Od piątku padok Formuły 1 żyje doniesieniami o złamaniu limitu wydatków przez Red Bull Racing. Podczas gdy w zeszłym sezonie zespoły mogły wydać maksymalnie 145 mln dolarów, "czerwone byki" miały przekroczyć dostępny pułap nawet o 10 mln dolarów. Miało to wpływ nie tylko na zwycięską kampanię Maxa Verstappena, ale też przygotowania do sezonu 2022.
FIA ma wydać oficjalną decyzję ws. audytów poszczególnych ekip F1 w połowie przyszłego tygodnia. Jednak szefowie Mercedesa i Ferrari już teraz zaznaczyli, że oczekują surowej kary dla Red Bulla, jeśli nieoficjalne doniesienia okażą się prawdziwe. Zespół z Milton Keynes twierdzi natomiast, że zmieścił się w limicie i nie wyklucza nawet podjęcia kroków prawnych względem rywali w związku z zniesławieniem.
Głos ws. głośnej afery zabrał Max Verstappen. - Wiem, skąd biorą się takie spekulacje. Wiem, jakie otrzymałem zapewnienia od zespołu i mu ufam. Inne ekipy zaczęły dyskutować, podczas gdy nie posiadają żadnych informacji. To trochę głupie. Lepiej niech się zamkną - powiedział kierowca Red Bulla, cytowany przez "The Race".
ZOBACZ WIDEO: Kto zawiódł w kadrze? Jemu mówimy "nie"
Limit wydatków w F1 obowiązuje od roku 2021, przez co do tej pory nie było przypadku, by doszło do jego przekroczenia. Regulamin stanowi, że w razie "drobnego naruszenia", czyli wydania o 5 proc. więcej niż pozwala dostępny pułap (ok. 7 mln dolarów), kary dla zespołu są stosunkowo niegroźne. Obejmują one grzywnę finansową albo ograniczenie budżetu w kolejnym sezonie.
W razie rażącego przekroczenia limitu wydatków, w grę wchodzą już surowe kary - wykluczenie z klasyfikacji kierowców i konstruktorów czy też dyskwalifikacja z poszczególnych treningów czy wyścigów.
Teoretycznie Max Verstappen może być nawet pozbawiony tytułu mistrzowskiego w sezonie 2021, ale taki scenariusz wydaje się mało prawdopodobny. - Nie poświęciłem zbyt wiele uwagi temu tematowi. To tylko plotki. Wiem za mało, aby to jakoś sensownie skomentować. Nie myślę o tym. Jestem dumny z mojego zespołu, że zrobił wszystko, aby spełnić wymogi określone przepisami - powiedział Lewis Hamilton, który przed rokiem przegrał walkę z Holendrem o tytuł.
- Mam pełne zaufanie do prezydenta FIA. Do tej pory zachowywał się on konsekwentnie i zdecydowanie w kwestii przestrzegania zasad. Regulamin to regulamin. Takie rzeczy mogą jednak wpływać na osiągi bolidu i musimy do tego podchodzić poważnie. Nie wiem, czy Red Bull złamał przepisy. Zobaczymy - dodał kierowca Mercedesa.
Czytaj także:
Wściekły Max Verstappen. Kosztowny błąd Red Bulla w kwalifikacjach
Afera rozsadza F1 od środka. Red Bull ma dość