George Russell i Robert Kubica ukończyli Grand Prix Australii na dwóch ostatnich pozycjach. Obaj kierowcy Williamsa nie dysponowali tempem, które pozwoliłoby im nawiązać walkę z rywalami. W przypadku Polaka dodatkowym problemem okazał się kontakt z Pierrem Gaslym w pierwszym zakręcie.
- To był ciężki dzień, ale można się było tego spodziewać. Dwa samochody na mecie to dla nas ważne osiągnięcie. Robert zaliczył pechowe pierwsze okrążenie, a gdy wypuściliśmy go na tor z nowym przednim skrzydłem, był w stanie pojechać naprawdę dobry wyścig - skomentował Dave Robson, starszy inżynier wyścigowy w Williamsie.
Czytaj także: Usterka w samochodzie Hamiltona
Brytyjczyk pochwalił też Russella, dla którego był to debiut w Formule 1. - Solidny weekend i wyścig w wykonaniu George'a. Nasi kierowcy powinni teraz zyskać pewność siebie. Pod względem operacyjnym, bazując na tym co mamy, zespół wykonał najlepszą możliwą robotę na tę chwilę - dodał Robson.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Kubica mógł wejść na szczyt. Wstępny kontrakt z Ferrari był już podpisany
Kubica zdradził, że nie tylko kontakt z Gaslym utrudniał mu jazdę w niedzielnym wyścigu. - To nie było łatwe Grand Prix, ale o tym wiedzieliśmy już przed startem. Zaczynaliśmy od twardej mieszanki opon, aby zdobyć doświadczenie. Mimo tego, zanotowałem naprawdę dobry start. Byłem w środku pierwszego zakrętu, gdy jeden z kierowców Red Bulla starał się uniknąć kontaktu i w efekcie dotknął mojego samochodu. To wymusiło pit-stop. Dodatkowo na trzecim okrążeniu odpadło mi lusterko, więc nie było łatwo ustępować miejsca podczas dublowania - wyjaśnił Polak.
Dla kierowcy bardzo ważne było to, że przejechał pełen dystans wyścigu. Po raz ostatni miało to bowiem miejsce w listopadzie 2010 roku w Grand Prix Abu Zabi, a opóźnienia w budowie nowego samochodu Williamsa doprowadziły do tego, że w trakcie zimowych testów Kubica nie miał okazji dokonać symulacji wyścigu.
- W samochodzie były pewne usterki i nie był w najlepszej formie. Wiem, że to zabrzmi dziwnie i nigdy bym nie pomyślał, że to powiem, ale było kilka pozytywów w tym występie. Przy okazji, chcę podziękować wszystkim w zespole za pracę - dodał.
Czytaj także: Najlepszy wyścig w karierze Bottasa
Z dojechania do mety ucieszył się też Russell. - Uniknąłem jakichś dramatów. Fizycznie czuje się dobrze. Rozczarowujące jest to, że jesteśmy tak daleko w tyle. Zrobiliśmy dodatkowy pit-stop, aby sprawdzić każdą z mieszanek opon. Tak to niestety wygląda, ale mamy sporo pracy do wykonania - stwierdził.
Brytyjczyk podkreślił, że nie jest zainteresowany wewnętrzną walką z Kubicą i chce wspólnie z Polakiem pchać Williamsa do przodu. - Musimy współpracować, aby naprawić sytuację zespołu. Walka z Robertem mnie nie interesuje. Mogę być jedynie dumny z siebie, bo podchodziliśmy do tego weekendu wiedząc czego możemy się spodziewać i osiągnąłem niemal wszystkie założone cele - podsumował.