Formuła 1 obecnie przechodzi przez trudny okres. Pandemia koronawirusa sprawiła, że kurs akcji królowej motorsportu drastycznie spadł. O ile na początku roku za jeden papier F1 płacona niespełna 50 dolarów, o tyle teraz kurs waha się w granicach 28-29 dolarów.
F1 stała się bardzo podatna na wszelkie negatywne informacje, a za taką inwestorzy musieli uznać wtorkową decyzję Ferrari o zakończeniu współpracy z Sebastianem Vettelem. Jak zauważył serwis "Formula Money", w momencie ogłoszenia rozstania włoskiej ekipy z Vettelem, kurs akcji zaczął spadać.
Tylko we wtorek Formuła 1 potaniała o 4,5 proc. Wprawdzie dwa dni później Ferrari ogłosiło pozyskanie w miejsce byłego mistrza świata Carlosa Sainza, ale ten ruch nie wywołał tak entuzjastycznej reakcji wśród inwestorów, by zniwelować straty. Cena akcji wzrosła bowiem ledwie o 3,1 proc.
ZOBACZ WIDEO: Polski trener mówi o powrotach piłkarzy, którzy przeszli COVID-19. "Bez maksymalnych obciążeń nawet przez 6 tygodni"
Jak wyliczył serwis "Formula Money", przez jeden ruch Ferrari wartość Formuły 1 zmalała aż o 90 mln dolarów.
W czwartek ogłoszono też transfer Daniela Ricciardo, który w roku 2021 przejdzie z Renault do McLarena. "Nie pamiętamy okresu, kiedy tak wiele zespołów F1 ogłosiło jeszcze przed rozpoczęciem sezonu, że ich etatowi kierowcy odchodzą. Wygląda na to, że ekipy zakładają że w roku 2020 nie będziemy mieć wyścigów. To nie jest dobry moment na inwestowanie w F1" - ocenił serwis.
Nastroje inwestorów nie powinny dziwić, bo wiele wskazuje na to, że Vettel po rozstaniu z Ferrari zakończy karierę. Będzie to dla F1 oznaczać utratę czterokrotnego mistrza świata, a także osobowości, która była w stanie przyciągać kibiców i sponsorów. Brak Vettela na polach startowych wpłynie też negatywnie na zainteresowanie dyscypliną w Niemczech.
Czytaj także:
Fernando Alonso o krok od Renault
Renault nie było zakładnikiem Ricciardo