Charles Leclerc i Sergio Perez mieli po 290 punktów przed GP Abu Zabi, ale Monakijczyk miał na swoim koncie więcej wygranych wyścigów Formuły 1. Dlatego kierowca Red Bull Racing wiedział, że musi pokonać rywala z Ferrari, aby zdobyć wicemistrzostwo świata. Perez miał lepszą pozycję startową i obronił się przed atakami Leclerca na pierwszych metrach wyścigu.
Wydawało się, że Perez i Leclerc skorzystają z dwóch pit-stopów w GP Abu Zabi. Meksykanin jako pierwszy zjechał do mechaników, a wtedy Ferrari postanowiło nieco przedłużyć przejazd swojego kierowcy. To dało Leclercowi szansę na ukończenie wyścigu z jedną wizytą w alei serwisowej.
Po drugim pit-stopie Perez notował dobre czasy i stopniowo odrabiał straty do Leclerca, ale ostatecznie na mecie był gorszy o 1,322 s. W ten sposób przegrał wicemistrzostwo świata. Kierowca Red Bulla narzekał przy tym na Pierre'a Gasly'ego, który przyblokował go w samej końcówce wyścigu.
ZOBACZ WIDEO: Hit sieci. Siedział na trybunach, wziął piłkę i zrobił to
- Trochę tam straciłem. Sekundę albo więcej. Były tam niebieskie flagi, ale Gasly walczył o swoją pozycję. Trudno było mu odpuścić. Prawdopodobnie chciał mi zrobić miejsce i próbowałem się tam zmieścić, ale musiałem później ostro hamować, bo inaczej doszłoby do kontaktu - powiedział Perez w Sky Sports.
- W normalnych warunkach byłaby za to kara dla Pierre'a. Jednak to ostatni wyścig sezonu, więc po prostu cieszę się, że wracam do domu. Nie ma o czym dyskutować, czasem tak bywa - dodał meksykański kierowca.
Red Bull miał szansę, aby po raz pierwszy w historii F1 wygrać tytuł w klasyfikacji kierowców, konstruktorów, a do tego zająć dwie pierwsze pozycje w zestawieniu zawodników. Tak się jednak nie stało. - Tak działa ten sport, że raz wygrywasz, raz przegrywasz. Ferrari i Leclerc zaliczyli fantastyczny wyścig. Świetnie zarządzali oponami i pojechali lepiej niż my - podsumował Perez.
Czytaj także:
Najgorszy sezon Lewisa Hamiltona w karierze. Koniec zwycięskiej passy
Ford wejdzie do F1?! Zaskakujące doniesienia z padoku