W obecnych czasach koszykówka akademicka cieszy się w Stanach Zjednoczonych olbrzymią popularnością, a spotkania są transmitowane na żywo przez topowe stacje telewizyjne. W młodzieńczych latach Kareema Abdul-Jabbara świadomość siły rażenia uczelnianych teamów również była wysoka, ale pierwszą relację live z regularnej potyczki przeprowadzono dopiero 20 stycznia 1968 roku. Na antenie stacji TVS pokazano wówczas starcie pomiędzy Houston Cougars a UCLA Bruins. Na stadionie Astrodome na oczach niemal pięćdziesięciu trzech tysięcy kibiców Kuguary triumfowały 71-69, przerywając serię czterdziestu siedmiu zwycięstw Niedźwiadków, które później i tak sięgnęły po mistrzostwo NCAA. Zmagający się z kontuzją oka Alcindor rozegrał wtedy najgorsze zawody w swojej akademickiej karierze, notując skuteczność rzutów z gry na poziomie poniżej pięćdziesięciu procent. - Tamto spotkanie pozwoliło ludziom pojąć, co tak naprawdę znaczy koszykówka akademicka - mówi Dick Engberg, legendarny komentator sportowy.
Starcie pomiędzy Cougars a Bruins zostało okrzyknięte "meczem stulecia" i wielkim triumfem ekipy z Teksasu, ale prawda jest taka, że tamta porażka nie załamała podopiecznych Johna Woodena, którzy w marszu po drugi tytuł z Lewem Alcindorem w składzie rozbili chłopców Guya Lewisa w półfinale turnieju NCAA aż 101:69. Zemsta była więc słodka. Latem 1968 roku najlepszy zawodnik uczelnianych parkietów nie tylko zarabiał na swoje studenckie potrzeby i odpoczywał po trudach sezonu, ale również dokonał najważniejszej zmiany w swoim życiu. Przestał być chrześcijaninem i wypowiadając trzykrotnie szahadę stał się muzułmaninem.
[i]
- Moje zainteresowanie islamem zaczęło się od przeczytania biografii Malcolma X na pierwszym roku studiów na UCLA[/i] - wspomina Lew. - Dzięki temu zrozumiałem monoteizm o wiele lepiej niż wtedy, gdy dorastałem w katolickiej rodzinie. Miałem bardzo ograniczone pojęcie o wierze, a lektura Koranu skłoniła mnie do bardziej kompleksowego spojrzenia na ten temat. Islam wygrał argumentami. Fakt, że kościół rzymskokatolicki był dość poważnie zaangażowany w handel niewolnikami sprawił, że zdecydowałem się zmienić wyznanie. W kulturze amerykańskiej i europejskiej muzułmanie traktowani są ze sporą rezerwą czy nawet niechęcią. Sytuacja ta nasiliła się szczególnie po zamachach terrorystycznych z 11 września 2001 roku. - Obecnie w USA bardzo trudno być muzułmaninem - potwierdza Kareem. - Jak jednak wytłumaczyć ludziom, że nie wszyscy muzułmanie są odpowiedzialni za te okrucieństwa? Oni nie chcą słuchać i uważają, że w islamie jest coś, co zachęca do mordowania.
Abdu-Jabbar nie utożsamia się z terrorystami i potępia jakiekolwiek akty przemocy w drodze do nawracania niewiernych. - Myślę, że islam dał mi fundamenty moralne - mówi. - Dzięki niemu próbuję zrównoważyć swoje ambicje i oczekiwania wobec świata ze sposobem postrzegania tego, czym jest życie człowieka. - Islam to pokojowa religia, która nie toleruje bezmyślnego mordowania ludzi - dodaje. - Społeczeństwo musi zrozumieć, że istnieją też dobrzy muzułmanie, którzy stoją na straży praworządności, przyzwoitości oraz zdrowego rozsądku. Najłatwiej wszystko zwalać na religię. Nie ma jednego ciała, które kontroluje wszystkich muzułmanów. Przecież nawet papież nie miał wpływu na Irlandzką Armię Republikańską, która zabijała w imieniu katolików. Dlatego nie należy wrzucać wszystkich do jednego wora.
Dla Kareema wzorem do naśladowania był bokserski mistrz wagi ciężkiej Cassius Clay, który w 1964 roku przeszedł na islam i zmienił nazwisko na Muhammad Ali. - Kiedy po raz pierwszy o nim usłyszałem, miałem czternaście lub piętnaście lat - opowiada Alcindor. - Chodziłem wtedy do liceum. Jejku, kiedy on zdobywał olimpijskie złoto, ja uczęszczałem jeszcze do podstawówki! Urzekła mnie jego charyzma i zacząłem się interesować również jego pozasportową działalnością. Późniejszy środkowy UCLA Bruins nie podejrzewał jednak wówczas, że legendarny pięściarz nagle zmieni wyznanie oraz personalia. - Uważałem, że to odważny krok i tak naprawdę nie spodziewałem się, że on zdecyduje się na coś takiego - dodaje Abdul-Jabbar. - Uważałem go jedynie za barwną postać, lecz później okazało się, że Ali miał poważne podstawy do podjęcia takich kroków.
