Kolejna afera? Ujawniła, jak ją potraktował polski związek

Getty Images / Luc Claessen / Na zdjęciu: Daria
Getty Images / Luc Claessen / Na zdjęciu: Daria

Kolarki torowe Daria i Wiktoria Pikulik po swoim występie na IO w Paryżu nie gryzły się w język na temat działania Polskiego Związku Kolarskiego. Zawodniczki narzekały na sytuację finansową PZKol, która utrudniła im start w stolicy Francji.

W piątek (09.08) na IO w Paryżu rozegrano kilka konkurencji w kolarstwie torowym. Zaprezentował się m.in. Mateusz Rudyk, który ostatecznie zajął piąte miejsce w sprincie. Tego dnia wystąpiły tez Daria i Wiktoria Pikulik. Siostry były siódme w madisonie - wyścigu duetów.

Zawodniczki nie kryły rozczarowania tą lokatą. W rozmowie z TVP Sport podkreśliły jednak, że o lepszy wynik było trudno, biorąc pod uwagę warunki, jakie zapewnił PZKol.

- Zrobiłyśmy wszystko, co mogłyśmy. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia w przygotowaniach, mimo tego, jak wygląda nasza sytuacja. W lutym musiałam sama zapłacić za zgrupowanie. Do kwietnia nie mieliśmy nawet rowerów i informacji dotyczących finansowania. Kombinezony dostaliśmy dzień przed startem - mówiła Daria.

- Mamy naprawdę utalentowanych zawodników, tylko co możesz zrobić sam, bez wsparcia? To podcina skrzydła. Na samym starcie czujesz się gorszy. Czujesz, że w ciebie nie wierzą. Nie masz tego, na co zasługujesz - dodała.

ZOBACZ WIDEO: Polska lekkoatletyka spadła poziomem? "Brakuje nam następców"

Skontaktowaliśmy się z przedstawicielami PZKol z prośbą o komentarz ws. słów Pikulik. Wiceprezes związku Katarzyna Dzięcioł-Biełowieżec ustosunkowała się do słów sportsmenki, o czym piszemy TUTAJ.

Przypomnijmy, że już od kilku miesięcy mówiło się o trudnej sytuacji finansowej PZKol. Długi sięgały 20 milionów złotych. W marcu pojawiły się głosy, że zawodnicy i trenerzy od kilku miesięcy nie otrzymują wynagrodzeń, a nawet sami muszą opłacać wyjazdy na zgrupowania. Obawiano się, czy z tego powodu polscy kolarze wystartują w kwalifikacjach olimpijskich (więcej: TUTAJ).

PZKOL nie jest jednak jedynym związkiem sportowym, którego działanie spotkało się z krytyką podczas IO w Paryżu.  Arkadiusz Kułynycz po przegranej walce o brązowy medal z Ukraińcem Żan Bełeniuk w ostrych słowach wypowiedział się o Polskim Związku Zapaśniczym.

- Działacze dyskryminują mnie. Nie pozwolono mi zabrać ze sobą sparingpartnera na najważniejszą imprezę w moim życiu. Działacze nie lubią zawodników, którzy poświęcają wszystko, ale jednocześnie chcą mieć coś do powiedzenia. Jest mi przykro, bo zamiast wysłać ze mną sparingpartnera, to działacze przyjechali sobie tutaj z osobami towarzyszącymi - mówił (Więcej: TUTAJ).

Wiele emocji wzbudziła też wypowiedź komentatora Eurosportu Jakuba Zborowskiego. Dziennikarz po przegranej polskich florecistów z Włochami, która pozbawiła ich szans na medal, na antenie stacji uderzył w Polski Związek Szermierczy.

- Drodzy państwo, ja powiem tylko krótko: tak kończy się "kolesiostwo" i układy w polskim związku szermierskim i mówię to z pełną odpowiedzialnością - grzmiał (Więcej: TUTAJ).

Czytaj też:
"Wiele poświęcił". Żona Leona opowiada o wielkich zmianach w życiu zawodnika
Organizatorzy nie byli przygotowani na medal Polski

Źródło artykułu: WP SportoweFakty