Formuła 1 niedawno świętowała 70. urodziny. Pierwszy wyścig w jej historii odbył się na Silverstone i jak na ironię, w tegorocznym kalendarzu najpewniej zabraknie legendarnego toru. To pokłosie pandemii koronawirusa i restrykcji wprowadzonych przez rząd Borisa Johnsona.
Rządowe instytucje nie zgodziły się na zwolnienie F1 z obowiązkowej kwarantanny, jaka zacznie obowiązywać w Wielkiej Brytanii w najbliższych dniach. Każdy przekraczający granicę Wysp, będzie musiał poddać się izolacji na okres dwóch tygodni. Jeśli złamie zasady, otrzyma mandat w wysokości 1 tys. funtów.
Wyjątkiem objęci będą jedynie kierowcy ciężarówek. Formuła 1 chciała dołączyć do uprzywilejowanej grupy, wskazując m.in. na fakt, że cały padok F1 będzie poddawany testom na obecność koronawirusa. Jednak przedstawiciele rządu Johnsona twierdzą, że zwolnienie F1 z obowiązku kwarantanny wywołałoby efekt lawina i inne branże też chciałyby podobnego przywileju.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Czy mecze piłkarskie są bezpieczne? Specjalista nie ma wątpliwości. "Duńskie badania to potwierdzają"
Na problemach Brytyjczyków mają skorzystać Węgry. Wszystko wskazuje na to, że po dwóch lipcowych wyścigach F1 w Austrii cała stawka przeniesie się właśnie pod Budapeszt. Tory Red Bull Ring i Hungaroring są bowiem oddalone o ledwie 420 kilometrów. Na obiekcie zlokalizowanym blisko stolicy Węgier, miałyby się odbyć aż dwie rundy F1.
W dalszej kolejności miałoby dojść do jednego lub dwóch wyścigów w Niemczech, co również byłoby korzystne pod względem logistycznym, bo większość ekip i tak musiałaby wracać poprzez ten kraj do swoich siedzib w Wielkiej Brytanii. Później F1 ma gościć w Hiszpanii, Belgii i Włoszech.
- Ciągle wszystko wisi w powietrzu. Jedno jest pewne. Zespoły chcą się w końcu ścigać i zrobią wszystko, co konieczne, aby tak się stało. Nawet gdyby to oznaczało wyścigi przez cztery weekendy z rzędu. Mogą być nawet kilka miesięcy poza fabryką, jeśli trzeba będzie. Oczywiście jeśli tylko będzie to bezpieczne - powiedział anonimowo "Motorsportowi" jeden z pracowników F1.
Czytaj także:
Valtteri Bottas rozpoczął rozmowy z Renault
FIA nie boi się weta Ferrari