Czy Ferrari można w ogóle pokonać? Charles Leclerc w innej lidze

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: Charles Leclerc
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: Charles Leclerc

Charles Leclerc wygrał drugi wyścig F1 w tym sezonie, prezentując przy tym ogromną przewagę Ferrari nad rywalami. - Byli w innej lidze - tak występ Włochów komentują w Red Bull Racing.

Charles Leclerc prowadzi w klasyfikacji generalnej Formuły 1 z ogromną przewagą. Monakijczyk dwukrotnie wygrywał, raz dojeżdżał do mety na drugiej pozycji. W tym samym czasie Max Verstappen dwukrotnie nie znalazł się na mecie z powodu awarii bolidu, przez co poniósł spore straty punktowe.

W GP Australii wygrana kierowcy Ferrari była niezagrożona. Leclerc prowadzi od startu do mety i nawet po neutralizacjach rywal nie był w stanie wywrzeć na nim presji. - Wiedziałem, że nie jestem w stanie z nim walczyć, więc to nawet nie miało sensu - przyznał Verstappen.

Christian Horner, szef Red Bull Racing, przyznał po wyścigu w Melbourne, że Leclerc wraz z Ferrari znajdował się w "innej lidze". Jego słowa też potwierdził Sergio Perez. - Byli super-mocni. Nie byliśmy w stanie ich złapać. To był pierwszy weekend w tym roku, kiedy to byli o krok przed nami. Wcześniej byliśmy bardzo blisko w kwalifikacjach albo pod względem tempa wyścigowego. Teraz wzbili się na inny poziom - przyznał drugi z kierowców "czerwonych byków".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodziewana scena na treningu Nadala. Co za gest!

Sam Leclerc starał się bagatelizować znaczenie wygranej, zwracając uwagę na to, że to dopiero początek sezonu 2022. - Fakt, że to pierwszy weekend, kiedy to my kontrowaliśmy tempo i robiliśmy różnicę. Wykonałem dobrą robotę, ale bez odpowiedniego bolidu to byłoby niemożliwe - przyznał 24-latek.

- To dopiero trzeci wyścig sezonu, więc trudno myśleć o mistrzostwie. Jednak mamy mocny bolid, niezawodny i na razie wykorzystaliśmy wszystkie swoje sytuacje. Mam nadzieję, że tak będzie dalej. Jeśli to się utrzyma, to mamy szansę na mistrzostwo, co wywołuje u mnie uśmiech na twarzy - dodał.

Ferrari dotarło do Australii z przekonaniem, że to Red Bull Racing będzie dyktował tempo na Albert Park. Tymczasem "czerwone byki" miały spore problemy z zużyciem opon. - Możecie to nawet przeczytać w naszej zapowiedzi weekendu, że zakładaliśmy, że będziemy za Red Bullem na tym torze. Okazało się, że jesteśmy silniejsi niż zakładaliśmy. Miła niespodzianka - powiedział Leclerc.

Teraz F1 przenosi się do Europy. Na kolejny wyścig na włoskiej Imoli zespoły mają przygotować szereg poprawek. Red Bull zapowiedział pakiet zmian, które mają odchudzić jego bolid o 8-10 kg, co może być niezwykle ważne. Podobne aktualizacje zapowiada jednak Ferrari.

Czytaj także:
"Co stanie się z tymi pieniędzmi?". Vettel nie dowierza w karę od sędziów
"Chcecie sprawdzić moje genitalia? Proszę bardzo". Szok w F1

Komentarze (0)