W najbliższą środę FIA opublikuje wyniki audytów zespołów Formuły 1. Z nieoficjalnych doniesień wynika, że może to być sądny dzień dla Red Bull Racing. "Czerwone byki" miały przekroczyć dopuszczalny limit wydatków (145 mln dolarów) w sezonie 2021 aż o 10 mln dolarów. Minimalnie pułap finansowy przekroczył natomiast Aston Martin, co ekipa z Silverstone potwierdziła kilka tygodni temu oficjalnym komunikatem prasowym.
Christian Horner, szef Red Bulla, powiedział w Sky Sports, że nie ma wiedzy, aby jego zespół złamał regulamin finansowy w sezonie 2021. Sprawa jest bulwersująca, bo ekipa wywalczyła w ubiegłym sezonie tytuł w klasyfikacji kierowców - najlepszy okazał się Max Verstappen.
W padoku F1 od razu pojawiły się głosy, że FIA musi ostro potraktować Red Bulla. Szef Alfy Romeo mówił nawet o dyskwalifikacji zespołu z klasyfikacji konstruktorów. "Federacja odnotowała znaczące i nieuzasadnione spekulacje i przypuszczenia w tej sprawie. Powtarzamy, że analiza budżetów jest w toku. Proces ten będzie kontynuowany bez uwzględnienia jakiejkolwiek zewnętrznej dyskusji" - oświadczyła FIA w specjalnym komunikacie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "będę tęsknić". Kto tak powiedział do Federera?
Stanowczo na doniesienia ws. Red Bulla zareagowało Ferrari. - Nie jest tajemnicą, że dwa zespoły złamały limity budżetowe w roku 2021. Jeden w znacznym stopniu, drugi w mniejszym. To coś poważnego i oczekujemy, że FIA poradzi sobie z sytuacją we wzorowy sposób. Ufamy federacji w 100 proc. W ostatnich miesiącach często zajmowali zdecydowane stanowiska w innych kwestiach - powiedział Laurent Mekies w Sky Italia.
- Spodziewamy się pełnej przejrzystości i maksymalnych kar, tak abyśmy mieli pewność, że wszyscy ścigamy się według tych samych zasad, ponieważ przekroczenie limitu finansowego na osiągi i rozwój bolidu ma ogromne znaczenie - dodał dyrektor sportowy Ferrari.
Co należy rozumieć poprzez "maksymalne kary"? Regulamin stanowi, że Red Bullowi grozi wykluczenie z klasyfikacji konstruktorów, odebranie punktów, ograniczenie wydatków w kolejnym sezonie, a także wykluczenie z pojedynczych treningów czy wyścigów.
Limit wydatków zaczął obowiązywać w F1 w roku 2021, dlatego zdaniem Mekiesa bardzo ważne będzie pokazanie, że nowe przepisy działają i zespoły są karane za ich złamanie. - Odkładając to na bok, ważny aspekt tej sprawy jest taki, że FIA jest w stanie ustalić, że doszło do przekroczenia wydatków. Jeśli to się potwierdzi, to będziemy mieć potwierdzenie, że tych zasad wszyscy muszą przestrzegać - ocenił dyrektor sportowy Ferrari.
Regulamin nie przewiduje natomiast, by odebrać tytuł mistrzowski Maxowi Verstappenowi. Ferrari zresztą nie oczekuje takich działań. - Rozumiemy, że dla kibiców F1 problematyczne może być weryfikowanie wcześniejszych wyników. Jeśli nie możemy zmienić rezultatów, to przynajmniej musimy zadbać, by przyznano surowe kary wpływające na przyszłość - podsumował Mekies.
Czytaj także:
Mercedes oczekuje zdecydowanej reakcji ws. Red Bulla. Będzie kara?
Ferrari i Mercedes są wściekłe. Czy Verstappen może stracić tytuł?!