W tym artykule dowiesz się o:
Najciekawszy od lat sezon w Enea Ekstralidze dobiegł końca. Nie brakowało w nim emocjonujących spotkań i zaskakujących rozstrzygnięć. Wielu zawodników błysnęło formą, a inni zdecydowanie obniżyli loty. Wszystkie wydarzenia zakończonych rozgrywek podsumował ekspert portalu SportoweFakty.pl Bartłomiej Czekański, który pokusił się o nominacje w następujących kategoriach: MVP Sezonu, Największe Objawienie, Najlepszy Obcokrajowiec, Najlepszy Junior, Największe Rozczarowanie, Najlepszy Trener, Najlepszy Transfer, Najgorszy Transfer, Najlepszy Mecz, Największa Niespodzianka (drużyna), Największe Rozczarowanie (drużyna), Najbardziej Pozytywne Wydarzenie, Największy Skandal. Zachęcamy do zapoznania się z typami naszego eksperta. MVP Sezonu
: Jarosław Hampel Bartłomiej Czekański: Indywidualny pierwszy wicemistrz świata, trochę fuksem dzięki kontuzji Emila Sajfutdinowa, ale za to lider polskiej Ekstraligi pod względem średniej punktowej. We wspaniałym stylu wrócił po ciężkiej kontuzji nogi. Znaczy, ma charakter. Do szybkich startów (i wcale nie musi i nie powinien ich kraść, jak to ma w zwyczaju) dołączył umiejętne ataki na trasie, czy to po małej, czy dużej. Kontuzjowanemu Iversenowi na GP założył nożyce, że aż ręce same składały się do oklasków. Czasem gubi się z ustawieniami sprzętu, lecz potrafi wyciągać wnioski, dzięki czemu po początkowych niepowodzeniach kończy zawody z niezłym wynikiem. Inteligentny, sympatyczny człowiek, acz w Lesznie mają mu za złe odejście do Falubazu oraz to, że miał siły jechać w GP, a nie np. w meczu ligowym (syndrom Pedersena?).
Jest już gotowy, by zostać IMŚ. Niestety, jeśli Darcy Ward zapatrzy się na Taia Woffindena i zacznie poważnie brać życie, speedway i siebie samego, to będzie nie do zatrzymania. Pokazał to Hampelowi na meczu Polski z Mistrzami Świata w Lublinie. Przejechał obok "Małego" niczym obok szkółkowicza.
Największe Objawienie: Paweł Przedpełski Bartłomiej Czekański: Sensacyjny debiutant. Poprzednio był w cieniu bracholi Pulczyńskich. A tu proszę, strzelał w Ekstralidze dwucyfrówki na zawołanie i ratował tyłek porozbijanemu Unibaksowi (np. w Lesznie czy we Wrocławiu, ale nie tylko). Zastanawia mnie jedynie to, że w zawodach młodzieżowych był dużo słabszy niż w lidze, nawet dość przeciętny. Czyżby na ligę podstawiano mu jakiś supermotor?
Ciekawe, jak pojedzie w przyszłym roku, skoro tak wysoko zawiesił sobie poprzeczkę? Następne miejsca dla Artur Czai i… wrocławskich juniorów, którzy w drugiej części sezonu pod ręką coacha Piotra Barona i mechanika Alka Krzywdzińskiego zrobili bardzo duży postęp. A wcześniej byli tak lekceważeni.
Najlepszy Obcokrajowiec: Niels Kristian Iversen Niels Kristian Iversen: Duńczyk drugi raz z rzędu ma rok konia. I jest coraz lepszy. Widać, długo dojrzewał. To już nie ten facet, z którego ciągnąłem w swoich felietonach łacha, gdy cieniował w Falubazie. Aż mi prezes Dowhan z trenerem Piotrem Żyto wręczyli klubową koszulkę "Moto Myszy" z napisem Iversen na plecach. Druga średnia w Ekstralidze. Komplet za kompletem. Kąsek transferowy, lecz pewnie pozostanie w Staleczce G. Myślałem też o Woffindenie, który wyskoczył niczym diabełek z pudelka i miałby jeszcze większą średnią, gdy nie kontuzja. Jednak Iversen był równiejszy.