Przemiana Cassiusa Claya w Muhammada Alego początkowo nie interesowała Lewa tak bardzo jak poczynania czempiona na ringu. Koszykarz był pod wrażeniem odwagi swojego idola, ale do czasu studiów na UCLA nie interesował się bliżej islamem. Latem 1967 roku Ali przestał być jednak dla Alcindora tylko znakomitym bokserem i barwną postacią medialną, a wszystko to za sprawą pewnego spotkania. - Gdy byłem studentem drugiego roku, zwołano spotkanie, które miało na celu pomóc Alemu - wspomina. - Wcześniej poznałem Jima Browna, który uważał, że powinienem przyłączyć się do jego grupy jako reprezentant młodych ludzi. Będąc fanem Alego, z radością zgodziłem się na udzielenie swojego poparcia, choć tak naprawdę nie miałem pojęcia, co można zrobić, żeby mu pomóc. Za odmowę służby wojskowej Muhammad Ali otrzymał w 1967 roku karę więzienia w zawieszeniu oraz zakaz zawodowych walk na ringu. Do profesjonalnego uprawiania sportu powrócił dopiero po procesie apelacyjnym, który zakończył się w 1970 roku. - Wpływ Alego na młodych ludzi w pewnym momencie został nawet uznany za niebezpieczny - mówi Kareem. - Nauczyciele w moim liceum nie lubili go, bo zagrał na nosie władzy. Był dumny ze swojego koloru skóry i potrafił to okazywać w sposób, jaki niekoniecznie podobał się rządzącym. Z tego powodu jedni go kochali, a inni uważali za niebezpiecznego. Dlatego właśnie tak go uwielbiam.
[nextpage]
Sezon 1968/69 był dla Lewa Alcindora ostatnim na akademickich parkietach. Koszykarz Niedźwiadków notował średnio 24 punkty oraz 14,7 zbiórki, a jego team ponownie nie miał sobie równych, osiągając bilans 29-1 i sięgając po trzecie z rzędu mistrzostwo NCAA. W wielkim finale podopieczni Johna Woodena zdemolowali Purdue Boilermakers aż 92:72, a Abdul-Jabbar zakończył tamto starcie z 37 "oczkami" oraz 20 zebranymi piłkami na koncie. Nikt nie miał wątpliwości, że pochodzący z Harlemu center był na uczelnianych parkietach bezkonkurencyjny, dlatego Alcindor znów znalazł się w pierwszej piątce All-American, został zawodnikiem roku oraz MVP turnieju NCAA. Kareem otrzymał również prestiżową nagrodę imienia Jamesa Naismitha. - Myślę, że na moje osiągnięcia sportowe złożyło się wiele czynników – opowiada. - Mogłem się uczyć gry w basket od najlepszych specjalistów w kraju i posiadałem szczególne umiejętności, które potrafiłem przełożyć na język koszykówki. Zostałem też obdarzony fantastycznymi warunkami fizycznymi i umiałem je wykorzystać.
Lew Alcindor do dnia dzisiejszego uważany jest za najlepszego gracza akademickiego w dziejach, a wiele jego rekordów wciąż nie zostało pobitych. To pokazuje tylko, że zawodnik UCLA Bruins był typem gracza wyprzedzającego swoją epokę. Wielka w tym zasługa trenera Johna Woodena, który swoim podopiecznym pokazywał nawet jak... zakładać skarpetki. - Jak ktoś dołączał do drużyny, to on już pierwszego dnia robił mu wykład na ten temat – wspomina Kareem. - Wymagał, żeby wszystkie czynności wykonywać w biegu. Nie wolno było jednak truchtać, a wszystko należało robić sprintem. Jeśli skarpeta była źle założona, to na stopie pojawiały się pęcherze i nie byłeś w stanie trenować. Gdy nie trenowałeś, to siłą rzeczy nie grałeś w meczach. Dlatego też coach najpierw dokładnie tłumaczył każdemu na czym polega jego system, tak żeby nie nabawić się pęcherzy.
