Gospodarze musieli się rozkręcić - relacja z meczu Politechnika Warszawska - Start Lublin

Czwarta kwarta była przełomowym fragmentem spotkania. Koszykarze stołecznej ekipy wygrali ją 24:13. Wynik mówi sam za siebie, lecz wpływ na niego miała nie tylko dobra postawa gospodarzy, ale przede wszystkim postawa ich rywali, których najwidoczniej zaskoczyła poprawa gry podopiecznych Mladena Starcevicia.

Na początku spotkania zawodnicy obu drużyn oddawali wiele rzutów, ale większość z nich była niecelna. Jako pierwszy trafił Paweł Kowalski (0:3). Natomiast po czterech minutach od rozpoczęcia przyjezdni prowadzili już czterema punktami (6:10). Politechnikę dopadła niemoc rzutowa, która wydawała się ciągnąć w nieskończoność. Przełamał ją dopiero Patryk Pełka rzutem wolnym (7:15). Gospodarze wrócili więc do gry, a sytuacja na parkiecie zmieniła się o 180 stopni. Tym razem stanął wynik po stronie Startu. Na minutę przed końcem różnica wynosiła znów tylko cztery "oczka" (13:17). Jednak cztery celne wolne (na sześć wykonanych) zapewniły przyjezdnym bezpieczną przewagę (15:21).

Druga odsłona meczu rozpoczęła się identycznie jak ta premierowa, było bowiem mnóstwo niecelnych rzutów, zarówno za dwa jak i za trzy. Zdobywanie punktów rozpoczął Przemysław Łukaszewski (15:23). Gra gospodarzy nie pozwalała na myślenie o wygranej. Jednak dobrze dysponowany Jarosław Mokros, który raz po raz zdobywał cenne "oczka", pociągnął za sobą całą drużynę. Zaowocowało to pierwszym prowadzeniem warszawiaków po trójce właśnie Mokrosa. Na minutę przed zejściem do szatni Politechnika miała przewagę, ale szybko się nią nie cieszyła. Po pierwszej połowie prowadzili bowiem lublinianie (33:35).

Trzecia kwarta miała być przełomową dla gospodarzy, którzy mieli pójść za ciosem po wygraniu poprzedniej części meczu. Jednak parkiet zweryfikował te założenia. Już na samym początku podopieczni Dominika Derwisza zdobyli siedem punktów przy zaledwie dwóch swoich rywali (35:42). Gdyby koszykarze stołecznej drużyny nie odrodzili się po raz drugi, ta "ćwiartka" mogła być popisem gry Startu. Do końca trwała twarda i bardzo zacięta walka, zbiórka za zbiórkę, przechwyt za przechwyt. Przed decydującą odsłoną meczu nadal prowadzili przyjezdni (52:54).

Zawodnicy obu ekip wyszli na ostatnie dziesięć minut maksymalnie zmobilizowani, stawką było bowiem drugie zwycięstwo. Było widać to na parkiecie, a przede wszystkim na tablicy wyników, gdzie cały czas był remis. Wyśmienita dyspozycja rzutowa Mateusza Ponitki, który zdobył pięć punktów z rzędu, miała ogromny wpływ na osiągnięcie prowadzenia (62:58). Cztery "oczka" straty rozzłościły lublinian, którzy zaczęli przez to popełniać za dużo błędów w rozgrywaniu akcji. W meczu zaczęła dominować jedna drużyna, która nie zamierzała wypuścić z rąk zwycięstwa. Na niecałe trzy minuty przed końcową syreną Politechnika prowadziła bardzo wysoko (74:60). Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 76:67.

AZS Politechnika Warszawska - Olimp MKS Start Lublin 76:67 (15:21, 18:14, 19:19, 24:13)

Politechnika: Jarosław Mokrus 20, Mateusz Ponitka 13, Piotr Pamuła 12, Leszek Karwowski 10 (8 zb), Patryk Pełka 8 (8 zb), Michał Nowakowski 5, Roman Szymański 4, Marek Popiołek 3, Łukasz Wilczek 1, Wojciech Olesiński 0

Start: Łukasz Kwiatkowski 11 (10 zb), Michał Aleksandrowicz 10, Paweł Kowalski 8, Łukasz Jagoda 8, Sergiusz Prażmo 4, Adam Myśliwiec 2, Przemysław Łuszczewski 2, Michał Sikora 0, Piotr Jagoda 0

Źródło artykułu: