Młodzieżowcy częstochowskiego Włókniarza nie rozpoczęli sezonu w PGE Ekstralidze wedle oczekiwań i oni sami zdają sobie z tego sprawę. Tym bardziej pozytywnym zaskoczeniem była postawa Mateusza Świdnickiego w starciu Włókniarza ze Spartą.
Wychowanek Lwów zaczął od wygranej w biegu młodzieżowym, a później dołożył kolejną "trójkę" pokonując m.in. Taia Woffindena. W ostatnim swoim starcie przywiózł podwójne zwycięstwo razem z Leon Madsen, dzięki czemu gospodarze odskoczyli mistrzom Polski na dziesięć punktów.
- Bardzo się cieszę, że udało mi się zrobić fajną liczbę punktów. Naprawdę bardzo dużo pracy z teamem włożyliśmy w to, aby do tego meczu się przygotować. Były w tym tygodniu trzy treningi i oraliśmy, ile się da. Sprawdziliśmy chyba wszystkie rozwiązania i myślę, że wybraliśmy najlepszy motocykl - mówił po zawodach w rozmowie z WP SportoweFakty Świdnicki, który zdobył 9 punktów z bonusem w pięciu startach.
ZOBACZ WIDEO Tai Woffinden w sportach walki? "Ogłoszę szczegóły niebawem"
- Fajnie, że się udało, ale jedna jaskółka nie czyni. To dla mnie motywacja do dalszej pracy. Na pewno w samozachwyt po tym meczu nie popadnę. Z doświadczenia wiem, że jeden mecz jest "spoko", a w następnym można nie zdobyć punktów wcale. Będę dalej ciężko pracować i eliminować błędy - dodał młodzieżowiec Włókniarza.
Częstochowianie wygrali wysoko z mistrzami Polski. - Jest to budujące, tym bardziej, że nie mieliśmy dobrego wejścia w sezon - przyznał Mateusz Świdnicki. - Tym niemniej, jak już wspomniałem, ja na pewno nie będę wpadał w samozachwyt. Świętować można po sezonie. Po meczu może jakaś pizza, ale od poniedziałku znowu ciężka praca i treningi oraz regeneracja - uzupełnił.
W końcu sprzymierzeńcem Włókniarza był domowy tor. Gospodarze wyglądali na zespół, który od początku zawodów jest do niego dobrze spasowany. - Zacznę od tego, że ja nigdy z teamem na tor nie narzekamy. Zawsze staramy się dopasować. Jaki jest tor, na takim musimy jeździć i jest on równy dla wszystkich. Mogę natomiast przyznać, że to, co było podczas meczu było bardzo zbliżone do tego, co mieliśmy na treningach. Wiadomo, że ciężko zrobić kropka w kropkę to samo, ale owal był fajnie przygotowany. Podziękowania dla trenera Lecha Kędziory, że dopilnował tego. Fajnie też, że temperatura zrobiła się żużlowa i nie jeździmy przy dwóch stopniach Celsjusza - skomentował Mateusz Świdnicki.
Za tydzień zielona-energia.com Włókniarz Częstochowa uda się do Gorzowa na starcie z tamtejszą Moje Bermudy Stalą. Wspomnienia ze stadionu im. Edwarda Jancarza Mateusz Świdnicki ma bardzo dobre, bo rok temu w ligowym meczu wygrał z Bartoszem Zmarzlikiem.
- Jedziemy tam po to, aby wygrać, bo po to się ścigamy. Do Gorzowa pojedziemy zmotywowani i podbudowani zwycięstwem, ale jednocześnie z pokorą, bo to tylko sport i wynik może być różny. Mogę jednak zagwarantować, że motywacji nam nie zabraknie - zapewnił junior klubu z Częstochowy, który został wybrany "Rajderem meczu" niedzielnej potyczki.
Czytaj również:
- Włókniarz może być jeszcze mocniejszy? Zaskakujące słowa Kacpra Woryny
- Bolesna porażka na własnym torze. Trener Apatora zwala winę na wszystko, tylko nie na przygotowanie toru