Daniel Szymkiewicz powrócił na parkiet

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Na zdjęciu Daniel Szymkiewicz
WP SportoweFakty / Na zdjęciu Daniel Szymkiewicz
zdjęcie autora artykułu

W sensacyjnie przegranym meczu z TBV Startem Lublin (63:64) na parkiecie w drużynie Rosy Radom pojawił się Daniel Szymkiewicz. Rozgrywający powrócił na ligowy parkiet po ponad półrocznej przerwie.

W środowym meczu dwunastej kolejki Polskiej Ligi Koszykówki na boisko po długiej przerwie powrócił Daniel Szymkiewicz. Zawodnik Rosy Radom na niespełna półtorej minuty przed końcem pierwszej kwarty spotkania z TBV Startem Lublin pojawił się na parkiecie Hali Globus, zastępując Gary'ego Bella. Zaliczył dwie minuty, w trakcie których nie zdobył ani jednego punktu, zbiórki czy asysty. Jego drużyna sensacyjnie przegrała z ostatnim zespołem tabeli 63:64.

Wcześniejszy pojedynek, w jakim w barwach Rosy wystąpił 22-latek, został rozegrany 2 czerwca. Było to czwarte, a zarazem ostatnie starcie finału ze Stelmetem BC Zielona Góra. Podopieczni Wojciecha Kamińskiego ponieśli wówczas porażkę 53:64, a Szymkiewicz zdobył 12 punktów.

Ze względu na powołanie do reprezentacji i uczestnictwo w zgrupowaniach, poprzedzających eliminacje do Eurobasketu, rozgrywający dołączył do zespołu klubowego w trakcie przygotowań do nowego sezonu. Narzekał na kontuzję stopy, w efekcie czego dopiero... przed dwoma tygodniami na dobre powrócił do zajęć.

W międzyczasie, na początku rozgrywek, decyzją Kamińskiego został przesunięty do pierwszoligowych rezerw, gdzie miał odbudować formę oraz trenować indywidualnie z Arturem Packiem, trenerem przygotowania motorycznego w Rosie. Pojawił się jednak bardzo poważny problem - żaden z lekarzy badających koszykarza nie potrafił postawić diagnozy, co dokładnie mu dolega.

Ostatecznie w środowy wieczór Szymkiewicz pojawił się na parkiecie i wydaje się, że wszystko jest na dobrej drodze, aby powoli powracał do formy z poprzedniego sezonu. Tym bardziej, że spotkanie ze Startem pokazało, jak bardzo jest potrzebny Rosie. Wicemistrz Polski zawodzi. W fatalnym stylu zakończył najlepszy w historii klubu 2016 rok, legitymując się bilansem 7-6 i zajmując siódme miejsce w tabeli. Nie wiadomo, kiedy występy wznowi Tyrone Brazelton.

ZOBACZ WIDEO 65. TCS: Polacy mocni jak nigdy

Źródło artykułu: