"Wiele poświęcił". Żona Leona opowiada o wielkich zmianach w życiu zawodnika

Instagram / wilfredo_leon_official / Na zdjęciu: Wilfredo Leon z żoną Małgorzatą
Instagram / wilfredo_leon_official / Na zdjęciu: Wilfredo Leon z żoną Małgorzatą

- Wilfredo wprowadził całkowitą abstynencję, zmienił dietę. Liczyły się tylko igrzyska - opowiada Małgorzata Leon, żona gwiazdy reprezentacji w siatkówkę. Polacy zagrają w sobotę o złoto IO z gospodarzami: Francją.

W tym artykule dowiesz się o:

Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Twój mąż powiedział, że w finale igrzysk interesuje go tylko złoto.

Małgorzata Leon: Wygranie igrzysk to największe marzenie Wilfreda. Dla niego i całej drużyny to byłoby wejście na szczyt sportowego Olimpu.

Wilfredo mówił o złocie już wcześniej, przed igrzyskami?

Mąż zawsze celuje w pierwsze miejsce, ale tu motywacja była nieporównywalna z żadnym innym turniejem. Na pewno wiele poświęcił, by przygotować na igrzyska coś ekstra. Zmienił dietę. Niektórzy twierdzą, że wygląda na lżejszego, ale dementuję - waży tyle samo.

Opowiedz o tych zmianach. 

Ograniczył słodycze. Wilfredo nigdy nie miał problemu, by zjeść deser, a często nawet dwa - uwielbia słodkości. I tak spalał te kalorie na treningach, ale postanowił, że przed tak ważnym turniejem ograniczy tego typu przekąski na rzecz większej ilości produktów zawierających białko, na przykład jogurtów.

Ponadto wprowadził całkowitą abstynencję, choć nigdy nie należał do osób pijących dużą ilość alkoholu. Od grudnia zeszłego roku nie wypił jednak ani kropli. Nawet przy okazji imprez rodzinnych, urodzin, odmawiał toastu lampką szampana. We Włoszech zwyczajowo pije się wino do kolacji, więc szans do złamania postanowienia było wiele, ale mąż ani razu nie odstąpił od swojego założenia. Nie wiem, czy to faktycznie pomogło, ale Wilfredo miał poczucie, że wprowadzając zmiany może wycisnąć z siebie choćby kilka procent więcej. To i tak nie koniec.

Co jeszcze zmienił?

Dotąd nie chodził często do fizjoterapeutów, ale jakiś czas temu postanowił, że nie będzie niczego bagatelizował i gdy tylko poczuł, że coś wymaga rozmasowania, od razu zgłaszał się do specjalisty. Podczas zgrupowań w Spale, gdy miał pół dnia wolnego, nie przyjeżdżał do domu, mimo że miał tylko godzinę drogi. Nie chciał wychodzić z rytmu treningowego, ograniczał czas spędzany w samochodzie, by nie narażać kolan na cierpienie w niedogodnej pozycji.

Widziałaś w tym czasie męża?

Rzadko. Musieliśmy z dziećmi wykazać się zrozumieniem i swoje odcierpieć. Męża i taty nie było w domu, ale wiemy dlaczego. Dziś możemy się cieszyć, bo Wilfredo świetnie prezentuje się w Paryżu i za chwilę przywiezie do domu medal.

A przed igrzyskami był przecież kontuzjowany.

Złapał uraz, nie grał, jego rytm przygotowań został zaburzony. Zaczęła się walka z czasem, by zdążył na igrzyska i by wytrzymał te sześć meczów w Paryżu. Chociaż Wilfredo nie miał wątpliwości, mówił, że on na igrzyska będzie gotowy i koniec.

Wilfredo Leon to jeden z najlepszych siatkarzy na świecie
Wilfredo Leon to jeden z najlepszych siatkarzy na świecie

Leon jest najlepszym serwującym turnieju, ze Słowenią miał trzy asy z rzędu, pobił rekord jeżeli chodzi o prędkość serwisu (134 km/h). Bawi się twój małżonek w Paryżu.

On do takich rzeczy nie przywiązuje wielkiej wagi. Nie liczy tego wszystkiego. Zawsze patrzył na drużynę. Jemu i chłopakom dają kopa takie mecze, jak ten z USA, dlatego Francuzów się nie przestraszą. Myślę, że to gospodarze są faworytem, bo grają przed swoją publicznością, ale skoro przełamaliśmy klątwę ćwierćfinału, klątwę Słowenii, wygraliśmy mecz-horror z USA, to Francję też możemy ograć.

