W roku 2010 Renault nie miało samochodu, który pozwalałby regularnie walczyć o podia. Zespół przechodził przez fazę reorganizacji i znajdował się w dołku. Czasem jednak kierowca tej ekipy meldował się w czołowej trójce. Robert Kubica, bo o nim mowa, potrafił zrobić różnicę.
Tak było właśnie w Grand Prix Monako, jednym z najbardziej prestiżowych i najtrudniejszych wyścigów F1. Polak dojechał do mety na trzeciej pozycji. Przed nim znaleźli się tylko Sebastian Vettel i Mark Webber z dominującego wówczas w F1 zespołu Red Bull Racing.
Czytaj także: Kubica może pokazać w Monako trochę magii
- To był pokaz wirtuozerii ze strony Kubicy - skomentował Edd Straw na łamach "Autosportu".
ZOBACZ WIDEO Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!
Kubica bagatelizował jednak ten występ. - Nie powinienem był tego mówić, ale samochód bardzo mi pomógł. Zachowywał się bardzo przyjaźnie, jego zachowanie było łatwe do przewidzenia. Ten występ był czymś, czego oczekiwałem po naszych zimowych testach w Jerez, które wtedy mieliśmy - powiedział polski kierowca w rozmowie ze Strawem.
I to właśnie podczas zimowych testów Kubica odkrył, że model R30 może być na tyle przyjazny w prowadzeniu, że w określonych wyścigach może dawać szansę walki o coś więcej.
- W Jerez zjadłem kolację z członkami zespołu. Nagle powiedziałem do Gerarda Lopeza (ówczesny właściciel zespołu - dop. aut.) "co się stanie, jeśli będę na podium w Monako?". Wszyscy popatrzyli na mnie, jakbym był szalony. Chciałem się z nimi założyć o to, co było szalone, bo Renault zakończyło rok 2009 bardzo słabymi wynikami - dodał Kubica.
Potwierdzenie klasy Kubicy
Straw nigdy nie ukrywał swojej fascynacji Kubicą i życzył mu powrotu do F1. - Był zdolny do niesamowitych rzeczy. To nie przypadek, że najlepsze występy w roku 2010 zanotował na trudnych torach, jak Monako, Spa czy Suzuka. Daj świetnemu kierowcy przewidywalny samochód i zrobi niesamowite rzeczy - wspomniał w swoim tekście Brytyjczyk.
Najlepszym potwierdzeniem słów Strawa są wyniki Witalija Pietrowa w sezonie 2010. Rosjanin znacząco odstawał od Kubicy, choć dysponował identycznym samochodem. Podczas gdy Polak kończył kwalifikacje w Monako na drugim miejscu, jego kolega był dopiero czternasty.
Czytaj także: Claire Williams dostrzega potencjał W Series
- Tamten samochód nie był najszybszy w stawce, ale był prawdopodobnie najłatwiejszy w prowadzeniu z wszystkich w mojej karierze. Dawało mi to swobodę. Nie było żadnych niespodzianek. To pozwala ci odblokować coś ekstra. Większą wydajność, której nie możesz mieć w przypadku słabego pojazdu. Bo wtedy musisz zostawiać margines błędu na wypadek czegoś niespodziewanego, żeby nie doszło do wypadku - powiedział Kubica.
- Maszyna Renault wręcz zapraszała do tego, by dać z niej więcej. Nigdy nie zawodziła w trudnych chwilach. Na torach, gdzie kierowca może zrobić różnicę i wpłynąć na czas okrążenia, dobrze się spisałem - dodał.
Dla niektórych rozczarowanie
Nie wszyscy jednak zachwycali się wynikiem Kubicy. Polak w kwalifikacjach był drugi, a zaraz po starcie spadł za Vettela, który wykorzystał czystszą stronę toru i lepszą przyczepność. - Startowanie w Monako z drugiego miejsca jest najgorsze. To dobra pozycja, jeśli uda ci się ją utrzymać. Skończyłem wyścig jako trzeci i nie mogłem z tym nic zrobić. Musiałem to zaakceptować - ocenił Kubica.
Niektóre komentarze określające wynik Kubicy w Monako w roku 2010 rozbawiły Polaka. - To zabawne, że robisz coś wielkiego, ale niektórzy i tak mówią "byłeś dopiero trzeci?". A przecież, gdybym dwa czy trzy miesiące wcześniej powiedział, że będę na podium, to wszyscy patrzyliby na mnie jak na wariata - dodał polski kierowca.
