Nasz tekst "Pudrowanie trupa, czyli jak dwóch informatyków wprowadza nowe zasady w Pruszkowie" (TUTAJ przeczytasz go w całości >>) wywołał trzęsienie ziemi w kolarskim środowisku. Zwłaszcza fakt podpisania umowy sponsorskiej z firmą inPost w taki sposób, że pieniądze omijają długą listę wierzycieli, którzy od lat czekają na spłatę długu ze strony kolarskiej centrali.
Prezes PZKol Rafał Makowski, wiceprezes Katarzyna Dzięcioł-Biełowieżec oraz przewodniczący Komisji Rewizyjnej i jednocześnie prezes Fundacji Wspierania Polskiego Kolarstwa Michał Jackowiak podczas spotkania, które odbyło się w ostatni piątek (24.11.) przekonywali, że zostali zaatakowani przez hejterów, a związek całkiem dobrze funkcjonuje.
Wydaje się, że do tej "grupy hejterów" dołączyć może również ministerstwo sportu. Już po publikacji naszego artykułu otrzymaliśmy stanowisko resortu w tej sprawie. "Ministerstwo analizuje wskazaną przez pana sytuację" - to zdanie wskazuje, że urzędnicy powinni bliżej przyjrzeć się sprawom, które opisaliśmy. W dalszej części odpowiedzi na nasz tekst czytamy, że "wkrótce rozpoczną się prace nad planem kontroli w polskich związkach sportowych w 2024 roku".
ZOBACZ WIDEO: Co Polacy myślą o reprezentacji Polski i Michale Probierzu? "Oglądałem. Źle zrobiłem"
Kurator w Pruszkowie?
Przed publikacją tekstu spytaliśmy Ministerstwo Sportu (10.11. 2023): "Czy w związku z taką sytuacją i brakiem jakiejkolwiek zmiany na lepsze, jakiegokolwiek planu na wyjście z kryzysu, minister sportu planuje wprowadzić do związku zarząd komisaryczny? A może planuje podjąć inne rozwiązania?".
Odpowiedź nadeszła dopiero po dwóch tygodniach i zarazem dzień po publikacji artykułu odsłaniającego zależności (również te personalne) w Pruszkowie (tutaj siedzibę ma PZKol).
W najbardziej radykalnym scenariuszu związek może nawet trafić pod zarząd komisaryczny. To bardzo rzadko stosowany instrument (np. 15 lat temu politycy wprowadzili kuratora do Polskiego Związku Piłki Nożnej), który ma pomagać w wyborze nowych władz i oczyszczeniu sytuacji w danej dyscyplinie sportowej.
Na taki ruch w 2017 roku - po wybuchu seksafery w PZKol-u - nie zdecydował się ówczesny minister sportu Witold Bańka. A bardzo poważnie rozważał taki ruch.
Będzie kontrola?
Oczywiście resort jest obecnie w sytuacji przejściowej. Kamil Bortniczuk nie będzie już ministrem sportu. Zapewne jeszcze kilka tygodni potrwają zawirowania związane z zaprzysiężeniem nowego rządu. Nieoficjalnie mówi się, że największe szanse na zajęcie tego stanowiska ma Sławomir Nitras z Koalicji Obywatelskiej (pisaliśmy o tym TUTAJ >>).
Sytuacja w PZKol może być jedną z pierwszych spraw, która w 2024 roku będzie czekała na nowego ministra sportu.
Ministerstwo już raz zainterweniowało
Przypomnijmy, że Polski Związek Kolarski ma dług w wysokości ponad 20 mln złotych. I z dnia na dzień ta kwota rośnie o dobrych kilka tysięcy złotych. Od stycznia 2023 roku prezesem związku jest Makowski. Zastąpił Grzegorza Botwinę, który wszedł w dość mocny konflikt z ministerstwem.
Zdecydował się wybrać na stanowisko dyrektora sportowego związku Marka Rutkiewicza, który w 2007 roku został skazany przez francuski sąd na sześć miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu za posiadanie m.in. środków dopingujących. O sprawie poinformowaliśmy jako pierwsi - TUTAJ cały artykuł >>.
Po tym artykule ministerstwo zainterweniowało i zdecydowało, że nie będzie finansować pensji Rutkiewicza. PZKol - już z Makowskim przy sterach - nie zdecydował się dokonać zmiany na tym stanowisku. Rutkiewicz nadal odpowiada za szkolenie polskich kolarzy.
Makowski najprawdopodobniej - o czym sam publicznie mówi - nie dotrzyma obietnicy, że do końca 2023 roku będą gotowe zaległe sprawozdania finansowe (za okres 2017-22). To powoduje, że ministerstwo nie chce rozmawiać o restrukturyzacji wielomilionowego długu.
Marek Bobakowski, dziennikarz WP SportoweFakty