- Lubię jeździć do Tel-Awiwu. Gdy tam jesteś przez dłuższy czas, szybko przyzwyczajasz się do sytuacji, w której drony i pociski latają wszędzie. Tam dzieje się to w obie strony - powiedział Toto Wolff, cytowany przez agencję GMM. W ten sposób szef Mercedesa skomentował decyzję Formuły 1, by pomimo ataku rakietowego na Dżuddę, kontynuować GP Arabii Saudyjskiej.
- Zgodnie z moją wiedzą, od dawna nie było ataków na Arabię Saudyjską, które skutkowałyby ofiarami wśród cywilów. Musimy zatem zrozumieć, że tutaj jest inna kultura niż ta, do której jesteśmy przyzwyczajeni na Zachodzie. Tu są inne wartości - dodał Austriak.
Zdaniem szefa Mercedesa, kontynuowanie ścigania w Dżuddzie było dobrą decyzją. - Czy możemy się ścigać 20 km od miejsca, w którym nastąpił atak rakietowy? Oczywiście, że nie. Jednak w arabskiej kulturze często się tak dzieje, tu często dochodzi do ataków. Czy możemy w tej sytuacji zmienić sytuację w Arabii Saudyjskiej na lepsze? Uważam, że tak - stwierdził Wolff.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodziewana scena na treningu Nadala. Co za gest!
Arabia Saudyjska została zaatakowana przez rebeliantów z Ruchu Huti. Zniszczenie zbiorników z ropą w piątek nie było pierwszym takim ruchem ze strony Huti. W ostatnich dniach regularnie atakowali oni inne obiekty należące do Aramco oraz saudyjskich firm. Wynika to z faktu, że Arabia Saudyjska od lat angażuje się w wojnę domową w Jemenie, gdzie wspiera tamtejszego prezydenta właśnie w walce przeciwko Huti.
Do krytyki, jaka spadła na F1 w związku z GP Arabii Saudyjskiej, odniósł się Stefano Domenicali. - Musimy zachować racjonalność, odłożyć emocje na bok i zebrać jak najwięcej informacji. To właśnie zrobiliśmy w piątek, zaraz po ataku - wyjaśnił szef F1.
- Naszym priorytetem jest bezpieczeństwo ludzi związanych z F1. Kiedy otrzymaliśmy zapewnienie od władz lokalnych, że wszystko jest pod kontrolą, natychmiast poinformowaliśmy o tym ekipy i kierowców. Czy atak terrorystyczny oznacza, że kraj jest w stanie wojny? Nie jesteśmy ślepi, ale nie sądzę, aby to był dobry sposób przedstawiania sprawy - dodał Włoch.
Zdaniem Domenicalego, królowa motorsportu może wpływać na pozytywne zmiany w Arabii Saudyjskiej. - Nikt nie może osądzać naszej moralności. Gdzie jest granica? Oto jest pytanie. Nasze stanowisko zawsze będzie takie same. Wierzymy, że mamy pozytywny wpływ na sytuację polityczną w krajach, w których się zjawiamy. Nie możemy jednak zmienić kultury w mgnieniu oka - stwierdził szef F1.
Argumenty Domenicalego nie przekonały też Ralfa Schumachera. Były kierowca F1 pracuje obecnie jako ekspert dla niemieckiego Sky, ale po piątkowym ataku natychmiast opuścił Dżuddę. - Jestem zszokowany słowami Stefano. Jest zbyt delikatny w swoich tłumaczeniach, dla niego to zbyt proste. Formuła 1 powinna jasno powiedzieć. Nie jeździmy do państw, które są w stanie wojny, a tak przecież jest w tym przypadku - powiedział Schumacher w Sky.
Czytaj także:
Pieniądze czy bezpieczeństwo? Kierowcy stawiają F1 pod ścianą
Mocne słowa Lewisa Hamiltona. Miał zachęcać kierowców do bojkotu