Najlepszy Junior: Patryk Dudek Bartłomiej Czekański: Kiedyś pisałem, że przyszłością naszego żużla są Maciek Janowski oraz bracia Pawliccy. I zdania nie zmieniam. Po tym sezonie, kiedy na Patryka spadł prawdziwy złoty deszcz, muszę go dopisać do tego grona, aczkolwiek nie podobał mi się jego start w DPŚ. Był przeciętny. Miał szybkie starty, lecz teraz lepszy jest na trasie. Prezentuje świetną wygimnastykowaną sylwetkę na motorze, choć twierdzę, że to nagłe schodzenie w lewo w dół czasem go hamuje. Ciekawe czy sobie tak dobrze poradzi w gronie seniorów, jak Maciek Janowski.
Największe Rozczarowanie: Antonio Lindbaeck Bartłomiej Czekański: Miał być, obok Zagara, zbawieniem Startu Gniezno, a nie łapał się nawet do składu. Ten Afro-Brazylio-Szwed miał być Hamiltonem speedwaya, a nie jest, poza kilkoma przebłyskami w poszczególnych turniejach GP. W polskiej Ekstralidze też nie jechał tak jak od niego tego oczekiwaliśmy, mimo że to ostry zawodnik. Jego otoczenie tłumaczy go, że cierpi na "ADHD dla dorosłych". Złośliwi podpowiadają, że w Polsce takie schorzenie leczy się esperalem. Tych niewypałów i niewybuchów naszych ligach było znacznie więcej np. Jurica Pavlic, mistrz Europy (pod nieobecność Emila, Tai’a i Tomka) Martin Vaculik, co to mu formę odebrał cykl GP (nie śmiejcie się, tak kiedyś było z Artiomem Łagutą czy Woffindenem), Nicki Pedersen za swój egoizm, troszkę zawiedli też Michael Jepsen Jensen (a uważałem go za największy żużlowy talent), Krzysztof Buczkowski, który z reprezentanta kraju stał się znowu… pierwszoligowcem, Greg Hancock, a nawet po trosze Grisza Łaguta i ciut ciut , ale jego tłumaczy śmierć ojca.
20. miejsce Krzyśka Kasprzak pod względem średniej w Ekstralidze to chyba też nie jest szczyt marzeń tego zawodnika i jego kibiców. Że o Lindgrenie, czy Okoniewskim już nie wspomnę. Ułamek, kontuzjogenny Nermark (Sparta go teraz kusi)... itd. Generalnie, więcej było tych którzy dali ciała niż tych, którzy zimą mogą chodzić z podniesionym czołem. Nawet ja, bo przez chorobę odjechałem ledwie 3-4 treningi w tragikomicznym stylu (mój świetny mechanik Darek Pałubiński w dobrej wierze założył mi ligowy ostry gaźnik Blixta i nie potrafiłem sobie z tym poradzić).
Najlepszy Trener: Piotr Baron Bartłomiej Czekański: Mówi się, że największym cwaniakiem od prowadzenia i motywowania drużyny jest Marek Cieślak, a najlepszy w szkoleniu młodzieży jest Jasiu Ząbik. Słusznie. Ale w polskim żużlu pojawił się człowiek, który te wszystkie cechy połączył. Piotr Baron. Potrafi zmotywować nawet uważany za kiepski team do jazdy ponad umiejętności i umie wychować zawodnika od początków w szkółce. Każda jego uwaga jest trafna i cenna. Umie stworzyć sympatyczną atmosferę w samej drużynie jak i wśród kibiców. Ten facet, tak naprawdę, dopiero startuje jako trener, a pod jego szczęśliwą ręką Maciek Janowski został IMŚJ (kibice wrocławscy tęsknią za swoim "Magikiem", z wzajemnością, ostatnio na treningach tamtejszych żużlowców - amatorów jechali jego tato Piotr i brat Wojtek, a więc…), Woffinden IMŚ, choć nikt na niego nie liczył, Jędrzejak niespodziewanie IMP, a wcześniej Sparta zdobyła MPPK. To u niego życiówkę pojechali Jędrzejak (w ub. roku) i teraz "Woffy". Z nudnego startowca Ljunga zrobił walczaka, a niechciany w Lesznie Batchelor okazał się prawdziwym ekstraligowym gwiazdorem. Ma szesnastą średnią 2,044 pkt., podczas, gdy najlepszy "Byk" Piotr Pawlicki jest dwudziesty drugi z 1,929 punktu na bieg. Nic dziwnego, że Unia chce go teraz z powrotem, lecz ponoć on zamierza zostać we Wrocku, choć to oczywiście jeszcze nie przesądzone.