Czytaj także: Chadwick chce awansować do F1 z Williamsem
Wydarzenia z roku 2010 pokazały, że Kubica i Renault, mimo ograniczonych zasobów, mogą stworzyć zwycięski duet. Kluczowy miał być kolejny sezon współpracy, który zaczął się od ustanowienia najlepszego czasu podczas zimowych testów w Walencji.
- Nie byłem częścią dalszej części projektu z powodu wypadku w 2011 roku, ale na pewno tamte Grand Prix Monako dało ogromny impuls zespołu. Notowaliśmy niesamowite rezultaty, jak na budżet który mieliśmy - wyjaśnił.
Samochód pełen wody i kolejny świetny występ
Kubica w trakcie swojej kariery wygrał wyścig w Kanadzie w roku 2008 w barwach BMW Sauber. Wtedy też osiągnął najlepszy wynik w mistrzostwach, kończąc sezon na czwartej pozycji. Jednak za swój najlepszy okres w F1 uznaje ten spędzony w Renault. Bo za kierownicą modelu R30 dokonywał kilkukrotnie rzeczy niemożliwych.
Równie rewelacyjny był jego występ na torze Suzuka w Japonii. Tam zakwalifikował się z trzecim wynikiem, a w późniejszym wyścigu jechał na drugiej pozycji. Aż na trzecim okrążeniu w jego samochodzie zepsuło się mocowanie tylnego koła i odpadł z rywalizacji. "Autosport" dał mu za ten występ notę 10 (w skali 1-10).
Czytaj także: Sebastian Vettel i list do Nikiego Laudy
- Suzuka to był najlepszy moment tego sezonu. Nikt nie wiedział, że w kwalifikacjach mieliśmy problem z podłogą. Samochód nie miał takiej siły docisku, jaki powinien mieć. Padał deszcz, sesja została przełożona na niedzielę. W sobotę zrobiliśmy tylko okrążenie instalacyjne. Samochód nabrał wody, bo dostała się przez nieszczelną podłogę. Gdy opuściłem garaż w Q1, to podłoga niemal rozpadła się na dwie części, a ja byłem bliski wypadnięcia z pojazdu - zdradził Kubica.
Ostatecznie Kubica uszkodzonym samochodem był w stanie pokonać większość stawki. - Renault próbowało to naprawić, ale w podłodze były dziury. W Q2 się poprawiłem, a w Q3 pojechałem jedno z najlepszych okrążeń w moim życiu. Powiedziałem ekipie, że samochód jest trudny w prowadzeniu, bo brakuje mu siły docisku. Był jednak przyjazny, dobrze zbalansowany. To ułatwiło mi robotę - podkreślił polski kierowca.
Inne realia
Jest rok 2019, Kubica wrócił do stawki F1 po ponad ośmioletniej przerwie. I otrzymał najgorszy samochód w całej F1. Williams dysponuje maszyną, która kierowcom nawet nie pozwala myśleć o walce o punkty. Model FW42 jest kompletnym przeciwieństwem R30, który prowadził się jak po sznurku i pozwolił Kubicy na demonstrację talentu.
- Tu nie ma magii. Jeśli masz samochód, który pozwala ci na szybką jazdę, to możesz to zrobić. Jeśli nie, możesz wykazać się na jednym czy dwóch okrążeniach, ale to o wiele trudniejsze. Łatwo byłoby mi wspominać moje dobre występy i odcinać kupony, ale to zawsze jest połączenie tego, jak jeździsz i czym dysponujesz w danej chwili. Na torach jak w Monako czy Japonii maszyna mocno pomaga - wyjaśnił Kubica.
Straw na łamach "Autosportu" zwrócił uwagę, że wspomnianych przez Kubicę obiektach różnicę robi też kierowca. I tak samo może być w nadchodzący weekend, mimo fatalnej konstrukcji Williamsa na sezon 2019.
- Kubica wraca do Monako jako inny człowiek. Wraca w samochodzie, który nie jest przyjazny dla kierowcy, który nie jest konkurencyjny jak Renault. Zakwalifikowanie się na innej pozycji niż ostatni rząd startowy byłoby dla niego tak samo dobre, a nawet przekraczało to, co osiągnął w roku 2010. To wręcz cofnęłoby Kubicę w czasie - podsumował dziennikarz z Wielkiej Brytanii.