Jedziesz do Paryża na finał?

Kupiłam bilet lotniczy już dawno temu, w ciemno, wyłącznie na sobotę, czyli dzień finałowy. Wierzyłam, że znajdziemy się w finale i nie chciałam, żeby ominął mnie moment tak ważny dla Wilfredo i całej sportowej Polski. Do tej pory przeżywałam olbrzymie emocje przed telewizorem. Najbardziej stresowałam się podczas meczu z Brazylią. Przed meczem ze Słowenią byłam dosyć spokojna, ostatnio ta kadra zaczęła nam leżeć. Ale w trakcie spotkania z USA musiałam chodzić po pokoju, żeby rozchodzić napięcie. A widząc, jak nasi siatkarze dźwignęli się w czwartym secie i zdominowali rywala w piątym, płakałam ze wzruszenia.

Znając nastawienie męża, ale też innych zawodników i ich rodzin myślisz, że najtrudniej było przejść naszej kadrze ćwierćfinał?

Przypominanie o klątwie ćwierćfinału przez media na pewno miało wpływ na zespół. Są zawodnicy, którzy nie śledzą portali czy programów, jak Wilfredo, ale też tacy, którzy czytają wszystko. Zawsze z tyłu głowy zostaje myśl, że pięć razy z rzędu kadra odpadała z igrzysk na etapie 1/4. Na pewno mecz ze Słowenią był tym na przełamanie. Spadł im kamień z serc, wrzucili na luz. Choć mam wrażenie, że w tym roku podejście do meczu ćwierćfinałowego było inne niż trzy lata temu. Wtedy widziałam chwilami bojaźń, teraz - pewność siebie i podniesione głowy.

Cytat turnieju należy jednak do Tomasza Fornala.

Zdecydowanie tak, chociaż myślę, że te słowa nie robią na chłopakach większego wrażenia. Dobrze wiem, że oni motywują się w taki sposób dość często. Teraz po prostu wszystko nagrał mikrofon. Ale rozumiem, że kibicom podobał się krótki i konkretny komunikat wydany przez Tomka. Przede wszystkim płynął prosto z serca. W takich sytuacjach nie ma się co cackać.

Fornal z radości aż poturbował Leona.

Możemy się dziś z tego śmiać, nic wielkiego się nie stało, ale trochę się przestraszyłam. Pamiętamy upadek Wilfredo prawie dwa lata temu, gdy uderzył głową o podłogę. Od tamtego momentu głowa męża jest dość delikatna, trzeba się z nią ostrożnie obchodzić, by nie doszło do nieszczęścia. Ale w emocjach pewnie trudno się było Tomkowi pohamować z radości i wpadł na Wilfredo. Trochę mu się skręciła szyja, ale na szczęście nic się nie stało.

A po igrzyskach wracacie do Polski. Wilfredo zagra w naszej lidze.

Od wielu lat myślał, żeby się w niej sprawdzić. Mamy same pozytywne wrażenia związane z Lublinem, z klubem. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało, gdy zejdą emocje olimpijskie, wrócimy do ligowego grania...

I gdy zacznie się zima.

Zimy w Polsce w pełnym wymiarze dawno nie przeżywaliśmy. Pewnie Wilfredo się jej obawia, ale będzie dobrze. Mam nadzieję, że powalczą z LUK Lublin o jak najwyższe miejsce w lidze. Oby nie było zbyt dużych oczekiwań, lepiej zrobić po cichu niespodziankę.

Presja będzie, bo do polskiej ligi przyjeżdża siatkarski Leo Messi.

Leo Messi blokowałby limity obcokrajowców w naszej lidze, a Wilfredo nie! W siatkówce takie rzeczy komplikują sprawy, ale Lublin ma dobrego zawodnika i jeszcze Polaka.

Czego spodziewasz się w sobotę w Paryżu?

Mogę stracić głos, mogę przez parę dni nie mówić, odchorowywać ten finał, ale walczmy do końca. Niektórzy mają marzenia o wyjeździe na igrzyska. Marzeniem tej grupy wybitnych sportowców jest po prostu złoto. Chłopaki nie czują paraliżu, stres im odszedł, medal mają już na pewno. Teraz czas na creme de la creme.

rozmawiał Mateusz Skwierawski

Mecz Francja - Polska w sobotę o godzinie 13:00.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty