Zapadła decyzja ws. prezydenta FIA. Zaskoczenie w F1

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Christian Horner (z lewej) i Mohammed ben Sulayem
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Christian Horner (z lewej) i Mohammed ben Sulayem

Mohammed ben Sulayem w ostatnich tygodniach został oskarżony o ingerowanie w sprawy F1, co mogło kosztować prezydenta FIA nawet utratę stanowiska. W środę zapadła oficjalna decyzja ws. przyszłości Emiratczyka.

W tym artykule dowiesz się o:

W ostatnich tygodniach do FIA dotarły dwie skargi przeciwko Mohammedowi ben Sulayemowi. W ubiegłym roku prezydent FIA miał ingerować w pracę sędziów podczas GP Arabii Saudyjskiej i naciskać na anulowanie kary dla Fernando Alonso. Później miał z kolei domagać się, by tor uliczny w Las Vegas nie otrzymał homologacji, co byłoby równoznaczne z odwołaniem wyścigu.

Sprawą ben Sulayema zajął się specjalnie wyznaczony w tym celu pracownik FIA, po czym zgromadzone materiały otrzymała komisja ds. etyki. Orzekła ona, że nie ma dowodów na niewłaściwe zachowanie Emiratczyka. Dochodzenie trwało 30 dni i obejmowało przesłuchanie 11 świadków.

"Po zapoznaniu się z wynikami dochodzenia komisja etyki jednomyślnie stwierdziła, że nie ma dowodów świadczących o jakiejkolwiek ingerencji Mohammeda ben Sulayema. Zarzuty wobec prezydenta FIA były bezpodstawne i przedstawiono ponad wszelką wątpliwość mocne dowody na poparcie decyzji komisji etyki FIA" - napisano w komunikacie prasowym FIA.
 
ZOBACZ WIDEO: Być albo nie być. Sezon prawdy dla Przemysława Pawlickiego

W niedawnej rozmowie z "GP Racing" prezydent FIA stwierdził, że homologowanie toru w Las Vegas było obowiązkiem federacji i gdyby chciał, aby obiekt w "mieście grzechu" nie otrzymał zielonego światła, to samodzielnie mógłby podjąć taką decyzję.

- Prezydent FIA jest tą osobą, która podpisuje homologację nowego toru i wszystkich pozostałych. Wspierałem obiekt w Las Vegas. Mogłem powiedzieć "nie", ale gdy tylko mój zespół stwierdził, że na torze jest bezpiecznie... poparłem to - wyjaśnił ben Sulayem.

Decyzja ws. ben Sulayema została przyjęta z pewnym zaskoczeniem w... Formule 1. Królowa motorsportu w ostatnich miesiącach ma na pieńku z prezydentem FIA. Między stronami powstał m.in. spór dotyczący organizacji sprintów, przyjęcia do mistrzostw nowego zespołu i wyceny F1. Dlatego w padoku miały się rozpocząć działania mające na celu odwołanie Emiratczyka z funkcji.

Czytaj także:
- Kolejny transfer w F1? "Nie chcę niczego żałować"
- "Szpieg" w Red Bullu. Ma raportować o wydarzeniach w zespole

Komentarze (0)