Po prawdziwej klęsce organizacyjnej w 2015 roku w kolejnych latach turnieje cyklu Grand Prix w stolicy Polski okazały się udane pod każdym względem. "Napakowany jak kabanos" PGE Narodowy z atmosferą święta sportu, reklamą dla dyscypliny i przede wszystkim świetnym ściganiem na torze.
W 2017 roku kibiców podrywali się z krzesełek niejednokrotnie, ale z pewnością na stojąco można było oglądać popisową jazdę w wyścigu kończącym trzecią serię startów. Taki speedway można oglądać w nieskończoność.
Już sama obsada tej gonitwy była znakomita. Pod taśmą ustawili się: Jason Doyle, Maciej Janowski, Fredrik Lindgren i Tai Woffinden. Grubo ponad 50 tysięcy fanów mocno liczyło na Polaka, ale ten tym razem został na końcu stawki po przegranym starcie i nie wiele mógł zdziałać na dystansie. Z kolei najlepsze miejsce do oglądania tego, co zrobili Australijczyk ze Szwedem, miał Brytyjczyk wiozący za sobą Janowskiego.
Doyle wygrał start i był pierwszy, jednak momentalnie do ataków przeszedł Lindgren. Obydwaj przez bite cztery okrążenia zamieniali się miejscami, tocząc twardy, ale fair pojedynek na warszawskim torze. Woffinden jechał ich dość blisko, lecz nie miał za bardzo możliwość włączenia się w tym rozdaniu w walkę o trzy punkty.
Lindgren prezentował się w tamtym momencie sezonu wprost fenomenalnie, puentując całe zawody zwycięstwem, na które złożyła się też wygrana we wspominanym przez nas wyścigu. Reprezentant Szwecji po GP Polski był samodzielnym liderem klasyfikacji cyklu, ale to Doyle został potem królem sezonu, bo też to on sięgnął po złoty medal.
Zobacz fenomenalny bój Doyle'a i Lindgrena w Warszawie:
CZYTAJ WIĘCEJ:
Perfekcyjny Huckenbeck tuż przed metą! Pokazał, jak wyprzedzać na tym torze [WIDEO]
Kołodziej i Madsen dali kibicom radość. GKM miał czego żałować! [WIDEO]