Od dłuższego czasu można było usłyszeć o trudnej sytuacji Polskiego Związku Kolarskiego (PZKol). Długi sięgały nawet 20 milionów złotych. Pojawiły się też głosy, że zawodnicy muszą sami opłacać sobie wyjazdy na zgrupowania, a o potencjalnych wynagrodzeniach nie ma mowy.
Jeszcze kilka miesięcy temu pod znakiem zapytania stanął start polskich kolarzy torowych na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Na szczęście, ci wzięli udział w prestiżowej imprezie. Kibice Biało-Czerwonych mieli powody do radości ze względu na występ Darii Pikulik.
27-latka zawodniczka zdobyła srebrny medal. Wicemistrzyni olimpijska w "Kanale Sportowym" zabrał głos w sprawie problemów kolarstwa w naszym kraju. Podała konkretny powód.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pogromca Błachowicza złapał oponę. Kilkanaście sekund i po sprawie!
- Jedyna rzecz, która by pomogła, to gdyby zadłużenie toru w Pruszkowie magicznie zniknęło. Zmieniłoby to sytuację kolarzy torowych i ogólnie w kolarstwie. Zadłużenie toru ciągle nad nami wisi i ten komornik - powiedziała.
- Jest to problem w tym związku od lat i wzbudza największe problemy finansowe, a zadłużenie cały czas rośnie - dodała.
Na temat toru w Pruszkowie (jedynego krytego toru kolarskiego w Polsce - przyp. red) jest cały czas głośno. Został on oficjalnie otwarty w... 2008 roku. Obiekt jest potrzebny, ale jednocześnie bardzo drogi.
Niedawno w tej sprawie wypowiedział się trener Darii Pikulik, Grzegorz Ratajczyk. Według niego, koszty treningów są po prostu horrendalne.
- Stawki ustala prezes Areny Pruszków. Me nie mamy na to wpływu. Jeśli chcemy trenować, to musimy płacić. (...) To są najwyższe koszty wynajmu w Europie. Najwięcej za granicą płaciliśmy po sto euro za godzinę - mówił (więcej TUTAJ).
Zobacz też:
Kibice usłyszeli słowa Polki. Teraz zareagował związek