Chiny od kilku tygodni zmagają się z koronawirusem, który zabił już prawie tysiąc osób. Nic nie wskazuje na to, aby udało się zahamować rozwój choroby. Tymczasem w dniach 17-19 kwietnia zaplanowany jest wyścig Formuły 1 o Grand Prix Chin. W padoku F1 nikt nie ma wątpliwości, że zawody nie odbędą się w tym terminie (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Według ostatnich, nieoficjalnych informacji, królowa motorsportu mogłaby zawitać do Państwa Środka w drugiej połowie września albo w październiku. Oczywiście pod warunkiem, że do tego momentu uda się rozwiązać problem z szalejącym koronawirusem.
Czytaj także: Williams ma nowego sponsora
We wrześniu wolny jest drugi tydzień miesiąca. Trudno jednak sobie wyobrazić, aby szefowie F1 przekonali zespoły do organizacji Grand Prix Chin w tym terminie (11-13 września). Mielibyśmy bowiem aż pięć wyścigów z rzędu. Dla personelu ekip stanowiłoby to ogromny problem. Zwłaszcza że spora część z nich odbywa się daleko od Europy (Singapur, Rosja, Japonia).
ZOBACZ WIDEO F1. Kubica będzie miał pod górkę z Giovinazzim? "Są profesjonalistami. Nie będzie żadnych pretensji"
Kolejny, bardziej prawdopodobny termin to 4 października. Wtedy w kalendarzu jest luka pomiędzy wyścigami F1 w Rosji a Japonii. Trzeci wariant to 18 października - tydzień po Grand Prix Japonii i tuż przed wyścigiem w Stanach Zjednoczonych. To jednak gorsza opcja dla ekip F1 - oznaczałaby rozegranie czterech weekendów z rzędu (Japonia, Chiny, USA, Meksyk).
- Formuła E w Chinach już została odwołana, a wyścig miał odbyć się trzy tygodnie przed F1. Mam wielką nadzieję, że my mimo wszystko pojedziemy do Azji. W tej chwili wszystko zakłada, że polecimy do Chin. Gdyby do tego nie doszło, byłoby nam strasznie szkoda - powiedział o ostatnich plotkach w poniedziałek na konferencji w Londynie Toto Wolff, szef Mercedesa.
Czytaj także: Wyróżnienie dla Roberta Kubicy
Słowom Austriaka nie należy się dziwić, bo dla jego firmy Chiny są interesującym rynkiem ze względu na sprzedaż samochodów. Dlatego Mercedes będzie naciskać na rozegranie wyścigu w Szanghaju nawet w innym terminie.
- Przed rokiem mieliśmy pełne trybuny. Chiny są ważne dla F1 ze względu na kibiców. Zawsze w Szanghaju odbywają się dodatkowe imprezy związane z Formułą 1. Gdybyśmy nie lecieli do Chin, to byłby wstyd dla nas samych. Byłaby to też kiepska informacja dla fanów. Jednak zdrowie jest najważniejsze. Mam nadzieję, że kraj opanuje sytuację związaną z koronawirusem - podsumował Wolff.
W tej chwili rozegranie Grand Prix Chin w kwietniu byłoby niemal niemożliwe. Z powodu problemów z koronawirusem do Państwa Środka nie latają samoloty wielu linii lotniczych. Ponadto tamtejsze władze zakazały organizacji imprez masowych.