Po nieudanej próbie dostania się do NBA, Lawal zdecydował się na grę w lidze chińskiej. - Temat sprowadzenia Lawala do Zielonej Góry istnieje. Jesteśmy w trakcie analizowania sytuacji. Chodzi o pieniądze, ale nie tylko o to. Im mniej będziemy wchodzić w szczegóły, tym lepiej dla sprawy - powiedział na łamach Gazety Wyborczej Janusz Jasiński, właściciel Zastalu.
- W klubie nie ma nikogo, kto nie chciałby powrotu Ganiego. Nasz nowy trener nie widział go na żywo, ale widział wszystkie jego występy w Zastalu na płytach. I też jest za. Zresztą brakuje czasu na kolejne eksperymenty oraz pieniędzy na licencję dla kolejnego obcokrajowca. Albo będzie Gani, albo do końca sezonu zostajemy w obecnym składzie - dodał Rafał Czarkowski, prezes klubu.
Problemem nie pozostaje jedynie nowy, wyższy kontrakt dla Amerykanina. Gazeta Wyborcza poinformowała, że drużyna Lawala - Xinjiang Fen Tigers zakończyła już sezon. To jednak nie jest prawdą, bo Latające Tygrysy dostały się do fazy play-off. W ćwierćfinałach (22,24 i 26 lutego) zagrają z drużyną Dongguan (chyba, że Gani nie jest już graczem tej drużyny - takiej informacji jednak nigdzie nie ma).
Dodajmy, że w 17 meczach CBA Gani Lawal grał średnio 32 minuty, w tym czasie notował 18,4 pkt i 12,3 zb. Wcześniej w 10 spotkaniach Zastalu zdobywał 16,5 pkt i 11,7 zb (30,6 min) i był najlepszym graczem TBL pod względem eval.
Zastal Zielona Góra po zwolnieniu Pervisa Pasco ma problemy z centrami, co było bardzo widać podczas finału Pucharu Polski z Treflem Sopot, kiedy do podopieczni Mihailo Uvalina wyraźnie przegrali walkę na desce (szczególnie swojej), co okazało się głównym kluczem do wygranej gości z Trójmiasta.
Źródło: Gazeta Wyborcza Zielona Góra / inf. własna