W połowie lutego, podczas spotkania prezesów polskich związków sportowych z ministrem Sławomirem Nitrasem, powstał list do Radosława Piesiewicza z żądaniem jego dymisji. Prezesowi PKOl zarzucono brak transparentności.
Pierwotnie pod listem zebrano 22 podpisy prezesów związków. Z informacji portalu sport.pl wynika, że do 4 marca podpisało się pod nim już 39 prezesów. Taka liczba wskazuje na to, że możliwe będzie doprowadzenie do zwołania walnego zgromadzenia PKOl. Do tego potrzebnych jest minimum 30 podpisów (zwykła większość; w zarządzie zasiada 58 osób).
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak przyszedł do poprawczaka. Straszne, jak zareagował jeden z chłopców
Wśród sygnatariuszy listu znaleźli się Grzegorz Bachański i Rafał Tataruch, dotychczasowi sojusznicy Piesiewicza. Prezes PKOl nie zamierza jednak ustępować. W odpowiedzi na zarzuty, Piesiewicz przełożył spotkanie zarządu i zaprosił prezesów na indywidualne rozmowy. Według opozycji takie działanie ma na celu przeciągnięcie ich na swoją stronę.
Tomasz Chamera, wiceprezes PKOl, uważa, że Piesiewicz musi ustąpić ze stanowiska. Widać, że coraz więcej działaczy przekonuje się, że prezes powinien odejść.
- Prezes Piesiewicz w różny sposób próbuje zyskać przychylność różnych osób, ale moim zdaniem ta sprawa może mieć tylko jedno zakończenie. Jeśli nie zachowa się honorowo, przychylając się do wniosku większości polskich związków sportowych i ustępując ze stanowiska, sądzę, że na najbliższym zarządzie PKOl - 25 marca - zbierze się większość, która przegłosuje zwołanie walnego - powiedział w rozmowie ze sport.pl Chamera.
Dodajmy, że serwis tvn24.pl ujawnił, że Piesiewiczowi grozi nawet 25 lat więzienia za obrót fikcyjnymi fakturami. Prokuratura w Gdańsku wszczęła śledztwo w sprawie malwersacji finansowych na kwotę 9,3 mln zł. Umowy zawierane przez Piesiewicza miały być korzystne dla wybranych osób, a niekorzystne dla PKOl.