AZS Koszalin w ostatnim czasie boryka się ze sporymi kłopotami. Trener Igor Milicić nie ma do swojej dyspozycji wszystkich zawodników, co stanowi spory problem. W sobotnim wywiadzie z naszym portalem Szymon Szewczyk przyznał, że czasami w treningu biorą udział... masażysta, drugi trener, czy kierownik, tak aby zajęcia były efektywnie przeprowadzone. Przypomnijmy, że ze składu wypadali wspomniany wyżej Szewczyk, Qyntel Woods, Dante Swanson, Piotr Stelmach, a ostatnio Krzysztof Szubarga.
Pierwszy sygnały o problemach sportowych pojawiły się w ostatnią sobotę (28 marca), kiedy to Akademicy na własnym parkiecie sensacyjnie przegrali z Polpharmą Starogard Gdański. Goście byli rewelacyjnie dysponowani rzutowo. Na 56-procentowej skuteczności goście rzucali z dystansu (17/30), co okazało się kluczowe dla losów spotkania.
[ad=rectangle]
Po tym meczu Igor Milicić w bardzo ostrych wypowiedział się na temat postawy zespołu w tym pojedynku. - Gratulacje dla zespołu gości, który rzucił 17 "trójek", co nie zdarza się codziennie. Taki mecz zdarza się raz w sezonie. To nie jest jednak usprawiedliwienie dla zawodników, trenerów. Goście po prostu nie mieli prawa do tego meczu wygrać. Zabrakło nam chęci, determinacji. To była kompromitacja z naszej strony - zarówno trenerów, jak i zawodników, którzy są uważani za wielkie gwiazdy - mówił opiekun Akademików.
Symptomów poprawy gry nie było także w spotkaniu z PGE Turowem Zgorzelec. AZS utwierdził wszystkich w przekonaniu, że tę drużynę dopadł mały kryzys. Na tle mistrzów Polski koszalinianie zaprezentowali się bardzo kiepsko, przegrywając 68:103.
Karol Wasiek: Czy można mówić o czymś więcej niż tylko dwóch porażkach z rzędu?
Piotr Kwiatkowski: Porażka jest częścią gry i to wszyscy w klubie rozumieją. Nikt nie panikuje z tego powodu. My mamy dobry sezon, jeżeli chodzi o bilans. A raczej mieliśmy. Teraz wszystko to zostało stracone w dwóch słabych meczach. Jednak każda porażka może być małym sukcesem jeżeli wyciągniemy z niej odpowiednie wnioski. Jestem pewien, że cały klub, zespół te wnioski wyciągnie i mam nadzieję, że sezon zakończymy z uśmiechem na twarzy.
Jak pan odebrał tę porażkę w Zgorzelcu? Bo w tym meczu trudno było dostrzec dobre fragmenty w waszym wykonaniu...
- Powiedział pan wszystko. Co mogę tu więcej skomentować...
Czy w związku z tymi dwoma porażkami można spodziewać się jakiś reperkusji?
- Dla nas większym zmartwieniem jest to, że wyglądamy dużo gorzej niż na początku sezonu i nie możemy pozwolić by praca, którą wykonaliśmy przed sezonem poszła na marne. Zbyt dużo wysiłku włożyliśmy w to, by z budżetem, jakim dysponuje większość klubów zbudować zespół, który jest ponad przeciętność w tej lidze. Niestety, jeżeli zatrudniasz zawodników z nazwiskami, to od razu jesteś stawiany w roli faworyta. Nie ma znaczenia, w którym momencie kariery te nazwiska się znajdują. Apetyt rośnie w miarę jedzenia i byśmy byli śmieszni, gdybyśmy o to mieli pretensje do kibiców. Musimy sobie poradzić z tą presją. Ale już nie jesteśmy faworytami. Bijemy się o to, by nie wypaść z czwórki.
Co dzieje się z Krzysztofem Szubargą? Kiedy wróci do gry?
- Nie odpowiem na to pytanie, bo czekam na ostateczną diagnozę.