Czasy, gdy polski biathlonista był w czołówce Pucharu Świata i liczył się w walce o medale to odległa przeszłość. Ostatnim takim zawodnikiem był Tomasz Sikora, który w swoim dorobku ma trzy medale MŚ oraz olimpijskie srebro z Turynu 2006. Od tego czasu żaden reprezentant Polski nie zbliżył się nawet do czołowej dziesiątki. Sukcesem są jakiekolwiek punkty.
W tym sezonie zawody w czterdzieste kończyli już Konrad Badacz i Jan Guńka, a Marcin Zawół wyrównał strzelecki rekord Pucharu Świata. To, żeby zawodnicy ci dołączyli do szerokiej czołówki jest wciąż melodią przyszłości. I to odległej przyszłości.
Nasi zawodnicy są gotowi do rywalizacji w mistrzostwach świata. Cele, jakie są nimi postawione, to poprawa najlepszych tegorocznych wyników.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: można im pozazdrościć. Bajeczny urlop dziennikarki i piłkarza
- Na zbliżających się mistrzostwach świata w głównej mierze będą nas reprezentować zawodnicy, którzy nadal są juniorami, więc dla nich te zawody wciąż są zdobywaniem doświadczenia. Głównym celem jest zaprezentowanie się na miarę swoich możliwości i próba poprawienia swoich wyników z wcześniejszych zawodów w tym sezonie - powiedział nam trener kadry narodowej Rafał Lepel.
Szkoleniowiec nie ukrywa, że u jego podopiecznych brakuje stabilizacji. I to będzie najważniejsze zadanie na tych mistrzostwach, które 7 lutego rozpoczną się w Novym Meście. Jeden nieudany start może mieć wpływ na cały czempionat.
- Dotychczasowe starty w tym sezonie pokazują potencjał drużyny na przyszłość, zawodnicy poprawili swoje najlepsze miejsca w Pucharze Świata. Zrobiliśmy krok do przodu, ale wciąż brakuje nam stabilizacji, ponieważ mieliśmy też słabsze momenty w Pucharze Świata - dodał Lepel.
Czytaj także:
Dwa razy ósmy. Tyle zarobił Zniszczoł w Willingen
Polak skrzywdzony? Thurnbichler wskazał, kto za tym stoi