Red Bull Racing, na krótko przed startem nowego sezonu Formuły 1, podpisał najwyższą umowę sponsorską w świecie kryptowalut. "Czerwone byki" za promowanie giełdy Bybit mają otrzymać ok. 150 mln dolarów, przy czym część środków wypłacona zostanie w formie tokenów. Zespół z Milton Keynes nie jest przy tym odosobnionym przypadkiem, bo na kryptowaluty w F1 postawili też inni.
Temat promowania wirtualnych monet budzi jednak kontrowersje ze względu na włamania na giełdy kryptowalut, powiązania z działalnością przestępczą i oskarżenia związane z praniem brudnych pieniędzy. Coraz częściej mówi się też o negatywnym wpływie kryptowalut na środowisko, bo ich "kopanie" pochłania spore ilości energii elektrycznej.
Świat się zmienia
Christian Horner poruszył temat kryptowalut w rozmowie z motorsport.com. Szefa Red Bulla zwrócił uwagę na to, że "świat cały czas się zmienia", dlatego też nie należy sceptycznie podchodzić do wirtualnych moment. - Cały ten sektor jest fascynujący. Kryptowaluty coraz częściej pojawiają się w innych sportach, więc i my patrzymy w tym kierunku - powiedział Horner.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: David Beckham w nowej roli. Świetnie sobie radzi z patelnią
Promowanie kryptowalut jest o tyle ryzykowne, że wcześniej F1 zobowiązała się do osiągnięcia neutralności węglowej i ograniczenia emisji dwutlenku węgla. - Bardzo poważnie traktujemy argument dotyczący zrównoważonego rozwoju, więc podobnie jak nasi partnerzy, myślimy jak to poprawić. Jeśli będziemy mogli pomóc w osiągnięciu tego celu, to będzie wspaniale - dodał szef Red Bulla.
Świadom sporego zużycia prądu przy produkcji kryptowalut jest też Toto Wolff. Szef Mercedesa uważa, iż wirtualne monety mogą zaoferować zespołom F1 spore korzyści w porównaniu do tradycyjnego sektora bankowego i zwykłej gotówki.
- Formuła 1 nie może zamykać się na nowoczesną technologię. Kryptowaluty to obszar, który będzie się rozwijał. Gdy popatrzymy 10 lat wstecz, dokonywaliśmy płatności, które trwały dwa dni i nie dało się ich zrobić poza godzinami pracy. To już jednak relikt przeszłości. To m.in. zasługa kryptowalut - powiedział Austriak, który jako szef Mercedesa podpisał umowę sponsorską z giełdą kryptowalut FTX.
- Na giełdzie FTX dochodzi do miliarda transakcji każdego dnia. To jest coś, czego nie jesteśmy w stanie zatrzymać. Musimy to dobrze zrozumieć. Jesteśmy dla nich odpowiednim partnerem, również jeśli chodzi o zrównoważony rozwój - dodał Wolff.
Kryptowaluty to przyszłość?
Alpine niedawno uruchomiło własny token na giełdzie Binance, dołączając do grona zespołów F1 współpracujących z kryptowalutami. Za tą decyzją stał Laurent Rossi. Szef francuskiej firmy stanął w obronie nowego sektora, wskazując na to, że media społecznościowe czy szeroko pojęta rozrywka też zużywają ogromne ilości energii elektrycznej i nikt tego nie krytykuje.
- Nie możemy ignorować faktu, że nasz świat jest zdigitalizowany. Rozmawiamy poprzez Zooma, a to też kosztuje sporo energii. Media pochłaniają jej najwięcej. Tymczasem kryptowaluty oferują nam nowe możliwości. Uważam też, że mogą one zmniejszyć znaczenie prawdziwych walut, których wahania czasem mają zły wpływ na społeczeństwo - powiedział Rossi.
Z kolei Alpha Tauri nawiązało współpracę z kryptowalutą Fantom. Franz Tost, szef ekipy z Faenzy, nie wstydzi się tej decyzji. - Kryptowaluty stały się ważnym filarem w świecie biznesu. Nie możemy zamykać oczu w sytuacji, gdy te firmy chcą się zaangażować w F1. Każda z nich działa inaczej, część stawia na zrównoważony sposób. Kryptowaluty to przyszłość i będziemy je wspierać - powiedział Austriak.
W świecie F1 nie brakuje innych kryptowalut. Pod koniec lutego Alfa Romeo nawiązała współpracę z Floki, Aston Martin od pewnego czasu kooperuje z aplikacją do wymiany kryptowalut crypto.com, na bolidach McLarena możemy zobaczyć logotypy firmy Tezos, natomiast Ferrari podpisało lukratywny kontrakt z Velas.
Kryptowaluty to ryzyko
W Polsce przed kryptowalutami ostrzegał m.in. Urząd Komisji Nadzoru Finansowego. Zwracał on uwagę na to, że rynek ten nie podlega kontroli organu, dlatego też "brak jest również szczegółowych i systemowych rozwiązań zapewniających bezpieczeństwo inwestorów oraz ułatwiających im ewentualne dochodzenie roszczeń od nierzetelnych przedsiębiorców".
KNF zwracał uwagę na chwiejny kurs kryptowalut, które potrafią szybko zyskiwać na wartości, ale też równie szybko tanieć.
"W przypadku, gdy emitent będzie zachwalał swoje produkty i obiecywał nieproporcjonalnie wysoki zysk z inwestycji, należy wówczas ponownie dokładnie przeanalizować czy emitent ma możliwość dotrzymania warunków umowy oraz czy nie istnieje ryzyko, że inwestorzy zostaną poszkodowani" - czytamy w ostrzeżeniu KNF.
Wątpliwości pojawiają się też w innych krajach. W połowie 2021 roku nad delegalizacją kryptowalut zastanawiała się m.in. Holandia. - Musimy zakazać bitcoinów, zanim będzie za późno. Pęknięcie bańki kryptograficznej jest nieuniknione - mówił w "Financieele Dagblad" Pieter Hasekamp z Centralnego Biura Planowania.
Krytycy kryptowalut wskazują też na pochodzenie firm, które zajmują się ich wymianą. Chociażby giełda FTX zarejestrowana jest na Bahamach, a crypto.com w Singapurze.
Czytaj także:
Sankcje dla rosyjskich sportowców. "Płacą wysoką cenę za wojnę Putina"
Wyrzucony Rosjanin przechodzi do kontrataku