W tym artykule dowiesz się o:
Koszmar Ferrari
Po sobotnich kwalifikacjach wydawało się, że w niedzielę dojdzie do zmiany lidera mistrzostw. Sebastian Vettel ruszał z pole position na torze, na którym bardzo trudno o wyprzedzanie. Najgroźniejszy rywal, Lewis Hamilton startował dopiero z piątego pola. Ferrari miało wszystko we własnych rękach, ale pierwsze sekundy po starcie sprawiły, że w garażu włoskiego zespołu zapanowała grobowa cisza.
Start Raikkonena wywołał lawinę
Kimi Raikkonen popisał się świetnym refleksem, był szybszy od kierowców Red Bulla. Fin zaatakował Maxa Verstappena. Samochód Ferrari wszedł w wewnętrzną Verstappena, co zapoczątkowało lawinę nieszczęść teamu z Maranello. Holender uderzył w Raikkonena, obaj stracili panowanie nad maszynami, przez co oberwali Sebastian Vettel i wychodzacy na trzecie miejsce Fernando Alonso.
ZOBACZ WIDEO Polacy oszaleli na punkcie biegania. "Najważniejsze, to się w tym zakochać"
Lewis Hamilton wykorzystał okazję
W wyniku uszkodzeń z dalszej rywalizacji wycofać się musieli obaj kierowcy Ferrari, Verstappen oraz Alonso. Zimną krew zachował Lewis Hamilton, któremu udało się ominąć bałagan na starcie i wyjść na prowadzenie. Zespół od razu poinformował go przez radio, że teraz priorytetem jest bezpieczne dotarcie do mety.
Wyścig, który może przesądzić o tytule
Hamilton nie zmarnował okazji. Nie oddał prowadzenia, pomimo kilku neutralizacji nie dał się zaskoczyć, próbującemu naciskać Danielowi Ricciardo. Jako pierwszy minął linię mety, powiększając swoją przewagę nad Vettelem do 28 punktów. Do końca sezonu pozostało jeszcze sześć wyścigów, ale w padoku nikt nie ma wątpliwości - teraz karty rozdaje Mercedes.
Verstappen: Vettel sam jest sobie winny
Z konsekwencji wydarzeń na starcie GP Singapuru doskonale zdaje sobie sprawę Vettel. To na pasującym Ferrari torze Marina Bay miał objąć prowadzenie w mistrzostwach i wywrzeć presję na Hamiltonie. Stało się odwrotnie. Według Verstappena, niemiecki kierowca sam jest sobie winny. - Sebastian zaczął mnie spychać. Być może nie widział Raikkonena po mojej lewej, ale jeśli walczysz o tytuł nie powinieneś tak się zachowywać i ryzykować. To nie było mądre - stwierdził Verstappen.