Gorąco po wyścigu F1. Kierowca rzucał przekleństwami, sędziowie mieli pełne ręce roboty

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc

Sergio Perez zapewnił sędziom mnóstwo pracy w GP Austrii. Najpierw został wypchnięty na pobocze przez Lando Norrisa, później dwukrotnie sam zastosował ostre ataki względem Charlesa Leclerca. Dlatego na mecie Monakijczyk nie ukrywał wściekłości.

Już na początku GP Austrii doszło do ostrej walki Lando Norrisa z Sergio Perezem, a Meksykanin w tej sytuacji wjechał w żwir i stracił kilka pozycji. - Wypchnął mnie! - skarżył się przez radio, a sędziowie zajęli się tym incydentem. Po dłuższej naradzie podjęli decyzję o 5 s kary dla Norrisa.

Jednak kilkanaście okrążeń później sam Perez zachował się w podobny sposób. W tym samym miejscu kierowca Red Bull Racing wypchnął poza tor Charlesa Leclerca. Monakijczyk miał szczęście, bo minimalnie zahaczył o żwir. Sędziowie byli jednak konsekwentni - Perez otrzymał 5 s kary.

Nie minęło wiele czasu, a Leclerc został wypchnięty poza tor przez Pereza po raz drugi. Znów otrzymał karę 5 s, ale na mecie GP Austrii i tak został sklasyfikowany przed kierowcą Ferrari. W końcówce wyścigu wypracował sobie bowiem odpowiednią przewagę. Dlatego też Leclerc był wściekły, gdy dowiedział się, że rywal znalazł się przed nim.

ZOBACZ WIDEO: Maja Włoszczowska gotowa na walkę w Tokio. "Trasa będzie bardzo ciężka"

Kierowca Ferrari rzucał przekleństwami przez radio i nie potrafił zrozumieć, co dały kary Perezowi, skoro i tak został sklasyfikowany przed nim. Natomiast sam Meksykanin posypał głowę popiołem. - Jest mi przykro z tego powodu. Nie lubię się ścigać w taki sposób. Nie jestem kierowcą, który zwykle tak jeździ - powiedział 31-latek w Sky Sports.

- Jechaliśmy za innymi bolidami, mieliśmy rozgrzane opony i hamulce. Każdy z nas starał się opóźnić hamowania tak bardzo, jak to tylko było możliwe. Nie widziałem tych incydentów, ale wiem, że wpłynęły na wyścig Charlesa. Dlatego przepraszam. On też zawsze jedzie na limicie. Nie jestem jednak zadowolony, że doszło między nami do scysji - dodał Perez.

Po wyścigu Perez odbył rozmowę z Leclercem. - Powiedziałem mu, jak widziałem te incydenty. Wiem, że to nie wystarczy. Nie jest fajnie, gdy ma się tego typu problemy na torze. On wie, że nie jestem kierowcą, który fauluje na torze - wyjaśnił Meksykanin.

Kierowca Red Bulla odniósł się też do zdarzenia z Norrisem. - Pierwsze okrążenie, uszło mu to na sucho, nie miał żadnych uszkodzeń w bolidzie. Następnym razem w takiej sytuacji może być jednak zupełnie inaczej. Czułem, że byłem z przodu, a on mnie po prostu wyrzucił z toru - podsumował Perez.

Czytaj także:
Atak hakerów na F1! Kibice byli zaskoczeni
Max Verstappen zrobił kolejny krok do tytułu

Komentarze (0)