Żużel. Syn legendy wraca do Stali po 26 latach przerwy. W Gorzowie będzie dużo pracy

Facebook / Na zdjęciu: Piotr Rembas
Facebook / Na zdjęciu: Piotr Rembas

Piotr Rembas po 26 latach przerwy wraca do Stali Gorzów. Wychowanek żółto-niebieskich oficjalnie będzie mechanikiem klubowym juniorów i U-24. W rzeczywistości pracy może być dużo więcej, dla Rembasa to powrót do domu po długich latach.

Piotr Rembas chociaż jest wychowankiem, w Stali Gorzów startował tylko do 20. roku życia. Jest to syn legendy tego klubu - Jerzego Rembasa, który w latach 1972-1989 zdobył 2 646 punktów dla Stali i miał 12 sezonów ze średnią ponad 2 punkty na bieg (dwukrotnie przekraczał średnią 2,6). Piotr Rembas tak wielkiej kariery jak ojciec nie zrobił, jednak startował w klubach z Łodzi, Opola, Ostrowa Wielkopolskiego i Piły, zaliczając na torach łącznie przez 20 lat. Później przez 10 lat pomagał Stevenowi Mauerowi, zawodnikowi Wolfe Wittstock, który próbował też swoich sił w innych klubach ligi polskiej.

Powrót po latach

Wychowanek Stali wraca do klubu po 26 latach przerwy. - Ostatni mój kontrakt ze Stalą był w 1995 roku. Miałem wówczas kontrakt jako zawodnik i pracowałem też u sponsora. Od 1996 roku jeździłem w klubie z Łodzi i później też było kilka klubów. W 2011 roku skończyłem jazdę i od tego czasu byłem już u rodziny Mauerów. W teamie byłem jako kierowca, mechanik i trener naraz - wspomina Rembas w rozmowie z WP SportoweFakty.

Ze względu na osobę jego ojca, na pewno apetyty były większe. - Apetyty były wyższe, ale była to przede wszystkim przygoda, nie wielka kariera. Na pewno cieszę się, że mogłem pojeździć i kontynuować rodzinną tradycję. Oczywiście nie z takimi skutkami jak ojciec, ale nie było źle - ocenił.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Cellfast Wilki Krosno z najtrudniejszym kalendarzem na start sezonu w eWinner 1. Lidze?

- Wtedy były inne czasy, nie było takiej nagonki w internecie. Teraz, gdybym źle pojechał zawody byłaby masakra, wtedy tak źle nie było. Mój ojciec był zawodnikiem innego formatu, ja byłem zwykłym ligowcem. Był piąty podczas IMŚ na Wembley w czasach, gdy Polacy nie mieli dojścia do sprzętu. Wtedy pomógł Edward Jancarz, który jako jeden z nielicznych miał takie możliwości. Tych czasów nie ma co porównywać, poza sprzętem jedzie też zawodnik - zauważył Piotr Rembas.

Ze Stalą były żużlowiec zdobył medale DMP, MDMP oraz MMPPK. - To było już dawno i mocno tego nie rozpamiętuje. Najwięcej medali było w zawodach młodzieżowych. Jako junior w Stali miałem taką sytuację, że było naprawdę wielu zawodników i nawet trzeba było rywalizować o miejsce w czwórce na MDMP, teraz ciężko o juniorów - przyznał.

Historia w pewnym sensie zatoczyła koło. - Jak jeździłem w Stali i odchodziłem z tego klubu, to moim trenerem był właśnie Stanisław Chomski. Gdy byłem w szkółce, trenował mnie jeszcze Krzysztof Grzelak, ale później był to właśnie nasz wieczny trener Chomski, który przeżył niejednego żużlowca. Zapowiada się dobra współpraca - zauważył Piotr Rembas.

Dekada u Mauerów

Jak wspominał Piotr Rembas, przez 10 lat pracował u Stevena Mauera. Żużlowiec ten przed przystąpieniem Wolfe Wittstock do polskiej ligi, zaliczył epizody w drużynach z Piły, Opola i Rawicza.- To mi starczało, nie myślałem by szukać. W ubiegłym sezonie podczas, gdy Steven miał kontuzję, jeździłem jako trener Wolfe, ale nie myślałem wcześniej o regularnie pracy trenerskiej - zaznaczył nowy pracownik Stali.

Przez lata wychowanek klubu z Gorzowa pracował w Niemczech, jednak nigdy nie przeniósł się tam na stałe. - Od zawsze mieszkam w Gorzowie, po prostu dojeżdżałem. Z mojego miejsca zamieszkania do warsztatu Stevena miałem 200 kilometrów, więc nie było tragedii, w 2,5 godziny byłem w domu. Dlatego też byłem tam tak długo - ocenił.

Odmowa licencji dla klubu z Niemiec nie miała wpływu na decyzję Rembasa. - Ja wiedziałem, że nie będę pracował w Wolfe Wittstock od września-października, więc nie było wtedy wiadome czy dostaną licencję czy nie - przyznał.

Na zdjęciu: Piotr Rembas
Na zdjęciu: Piotr Rembas

Liczne obowiązki w Gorzowie

Oficjalnie Piotr Rembas, to mechanik klubowy juniorów i U-24. Nie oznacza to jednak, że tylko do tego będzie się ograniczała jego praca. - Na pewno jednak stworzyła się okazja, że mogłem wrócić do Gorzowa, by wrócić jako pomocnik do zawodników U-24 i juniorów. Mam też papiery instruktorskie i mogę pojechać w zastępstwie Piotra Palucha na jakieś zawody. Wcześniej byłem ciągle poza Gorzowem, przez 10 sezonów siedziałem u Stevena Mauera, a teraz będę zajmował się większą liczbą zawodników, poskładać motory. Wszystko jest dla mnie nowe - zauważył.

- Można tak powiedzieć, że przypomnę się kibicom. Muszę wszystko przygotować, by motocykle nie defektowały. Ja nie chcę wychodzić przed szereg i uświadomić komuś kto co ma robić, ale jak ktoś będzie potrzebował porady, będę do usług. Zawsze trzeba się dostosowywać do każdego środowiska, bo przyzwyczaiłem się do tego, co było w Wittstocku - dodał Rembas.

W gorzowskim zespole jest jeszcze dwóch mechaników. - Nie jest odgórnie powiedziane, że jestem przyspawany do konkretnego elementu. Nie jestem jako jedyny mechanikiem, są jeszcze Paweł Nizioł i Henryk Romański, który zajmuje się silnikami. Trzeba się jakoś uzupełniać. To logiczne, że czasami jest więcej pracy w jednym aspekcie, czasami w innym. Tego jest bardzo dużo, bo przecież dochodzą zawody w klasie 250 cc. Dla mnie to nowość, plusem jest to, że będę na miejscu - cieszy się Piotr Rembas.

Nowemu pracownikowi Stali spodobała się idea Ekstraligi U24. - Trzeba dawać szanse różnym zawodnikom, by znaleźć coś innego w żużlu i by nie było jednej elity, tylko więcej. Nawet u nas są Norweg czy Fin i kto wie, może odpalą? Na razie jeszcze nie widziałem ich na oczy, to młodzi zawodnicy i gdy stworzono obok PGE Ekstraligi tę inicjatywę, to Stal potrzebowała kogoś do pomocy. Więcej będę mógł powiedzieć po sezonie - podsumował.

Czytaj także: 
KSM skruszy ligowy beton? 
Wrócił i od razu stanął na podium

Źródło artykułu: