W drugiej połowie 2016 roku doszło do zmiany właściciela Formuły 1. Za przejęcie królowej motorsportu Liberty Media zapłaciło aż 8 mld dolarów. Okazuje się, że Amerykanie nie odzyskają zbyt szybko zainwestowanych pieniędzy, bo dochody F1 spadają.
- Sytuację postrzegano w sposób klarowny. Sponsorzy mieli ustawiać się w kolejce i tylko mieliśmy czekać aż zadzwoni telefon. Kontrakty miały być podpisywane jeden za drugim. Tymczasem okazało się, że świat nie jest taki prosty, jakby się wydawało - powiedział Chase Carey, szef F1.
Czytaj także: Vettel może pójść drogą Schumachera w Ferrari
W podobnym tonie wypowiada się Greg Maffei, dyrektor generalny F1. - W dziedzinie sponsoringu mamy opóźnienia. Musimy popracować nad tym. Ten sektor okazał się bowiem trudniejszy niż zakładaliśmy. Pozostajemy jednak optymistami - stwierdził Maffei.
ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Powrót Kubicy to niesamowita historia. Ktoś nagra o tym film
Wpływ na niższe dochody F1 mają ostatnie wydatki Liberty Media. Amerykanie wydają coraz większe środki na organizację dodatkowych eventów, czego najlepszym dowodem jest środowa F1Launch. Była to pierwsza w historii wspólna prezentacja kierowców i zespołów przed startem nowego sezonu. Imprezę zorganizowano na Federation Square w Melbourne.
Ponadto w trakcie sezonu zaczęto organizować szereg imprez, które mają na celu zwiększyć popularność F1 i przyciągnąć do niej nowych kibiców.
Czytaj także: Praca w Red Bullu wre
Liberty Media znacząco zwiększyło też zaangażowanie F1 w świat social mediów. Konta na Twitterze czy Facebooku notują w tej chwili imponujące wzrosty. Z myślą o nich szykowane są specjalne grafiki, w mediach społecznościowych F1 możemy też zobaczyć dodatkowe materiały dedykowane kierowcom i zespołom.