Sebastian Szymański w ostatnim czasie leczył kontuzjowane kolano i nie był do dyspozycji trenera Pawła Turkiewicza. Do rotacji wrócił w ostatniej kolejce, kiedy to Wikana Start Lublin rywalizowała z AZS Koszalin. Wówczas polski rozgrywający pojawił się na parkiecie na 68 sekund. Więcej minut otrzymał w niedzielę - w meczu przeciwko Asseco Gdynia. Zawodnik pojawił się w czwartej kwarcie i przez ponad siedem minut odpowiadał za rozegranie w ekipie z Lubelszczyzny.
[ad=rectangle]
W tym czasie udało mu się zdobyć dziewięć punktów (3/3 za trzy). Gracz zaliczył także jedną asystę. Mimo tak krótkiego pobytu na parkiecie zawodnik był trzecim najlepszym strzelcem w swoim zespole.
- Cieszę się, że po dość długiej przerwie wszedłem dość pewnie w mecz i wierzyłem w swój rzut. Już po kilku chwilach spędzonych na boisku zagraliśmy już pode mnie kilka zagrywek, co pozwoliło mi nabrać pewności siebie - przyznaje w rozmowie z naszym portalem Sebastian Szymański, który żałuje, że jego dobry występ nie dał pierwszego zwycięstwa wyjazdowego Wikanie.
- Jak przegrywa drużyna, to przegrywamy wszyscy, a nie każdy z nas osobno - mówi zawodnik.
Wikana Start Lublin poniosła już dziesiątą porażkę w tym sezonie. Podopieczni Pawła Turkiewicza w rozgrywkach pokonali trzy drużyny - Jezioro Tarnobrzeg, Polski Cukier Toruń i MKS Dąbrowa Górnicza.