A czy ktoś jeszcze oczekiwał od Zbyszka Suchecki dwucyfrówki w Ekstralidze? A on potrafił tego dokonać! Na początku sezonu wszyscy śmiali się z wrocławskich juniorów, że są tacy ciency. A oni u siebie wygrali po 5:1 z Czewą i Unibaksem! Patryk Dolny przywiózł za plecami Hancocka, zaś jego imiennik Malitowski wygrał trzy turnieje, w tym prestiżowy Memoriał Romanka, gdzie złoił skórę m.in. Nickiemu Pedersenowi! Udane występy wrocławian w imprezach juniorskich pokazały, że trzeba już się z nimi liczyć. To robota także Barona, Tomka Skrzypka i majstra Alka Krzywdzińskiego. No i Betard Sparta co chwila ucieka spod topora. Wiem, że tysięczny raz obrazi się na mnie nadwrażliwy na swoim punkcie Marek Cieślak, bo przecież to on jest "Narodowym". Uznanie mu się należy, lecz DPŚ zdobyliśmy dzięki defektowi Pedersena, a po ligowy medal "Polewaczkowy" (najśmieszniejsze, że to akurat jemu i Wrockowi psują się polewaczki) z osłabioną Unią Tarnów sięgnął wygrywając z Włókniarzem rozbitym psychicznie i pozbawionym kontuzjowanego Sajfutdinowa. Baron teraz jest na fali i jest number one!
Najlepszy Transfer: Jarosław Hampel Bartłomiej Czekański: Ktoś powie: co to za sztuka, przecież Jarek od lat jest czołowym żużlowcem Ekstraligi i GP. Tylko, że w ubiegłym sezonie nabawił się koszmarnej kontuzji nogi, która w zasadzie wisiała jedynie na skórze. Dotąd "Mały" słynął z tego, że bardzo długo się goił. Tym razem w miarę szybko wrócił na tor. Z marnymi efektami. A Jednak Falubaz mu zawierzył. I dzisiaj ma Kinga Ekstraligi! Artiom Łaguta także mocno się odbudował u Cieślaka w Tarnowie.
Najgorszy Transfer: Nicki Pedersen Bartłomiej Czekański: W zeszłym roku, choć sam był genialny, spadł z Wybrzeżem z Ekstraligi. Teraz z Marmą. Taki Jonasz. I egoista. Jedzie Nicki z daleka, na nikogo nie czeka. Przez to wiele wyścigów, które kreowały się na 5:1 dla Rzeszowa, kończyły się wynikiem 3:3. Złamał rękę, ale wolał z tą kontuzją jeździć w GP, a nie w meczach ligowych Marmy. Nie pozwolił na ZZ-etkę za niego. Sfaulowany we Wrocławiu przez Batchelora w arcyważnym wyścigu zamknął gaz i grzecznie dojechał do mety w rytmie pamparampam. Jestem pewien, że w GP po czymś takim ścigałby Australijczyka, żeby przemielić go na mączkę. Tu nawet nie protestował i nie przeklinał. Miał to gdzieś. Każdy prezes polskiego klubu, który go kupi na sezon 2014 będzie pośmiewiskiem.
Najlepszy Mecz: Półfinał play-off Dospel Włókniarz - Unibax Bartłomiej Czekański: W tym sezonie dzięki m.in. KSM-mowi mieliśmy wiele wspaniałych, zaciętych spotkań, gdzie było dużo walki na torze, a wynik rozstrzygał się w biegach nominowanych. Nawet Gniezno potrafiło u siebie ograć Unibax, a na wyjazdach siać postrach u miejscowych faworytów. Ale nigdy nie było takiej dawki emocji dobrych i złych, radości i łez rozczarowania, co w rewanżowym meczu play-off pomiędzy Czewą, a Unibeksem.
