Poradzą sobie bez rosyjskich pieniędzy. Zespół nie upadnie

Materiały prasowe / Haas / Na zdjęciu: Gunther Steiner
Materiały prasowe / Haas / Na zdjęciu: Gunther Steiner

Dmitrij Mazepin, jeszcze zanim został objęty sankcjami UE i Wielkiej Brytanii, wyleciał z hukiem z F1. Haas wypowiedział umowę sponsorską jego firmie w związku z wojną w Ukrainie. Teraz Amerykanie muszą zasypać "wielką dziurę" w budżecie.

Dmitrij Mazepin w ubiegłym roku zapłacił ok. 25-30 mln dolarów, by jego syn Nikita mógł startować w Formule 1 w barwach Haasa. Rosyjski oligarcha podobną kwotę miał przelać na konta amerykańskiej ekipy w sezonie 2022, ale wojna w Ukrainie doprowadziła do wypowiedzenia umowy sponsorskiej firmie Uralkali.

W ostatnich dniach Mazepin został objęty sankcjami UE i Wielkiej Brytanii, przez co najpewniej trudno byłoby mu wywiązać się z obietnic finansowych. Problem ma też Haas, w którego budżecie nagle powstała "wielka dziura", jak określił to szef amerykańskiej ekipy.

Pocieszające dla Haasa może być to, że inne firmy są zainteresowane współpracą z zespołem F1. - W tej chwili mamy sporo ofert na stole i nawet nie wiem z czym to jest związane. Niczego jednak nie obiecuję - powiedział Gunther Steiner, cytowany przez motorsport.com.

ZOBACZ WIDEO: Krychowiak w Grecji na dłużej niż kilka miesięcy? "Sprawa cały czas jest otwarta"

Biorąc pod uwagę, że GP Bahrajnu odbędzie się już w ten weekend (20 marca), to Haasowi nie uda się dograć kwestii nowych sponsorów na inaugurację sezonu F1. - Jednak zrobimy postępy w tej kwestii. Jestem pewny swego. Chcemy też pokazać ludziom, że wracamy do walki w F1. Dlatego mamy duże szanse - dodał szef Haasa.

Nieoficjalne informacje z padoku F1 są takie, że zaangażowanie finansowe w zespół może zwiększyć jego właściciel - Gene Haas. Ponadto większe sumy, w zamian za lepszą prezentację na bolidach, mogą przelać niemieckie firmy 1&1 oraz IONOS. Obie są powiązane z Mickiemh Schumacherem, drugim kierowcą Haasa.

Dobrym czynnikiem dla zespołu jest też rosnąca popularność F1 w USA. Wszystko za sprawą serialu "Drive to survive", który niezmiernie jest hitem Netfliksa. - W USA nie jest łatwo obecnie o duży sponsoring. To nie tyczy się tylko F1, ale też tamtejszych serii wyścigowych. Widać to nawet po serii NASCAR - skomentował Steiner.

Czytaj także:
Netflix na cenzurowanym. Poszedł o krok za daleko?
Rosyjski oligarcha: Nie jestem bohaterem