Po zakończeniu akademickich zmagań 1968/69 było już w stu procentach jasne, że Lew Alcindor będzie najsmakowitszym kąskiem dla zawodowych klubów. Środkowy Niedźwiadków mógł przebierać w ofertach i trwały spekulacje odnośnie tego, czy wyląduje w lidze NBA, czy może podpisze kontrakt z którymś z zespołów ABA lub z legendarnymi Harlem Globetrotters. - On może stać się pierwszym backcourtowym graczem o wzroście powyżej 210 centymetrów – mówił Fred Crawford, który swego czasu również występował w zespole Bruins pod batutą Johna Woodena. - Kiedy Lew gra w obronie, robi to tak dobrze jak Bill Russell. Posiada również jego szybkość, choć jest znacznie wyższy. Jeśli chodzi o ofensywę, jest lepszym strzelcem niż Wilt Chamberlain i lepiej się porusza po parkiecie. Wilt wykorzystuje swoją siłę fizyczną i opiera się na rywalach, którzy nie mają wtedy zbyt wiele do powiedzenia. Alcindor nie jest natomiast tak silny, ale nadrabia szybkością i zwinnością, czego Chamberlainowi brakuje. Wydaje mi się, że zakaz wykonywania wsadów był najlepszą rzeczą, jaka mogła mu się przytrafić. Dzięki temu stracił możliwość łatwego zdobywania punktów i do perfekcji opanował zagrania, które uczyniły go wszechstronnym strzelcem. A jako zawodowiec znów będzie mógł przecież dunkować.
Warto dodać, że koszykówka nie była jedyną sportową miłością Kareema Abdul-Jabbara. Środkowy rodem z Harlemu interesował się również sztukami walki, a w wolnym czasie trenował pod okiem... Bruce'a Lee! - W Nowym Jorku trochę ćwiczyłem i po przeprowadzce do Los Angeles nie chciałem rezygnować ze swojej pasji – wspomina. - Poszedłem więc do mężczyzny, który wydawał magazyn o sztukach walki i zapytałem go: "Jestem z UCLA, gdzie mogę potrenować?". "Bruce Lee mieszka w tej okolicy", odparł facet. Poczułem się trochę niezręcznie, bo trenowałem aikido, które jest stylem japońskim, natomiast Bruce'e praktykował styl chiński. Z tego powodu pomyślałem, że będę musiał uczyć się wszystkiego od początku. "Nie, nie – kontynuował mężczyzna. - Bruce to unikatowy facet, a jego styl jest elastyczny. Powinieneś pójść do niego i pogadać z nim". Młodzieniec posłuchał rady starszego i nie pożałował. Lee okazał się przesympatycznym człowiekiem, z którym od razu się zaprzyjaźnił. Mistrz był szczęśliwy, że do jego drzwi zapukał utalentowany sportowiec, który dodatkowo miał pojęcie o sztukach walki.
Abdul-Jabbar stałby się znakomitym koszykarzem nawet i bez treningów z Brucem Lee, ale te i tak wiele mu pomogły. - One stanowiły doskonałe uzupełnienie tego, czego nauczyłem się od Johna Woodena – twierdzi Kareem. - Sedno sprawy stanowiło odpowiednie przygotowanie się i zdanie sobie sprawy z własnych umiejętności. Trzeba było wiedzieć, co masz od zaoferowania, a czego nie potrafisz. Każde zadanie wymaga od człowieka indywidualnego podejścia. To stanowiło po prostu echo słów coacha Woodena.
Harlem Globetrotters zaoferowali Lewowi Alcindorowi kontrakt opiewający na okrągły milion dolarów, lecz młody zawodnik podjął decyzję, że wybierze grę w zawodowej lidze ABA lub NBA. Jeśli chodzi o tę pierwszą, prawa do niego "zaklepali" sobie New York Nets, a w tej drugiej pierwszy wybór w drafcie przypadł Milwaukee Bucks. Najlepszy zawodnik NCAA wiedział, że oba zespoły zrobią niemal wszystko, żeby go zaangażować, więc razem ze swoimi doradcami tuż po zakończeniu sezonu NCAA rzucił jasny komunikat: - Z każdym spotkamy się tylko raz, wysłuchamy ofert i to wszystko. Nie zaczynajcie więc z najniższego pułapu i od razu przedstawcie swoją najlepszą propozycję. Kareem w głębi serca pragnął zagrać w Nets, bo Nowy Jork był przecież jego miastem, a dla sportowca nie ma nic przyjemniejszego od uszczęśliwiania lokalnych kibiców i dodatkowo zgarniania z tego tytułu góry pieniędzy. Szefowie nowojorskiego klubu również byli bardzo zdeterminowani, żeby pozyskać Alcindora. W tym celu komisarz ABA, George Mikan, otrzymał od władz Nets czek na milion dolarów, który miał wręczyć Abdul-Jabbarowi na poczet przyszłej umowy z zespołem z najludniejszej metropolii w USA.
Koniec części czwartej. Kolejna już w najbliższy piątek.
Bibliografia: Milwaukee Journal, Chicago Tribune, Los Angeles Times, Sports Illustrated, achievement.org, espn.go.com, nbcnews.com, thegrio.com, sports-reference.com.
Poprzednie częśći:
Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. I
Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. II
Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. III
Ilekroć słyszę o utalentowanym sportowcu, który łączył sztuki walki ze swoją dyscypliną, zastanawiam się dlaczego to nie jest powszechny mariaż. Czytaj całość