Ta pierwsza została pokrzywdzona przez złe decyzje sędziowskie, ale głównie w pierwszym spotkaniu w Toruniu. I ta niesamowita szarża Griszy Łaguty w rewanżu!!! Hitchcock by tego nie wyreżyserował. Ktoś złośliwie powiedział: A Stępniewski potrafił! My oczywiście z taką spiskową teorią dziejów się nie zgadzamy. Nie obwiniamy tu o i jakąkolwiek ingerencję toruńskiego szefa Ekstraligi, lecz być może ktoś był nadgorliwy i bardzo chciał mu się przypodobać? Kto wie?
Największa Niespodzianka: Betard Sparta Wrocław Bartłomiej Czekański: Czy trzeba to uzasadniać? Chyba nie. Pojechali lepiej niż potrafili. Zwłaszcza u siebie, bo na wyjazdach bywało różnie: wygrana w Lesznie postawienie się w Toruniu, czy wstydliwa klęska w Gorzowie. Ale trener Piotr Baron nastawiał ich na wygrywanie u siebie i wszystko przygotowywał ku temu perfekcyjnie. Gdyby nie kontuzja Woffindena, a przez to porażka na Olimpijskim z Gorzowem, to może nie byłoby tak nerwowo.
Specjalne zachwyty nad Startem Gniezno, który był jeszcze słabszy od Sparty, a wygrał u siebie z Unibeksami i na wyjazdach napędzał stracha faworytom! I to postawa Startu jest najlepszym alibi dla utrzymania KSM-u!
Największe Rozczarowanie: PGE Marma Rzeszów Drużyna z takim składem i stabilna finansowo nie miała prawa spaść, a spadła. O Nickim Pedersenie już pisałem wcześniej. W zasadzie poza Gregiem Walaskiem wszyscy zawiedli. A i jemu zdarzały się dziwne przypadki w ważnych wyścigach, jak wyjęcie wyłącznika zapłonu. Jednak po facecie, który w świetle kamer kiedyś wywinął orła na dojeździe do startu, wszystkiego można się spodziewać. Ktoś powie, że młody Sówka swoje zrobił. Ja jednak po nim spodziewałem się już więcej. Carl Blomfeldt na krzesełku w parku maszyn, cały team w jednakowych koszulkach, jakbyśmy mieli do czynienia z mistrzem świata. A nie mieliśmy. I pani Marta. Bez pieniędzy państwa Półtoraków rzeszowski żużel to II liga. Z drugiej strony, ludziska opowiadają mi, że ona chce być sponsorem, prezesem, menedżerem, trenerem i mechanikiem w jednym. Na razie jeszcze tylko nie siada na motor i nie gotuje zawodnikom. Zresztą nie umie, gdyż jak mi kiedyś wyznała, nie chce eksperymentować na rodzinie, żeby jej nie potruć. Dlatego jest z dala od garów. Podobno decyduje nawet, czy do klubowego biura zakupić czerwone czy niebieskie długopisy. Niestety, nie zawsze ma czas, by podpisać zamówienie, więc długopisów nie ma wcale. To taka anegdota obrazująca sytuację.
Teraz pani Marta nie chce być już prezesem. Będzie rządzić z tylnego fotela? A szkoda, bo ona po prostu nie zna się na żużlu. Z jednej strony jest naiwna jak każda baba, przepraszam za słowo, i wierzy takiemu Nickiemu Pedersenowi, że na torze Smoczyka nie da się pojechać (a "Dzik" w jednym z późniejszych wywiadów - chyba jako inteligentny inaczej - rzekomo wyznał, że wtedy rano obudził się w Lesznie i stwierdził, że z tą swoją opuchniętą ręką nie da rady zasuwać na szlace), a z drugiej Marta jest też okrutna jak każda baba, znów przepraszam za słowo. Ostatnio jeden z jej zawodników (Okoniewski? - bo nie mogę sobie przypomnieć) wyżalił się mediom, że pani Półtorak nie odbiera od niego telefonów. Na rozpaczliwe mejle Lee Richardsona też nie odpowiadała…
Najbardziej Pozytywne Wydarzenie: Finał SEC w Gdańsku Pierwszy finał "polskich" IME w Gdańsku przeprowadzonych przez toruńską firmę One Sport Marketing i Adama Krużyńskiego z Nice’a. Kasa do wzięcia z toru była większa niż w GP, do tego transmisja na cały świat w Eurosporcie (5 milionów oglądalności!). I zrobiła się dzicz. Kości trzeszczały. To było szaleństwo na torze.
