Żużel. Indywidualne Mistrzostwa Australii ponownie silnie obsadzone. Sprawdź grono faworytów!

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W najbliższy czwartek rozpoczną się pierwsze żużlowe zmagania w 2024 roku. Będą to Indywidualne Mistrzostwa Australii, które potrwają do 13 stycznia. Ich obsada prezentuje się interesująco. Sprawdziliśmy, kto należy do grona największych faworytów.

1
/ 7

Jaimon Lidsey - nie startował w 2023 roku 

W ubiegłym roku indywidualnego mistrza świata juniorów z 2020 zabrakło w czempionacie z powodu kontuzji. Teraz 24-latek jest zdrowy i z miejsca stał się jednym z kandydatów do wysokiego miejsca. W końcu mowa o jednym z czterech Australijczyków startujących w PGE Ekstralidze i jednym z pięciu, którzy reprezentowali kraj w ostatnim Drużynowym Pucharze Świata. Co więcej, pod koniec grudnia w Mildurze zajął drugie miejsce w Jason Lyons Solo Trophy, za to w Banyo na przedmieściach Brisbane wygrał bardzo dobrze obsadzony turniej z okazji 100-lecia żużla. W obu imprezach zgubił w sumie tylko dwa punkty.

2
/ 7

Sam Masters - 14. miejsce w 2023 roku 

Udział tego zawodnika w poprzedniej rywalizacji w Australii ograniczył się do występu w pierwszej rundzie w Gillman, gdzie w półfinale zanotował upadek i doznał urazu wykluczającego go z dalszej walki. Złoty medalista z roku 2017 (w poprzednich dwóch latach miał srebro - przyp. red.), gdy skutecznie wykorzystał brak największych gwiazd, musiał więc obejść się smakiem i odłożyć swoje ambicje o dwanaście miesięcy. Niewątpliwie w Mastersie można upatrywać jednego z tych, którzy mogą pomieszać szyki najwyżej notowanym lewoskrętnym.

3
/ 7

Chris Holder - 8. miejsce w 2023 roku 

Z pewnością nie ma za sobą udanego sezonu. Tak naprawdę od niepowodzenia zaczął go właśnie w tych mistrzostwach, ponieważ dość szybko wypisał się z rywalizacji o najwyższe lokaty, jeżdżąc bez wyrazu. Z kolei już w kwietniu doznał poważnego urazu kręgów szyjnych i na tor powrócił dopiero w połowie lipca. Wskoczył wprawdzie do kadry na DPŚ, lecz był w niej głównie rezerwowym. Trzeba szczerze przyznać, że mało kto powoli wierzy, że indywidualny mistrz świata z 2012 i pięciokrotny indywidualny mistrz kraju wróci jeszcze do dawnej formy.

4
/ 7

Brady Kurtz - 5. miejsce w 2023 roku 

Sensacyjny triumfator IM Australii z roku 2016, kiedy okazał się najlepszy w wieku zaledwie 20 lat. Później było jeszcze srebro (2018) i więcej krążków na krajowym podwórku nie wywalczył. Niemniej jest w gronie tych, którzy będą liczyć się w batalii o czołowe miejsca. Tory w ojczyźnie zna doskonale, a przed rokiem z dobrym skutkiem ścigał się w cyklu ze złamanym żebrem, więc warto zwrócić na niego uwagę. Kurtz, mimo że w Polsce nie jeździ od kilku sezonów w PGE Ekstralidze, ma sporo do zaoferowania w 1. Lidze, gdzie jego jazdę przyjemnie się ogląda.

5
/ 7

Rohan Tungate - 4. miejsce w 2023 roku 

Jedyny złoty medal wywalczony w tych mistrzostwach w 2018 roku przypadał na jego coraz lepszy okres jazdy w Europie. Na naszym kontynencie zaczął bowiem coraz bardziej zaznaczać się w ligach, choćby polskiej na jej drugim poziomie. Od tamtej pory, gdy jeździ w Australii, zawsze melduje się w czubie klasyfikacji generalnej. Tungate stara się przylatywać na antypody i brać udział w mistrzostwach, ponieważ wie, że otwiera to przed nim szansę na to, by zawalczyć o bilet do Grand Prix. Wszak w latach 2021-2022 awansował do Challenge'u.

6
/ 7

Max Fricke - 3. miejsce w 2023 roku 

Stały bywalec IM Australii, a że od kilku ładnych lat należy do grona najlepszych żużlowców w tym kraju, jego kolekcja medalowa może robić całkiem spore wrażenie. W końcu 27-latek ma zdobyte po trzy złote i brązowe krążki. Nie ma wątpliwości, że chciałby odzyskać mistrzowski tytuł i tym zacząć drogę powrotną do cyklu Grand Prix. O dyspozycję Fricke'a w ogóle nie ma się co martwić, ponieważ w grudniu w Mildurze na turnieju Jasona Lyonsa zajął pierwsze miejsce, a kilka dni później w Banyo na zawodach z okazji 100-lecia żużla uplasował się na drugim.

7
/ 7

Jack Holder - 1. miejsce w 2023 roku 

Z czołówki w swojej ojczyźnie był do stycznia ubiegłego roku jedynym bez mistrzostwa na koncie. To się zmieniło po szturmie w finałowej rundzie w Brisbane, gdzie wykorzystał szansę, jaką stworzył mu Jason Doyle. Młodszy z Holderów pomknął po tytuł i - jak się potem okazało - przypadku nie było w tym żadnego, bo zanotował najlepszy sezon w życiu. O mało nie zdobył brązowego medalu w Grand Prix, udanie spisywał się również w PGE Ekstralidze. Nie można więc określić go inaczej niż głównego faworyta styczniowych zmagań w Australii.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)