Na początku marca, ze względu na rosyjską agresję na Ukrainę i chęć odcięcia się od osób związanych z Władimirem Putinem, zespół Haas rozwiązał kontrakt z Nikitą Mazepinem. W ten sposób młody Rosjanin stracił miejsce w Formule 1. Syn oligarchy powiązanego z Putinem nie jest w stanie się z tym pogodzić, czego dawał wyraz w ostatnich miesiącach wielokrotnie. 23-latek m.in. założył fundację "We Compete As One", która ma pomagać zawieszonym rosyjskim sportowcom.
Jako że rodzina Mazepinów dorobiła się majątku za zgodą moskiewskiego dyktatora, została ona objęta sankcjami Zachodu i ma ograniczone możliwości podróżowania po Starym Kontynencie. Jednak jest mile widziana na Bliskim Wschodzie, dlatego też nikogo nie dziwi fakt, że Nikita wraz z ojcem Dmitrijem pojawił się na finale piłkarskich mistrzostw świata w Katarze.
Obserwowanie meczu Argentyny z Francją skłoniło Mazepina do refleksji. Rosjanin skrytykował nie tylko FIFA i Gianniego Infantino, ale też wiele krajowych federacji za łączenie polityki ze sportem. "Oglądam finał mistrzostw świata i myślę o tym, jak absurdalne rzeczy się dzieją, gdy polityka wdziera się do sportu. Widok Gianniego Infantino narzekającego na media i każdego, kto krytykuje kraj-gospodarza, to naprawdę moment zataczający koło" - napisał Rosjanin, odnosząc się do powszechnej krytyki Kataru za łamanie praw mniejszości seksualnych.
"W ostatnich latach niezliczone federacje sportowe i organy zarządzające zajmowały publiczne stanowiska w bieżących sprawach globalnych i zachęcały sportowców, by robić to również podczas zawodów. Teraz, próbując uspokoić nastroje gospodarzy, FIFA grozi ukaraniem graczy, którzy chcą wyrazić swoje poglądy polityczne chociażby przez założenie opaski. Politycy zaś biorą odwet na FIFA, nosząc opaski na rękach w celu poparcia graczy" - dodał były kierowca F1, nawiązując do zablokowanego pomysłu niektórych reprezentacji, by wychodzić na boiska z tęczowymi opaskami kapitańskimi.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: rzucał przez całe boisko. Pięć razy. Coś niesamowitego!
W swoim instagramowym wpisie Mazepin podkreślił, że stracił miejsce w F1 "z powodu wydarzeń niemających nic wspólnego ze sportem". Jego zdaniem, ostatnie wydarzenia z Kataru pokazują, że sport musi pozostać wolny od polityki. "Musimy wrócić do miejsca, w którym międzynarodowe zawody były czasem, w którym sportowcy mogli wchodzić w interakcję na uczciwych i neutralnych polach gry. Nie możemy ich wypychać do publicznej debaty. To jest sedno Karty Olimpijskiej" - ocenił.
Zdaniem Mazepina, zakaz startów dla wybranych grup doprowadził w przeszłości do "zniszczenia karier i marzeń utalentowanych i oddanych sportowców", a niektórzy zawodnicy zostali objęci sankcjami "wyłącznie na podstawie obywatelstwa". "Czas przyznać, że społeczność sportowa zgubiła się w tym wszystkim" - dodał.
"Postawienie na neutralność w przypadku sportowców nie jest sloganem czy wymówką. Jest to prawo, które ma dalekosiężne skutki, jeśli chcemy uniknąć wielu konfliktów i sprzeczności. Zostawmy nasze różnice i osądy za drzwiami, abyśmy mogli zyskać większe zrozumienie i akceptację siebie nawzajem podczas wspólnej rywalizacji. Na dłuższą metę usunięcie polityki ze sportu będzie służyło dobru wspólnemu w bardziej znaczący sposób" - podsumował Mazepin.
Co ciekawe, w wyścigowym świecie Rosjanie nie zostali objęci zakazem startów po wybuchu wojny w Ukrainie. FIA nakazała jedynie rosyjskim kierowcom i pilotom rywalizację pod neutralną flagą. Muszą oni również podpisać dokument o neutralności politycznej, krytykujący agresję na Ukrainę i wzywający do pokoju. Wielu zawodników z Rosji nie podpisało tego oświadczenia, nie chcąc zrywać z reżimem Putina. W ten sposób zamknęło sobie możliwość rywalizacji na arenie międzynarodowej.
Czytaj także:
Żona Toto Wolffa szefową ekipy F1? Huczy od plotek
"Tak bardzo się myliliśmy". Schumacher daleki poziomem od ojca