Na drugim miejscu arcyciekawy finał IMP w Tarnowie, a na trzecim fajny mecz Polska - "Mistrzowie Świata" w Lublinie. Brawo Lublin. Brawo organizatorzy: Marek Kępa i mój przyjaciel Krzysiek Cugowski, który przez dwa lata śpiewał (ryczał) we wrocławskim zespole "Cross", a ja wtedy właśnie pisałem o muzyce, a nie o sporcie. Jeździłem z nimi na trasy. Spaliśmy w jednym pokoju. I pamiętam jego ulubione powiedzonko: Gut mamut! Jako rockowcy nie byliśmy grzeczni, lecz szczegółów nie zdradzę.
Największy Skandal: Unibax w finale ligi Bez dwóch zdań finałowa rejterada Unibaksu z Zielonki, "bo bez Golloba nie ma sensu". Generalnie skandali i afer w polskim żużlu ostatnio (i nie tylko) mamy dostatek, np.: drakońskie grzywny dla Unii Leszno i innych za byle co, walkower Rzeszowa w Lesznie, fatalne sędziowanie w półfinałowym dwumeczu Unibax - Czewa, nieznajomość regulaminu przez arbitra i jury (casus Czai), bezczelne żądania "Aniołów" obustronnego walkoweru oraz 100 tysięcy złotych odszkodowania od Falubazu, ociąganie się Komisji Orzekającej Ligi z karami za ten finałowy skandal, (słuszny) bunt prezesów klubowych przeciw PZM, ogromne długi klubów, zamieszanie wokół regulaminów, w tym wokół KSM itd… dzieje się, a Polska się śmieje z żużla.
Kolegium, sorry, Komisja Orzekająca wreszcie nałożyła kary. Też byłem przeciwny degradacji "Aniołów" z Ekstraligi, bo za co karać ich kibiców, którzy - akurat w tym przypadku, bo wyzywania Golloba im nie daruję - byli niewinni oraz zawodników. 2,4 miliona zł grzywny to sporo, jeśli to prawda, że pan Karkosik na żużel przeznacza co roku 3 mln zł. Ale "Anioły” sobie z tym poradzą. Na biednego nie trafiło. 12 punktów w plecy na sezon 2014 jest dokuczliwe, ale też nie bardzo mnie przekonuje, gdyż rywalizacja winna się rozstrzygać na torze, a nie przy zielonym stoliku.
Kara dla Kryjoma? Jemu po prostu powinno się obciąć jaja, bo i tak nie są mu potrzebne. Jacek Gajewski, gdyby nadal był menago Unibaksu - co stwierdził w mediach - wbrew naciskom "rady nadzorczej" odjechałby te zawody w Zielonce, ja też. Kryjom jednak dał się złamać swoim przełożonym i skwapliwie wykonał ich bezsensowne polecenia. Chętnie od niego odpocznę w żużlu. Nie nazwałbym więc go kozłem ofiarnym, którego teraz trzeba jakoś bronić. Uważam jednak, że ludzie, czy pan, który wydał (wydali) rozkaz odwrotu toruńskiej drużyny z Zielonej (jeżeli oczywiście wydał) i zniszczył mistrzowską fetę powinien (powinni) zostać usunięty dożywotnio z polskiego sportu. Ale bogatego nikt nie ruszy, prawda Panie Stępniewski? Tak miniony sezon w najlepszej lidze świata podsumował ekspert portalu SportoweFakty.pl Bartłomiej Czekański. Czy zgadzacie się z poszczególnymi nominacjami? Zachęcamy do dyskusji w komentarzach. Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!