To on stoi za sukcesem Aston Martina. Podkupienie inżyniera daje efekty

Materiały prasowe / Aston Martin / Na zdjęciu: Dan Fallows
Materiały prasowe / Aston Martin / Na zdjęciu: Dan Fallows

Aston Martin to największa niespodzianka nowego sezonu F1. Brytyjczycy nagle stali się jedną z czołowych sił Formuły 1. Przyczynił się do tego Dan Fallows, o którego ekipa z Silverstone stoczyła batalię prawną z Red Bullem. Jak widać, było warto.

Aston Martin kończył ubiegły sezon na siódmym miejscu w klasyfikacji konstruktorów, a nowy rok rozpoczął jako druga siła Formuły 1. W królowej motorsportu rzadko zdarza się, aby którakolwiek z ekip wykonała tak nagły skok jakościowy. W przypadku Brytyjczyków nikt nie ma wątpliwości, że to zasługa Dana Fallowsa.

Wojna sądowa o inżyniera

Ceniony inżynier dołączył do Aston Martina już przed rokiem, po długiej batalii z Red Bull Racing, ale dopiero obecny model AMR23 jest pierwszym opracowanym w 100 proc. według jego wytycznych. Nowy dyrektor techniczny zespołu z Silverstone zastosował w nim patenty, które wcześniej można było dostrzec w maszynie "czerwonych byków".

- Tego, co Fallows miał w głowie, nie da się wymazać. Kopiowanie czyichś pomysłów nie jest zabronione, ale czy można odwzorować tak szczegółowo bolid rywala bez posiadania dokumentacji naszego samochodu? - pytał po GP Bahrajnu Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: butelki, petardy i noże. Przerażające nagranie z meczu

Przypadek Dana Fallowsa o jest o tyle szczególny, że miał on ważny kontrakt z Red Bullem do końca 2023 roku i zespół z Milton Keynes nie miał zamiaru oddawać go konkurencji. O talencie inżyniera dowiedział się jednak miliarder Lawrence Stroll, który przedstawił 49-latkowi ofertę nie do odrzucenia. W nowym otoczeniu Fallows mógł liczyć na gigantyczną podwyżkę, co przekonało go do zmiany pracodawcy.

Początkowo sprawa Fallowsa trafiła nawet do sądu, gdzie Aston Martin zamierzał walczyć o wcześniejsze zwolnienie inżyniera z kontraktu. Pierwsze orzeczeni było korzystne dla Red Bulla, ale w Milton Keynes zdali sobie sprawę, że z niewolnika nie ma pracownika. W zamian za rekompensatę finansową, Brytyjczyk otrzymał zgodę na przedwczesne odejście z firmy. Pracę w Aston Martinie rozpoczął jednak po wygaśnięciu zakazu konkurencji - w kwietniu 2022 roku.

Co ciekawe, Fallows już raz wywołał ogromne kontrowersje w padoku F1. W roku 2014 podpisaniem kontraktu z cenionym inżynierem pochwalił się McLaren, po czym ofertę stajni z Woking przelicytował właśnie Red Bull i w ten sposób Brytyjczyk zgodził się pozostać w dotychczasowych szeregach. Wówczas sprawa również rozbiła się o prawników, a McLaren był gotów dochodzić swoich praw w sądzie.

Połączenie Mercedesa z Red Bullem

Podium Fernando Alonso w GP Bahrajnu najpewniej nie było ostatnim w sezonie 2023. Hiszpan jest zachwycony nową ekipą i najprawdopodobniej po raz pierwszy w karierze podjął właściwą decyzję transferową. 41-latek nie myśli o walce o tytuł mistrzowski w tegorocznej kampanii, ale nie wyklucza, że będzie to możliwe w przyszłości.

Transfer Fallowsa sprawił, że w Silverstone powstała nietypowa maszyna. Łączy ona cechy Mercedesa i Red Bulla, czyli samochodów dwóch najlepszych ekip ostatnich lat. Brytyjczycy ściśle współpracują z niemieckim zespołem. Korzystają z silnika, skrzyni biegów i tylnego zawieszenia Mercedesa.

Aston Martin jest wielkim wygranym nowego sezonu F1
Aston Martin jest wielkim wygranym nowego sezonu F1

- Wykonali naprawdę dobrą robotę. Zatrudnili jednego człowieka z Red Bulla, któremu udało się sprawić, że bolid nagle stał się szybszy o 2 s. Rok temu Aston Martin był w kwalifikacjach w Bahrajnie na 17. i 19. miejscu - przeanalizował w "Osterreich" Toto Wolff, szef Mercedesa, który musi pogodzić się z faktem, że zespół kliencki jest szybszy od głównej ekipy.

- Wiedzieliśmy, że Alonso jest mocny i zmotywowany, ale nawet Stroll pokazał się z dobrej strony w Bahrajnie, a prowadził bolid ze złamanymi nadgarstkami i uszkodzonym palcem u nogi. To świadczy o tym, jak dobry jest to samochód. Nigdy nie widziałem takiego skoku jakościowego w F1 - dodał Wolff.

Sukces Aston Martina w F1 sprawił, że akcje firmy produkującej samochody zaczęły drożeć na giełdzie. Zaraz po GP Bahrajnu notowania Brytyjczyków wzrosły o 15 proc. - Mam nadzieję, że cena akcji nadal będzie rosła - zażartował Wolff, który zainwestował prywatne pieniądze w producenta brytyjskich samochodów i posiada udziały w Aston Martinie.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Ferrari obiecuje walkę z Red Bullem. Włosi widzą powody do optymizmu
Verstappen o konflikcie z Hamiltonem. "Wszystko jest całkiem jasne"

Komentarze (2)
avatar
gardener
8.03.2023
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Kilka lat temu skopiowali poprzedni bolid Merca i też na początku sezonu byli mocni. Kiedy przyszło go rozwijać to już była klapa