8 punktów, 5,7 zbiórki, 1,5 przechwytu i 69 procent skuteczność z gry (najlepszy pod tym względem wskaźnik w lidze) - z takim dorobkiem zakończył rozgrywki 2009/2010 Amerykanin Rashard Sullivan. We Włocławku nigdy nie był kluczowym graczem ofensywy, ale świetnie odnajdował się w zespole Igora Griszczuka jako bardzo ważny gracz rotacji. Spędzając na parkiecie przeciętnie 18 minut, grał na tyle skutecznie, że działacze zaproponowali mu podwyżkę i ponowny kontrakt.
[ad=rectangle]
Szybko okazało się jednak, że Sullivan nie tylko nie zostanie w Anwilu Włocławek, ale również... nie podpisze kontraktu w żadnym innym zespole na świecie. Zawodnik, choć w 2010 roku miał zaledwie 26 lat, postanowił wziąć rozbrat z koszykówką. Na dobre! Odkładając strój koszykarski do szafy, zdecydował się poświęcić swoją sportową karierę dla dobra rodziny. W trakcie pobytu we Włocławku urodziło mu się bowiem dziecko.
Wielkie zdziwienie towarzyszyło więc kilku klubom Tauron Basket Ligi, gdy Rashard Sullivan ponownie znalazł się na listach zawodników wysyłanych przez agentów... tego lata!
Co prawda już nie taki młody (obecnie ma 31 lat) i nie mający wielkiego doświadczenia (pięcioletnie rozbrat z koszykówką europejską z pewnością nie działa na korzyść gracza), ale jak komentuje Andrzej Gostomski, czyli agent współpracujący z macierzystą agencją gracza, Amerykanin nadal imponuje skocznością i mobilnością.
- Widziałem Rasharda na ostatnim campie w Las Vegas i muszę przyznać, że nadal jest w świetnej formie. To nie jest typ człowieka, który przez te kilka lat nie robił kompletnie nic. W koszykówkę nadal grał, ale oczywiście nie zawodowo. Teraz jednak chce wrócić do poważnego basketu - mówi agent i po chwili dodaje, że koszykówka zna przypadki tego typu powrotów.
- Kilka lat temu Seth Deliboa odszedł od koszykówki na dwa sezony. Jego ojciec miał firmę budowlaną i chciał, by syn z nim pracował. I tak się stało, choć po dwóch latach Seth uznał, że to jednak nie to i chce wrócić do grania. Podpisał wówczas kontrakt w Benfice Lizbona, a potem grał jeszcze z powodzeniem w Niemczech, Turcji i znowu w Benfice. Został nawet uznany najlepszym graczem ligi portugalskiej - dodaj Gostomski.
Dlaczego Sullivan wraca do koszykówki - tego nie wiadomo. Tuż po rozstaniu z Anwilem miał podjąć pracę na uczelni, w której pracownikiem naukowym była jego żona. W ostatnim czasie natomiast wiele mówiło się o tym, że Amerykanin dołączy do sztabu szkoleniowego uczelni, która go wychowała - University of Southern Indiana. Ostatecznie nic takiego nie miało miejsca, a najnowsze informacje mówią o powrocie do czynnego sportu.
Pięcioletnia przerwa od sportu z pewnością nie ułatwi mu znalezienia pracodawcy, choć w Polsce oraz we Francji (zawodnik występował także w ProB) ma ugruntowaną opinię. 31-latek prawdopodobnie zgodziłby się nawet na kilkutygodniowy try-out przed przekonaniem swojego potencjalnego pracodawcy o słuszności podpisania kontraktu na cały sezon. Czy ktoś się na niego skusi?