[b]
Dawid Franek: WP SportoweFakty[/b]: W przyszłym sezonie czeka cię więcej pracy, bo faza play-off zostanie rozbudowana. Jesteś zwolenniczką nowego systemu walki o medale?
Anita Mazur, dziennikarka Eleven Sports: Nie miałam jeszcze okazji pracować w takim systemie, bo zdecydowano się go zmienić w roku, w którym pojawiłam się przy speedwayu. Dla żużlowych pasjonatów na pewno fajnie, że będzie tych meczów więcej. Obawiam się jedynie, patrząc na składy drużyn, o to, że możemy nie emocjonować się tak bardzo walką o fazę play off, jak to było w minionym roku. Żużel to jednak dość przewrotny sport i mam nadzieję, że się pozytywnie zaskoczymy.
Sezon 2021 był pierwszym, kiedy stosowano przepis U24. Jak oceniasz wprowadzenie tej regulacji?
Przed rozgrywkami na pewno nie byłam zwolenniczką tego przepisu. Owszem, świetnie pojechał Robert Lambert czy Dominik Kubera. Jednak są to na tyle klasowi zawodnicy, że nawet gdyby nie przepis U24, to myślę, że poradziliby sobie wśród najlepszych. Nie wszystkim jednak on pomógł. Jestem ciekawa jak poradzą sobie zawodnicy w nadchodzącym roku, szczególnie Patrick Hansen, który w 1. Lidze zachwycał swoją postawą.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Mecze w poniedziałki? Ekspert komentuje: "Silniejszy będzie dyktował warunki"
Minione rozgrywki upłynęły pod znakiem dominacji Betard Sparty Wrocław. W lidze widzieliśmy wiele ciekawych spotkań. Któryś z meczów zapadł ci szczególnie w pamięci?
Na pewno finał PGE Ekstraligi, zawodnicy Wrocławia i Lublina stworzyli wspaniałe widowisko, trzymające w napięciu praktycznie do samego końca. Życzyłabym sobie, żebyśmy w sezonie 2022 oglądali jak najwięcej takich spotkań.
Niedawno Patryk Mirosławski z Eleven Sports opublikował listę osób pracujących przy transmisjach żużlowych w sezonie 2022. Jesteś wśród osób prowadzących studio. Czy jest jeszcze szansa, że pojawisz się w parku maszyn w roli reporterki?
Od trzech sezonów, odkąd pokazujemy PGE Ekstraligę w Eleven Sports, jestem odpowiedzialna za prowadzenie studia. W naszym żużlowym teamie mamy przypisane role, jednak czasami zdarzały się sytuacje, kiedy ja, czy Marcelina byłyśmy reporterkami. Na pewno była to fajna odmiana, dla mnie powrót do parku maszyn, po chwilowym rozbracie, wywołał bardzo pozytywne emocje. Super było znów znaleźć się w centrum wydarzeń. Bardzo się cieszę, że do naszego teamu dołączyło dwoje świetnych reporterów - Joanna Cedrych i Tomasz Lorek. W przyszłym sezonie to oni przejmują park maszyn.
Po dołączeniu doświadczonych osób w branży będziecie tworzyć dream-team dziennikarski.
Miło mi to słyszeć. Tworzymy zgrany team, a Patryk Mirosławski postarał się, aby jeszcze bardziej wzmocnić nasz zespół.
Jak patrzysz na swój całokształt pracy dziennikarskiej, to lepiej czujesz się w roli prowadzącej studio, czy też reporterki? Bo na początku kariery medialnej sprawowałaś głównie tę drugą funkcję.
Zaczynałam od bycia reporterką i myślę, że to jest świetna droga, żeby się rozwijać krok po kroku. W obu rolach czuję się bardzo dobrze, uwielbiam swoją pracę, i tyle samo frajdy sprawia mi prowadzenie studia, jak przeprowadzanie wywiadów w parku maszyn. Kiedy prowadzisz studio, musisz być świetnie przygotowany i skupiony cały czas. Musisz być gotowy w każdej chwili "wejść na antenę", nie tylko kiedy trwa przerwa między biegami, ale gdy wydarzy się na torze coś, co powoduje chwilowe przerwanie zawodów. Myślę, że kluczowy jest tu dobór gości do studia. Jednym z moich ulubionych, ale z tego co widzę, również i widzów, jest Grzegorz Walasek, który doskonale sprawdza się w tej roli. Zdarzają się jednak goście, których trzeba trochę bardziej ciągnąć za język, więc tu też nasza rola, by umiejętnie poprowadzić rozmowę.
Praca w parku maszyn natomiast ma trochę inną specyfikę, masz zdecydowanie więcej rozmówców do wyboru, z tym, że często panujące tam emocje nie pomagają. Każdy zawodnik przeżywa je na swój sposób, myślę, że ważne jest po prostu ludzkie podejście i swego rodzaju wyczucie, kiedy można podejść i poprosić o rozmowę, a kiedy lepiej poczekać, aż te emocje trochę opadną.
Wspomniałaś o Grzegorzu Walasku. W jego wypadku chyba trzeba się zgodzić, że rozmowa toczy się zawsze "poza scenariuszem".
Dokładnie tak. Myślę, że przez to kibice uwielbiają słuchać Grzegorza. Zawsze rzeczowo, w punkt, z humorem. Można by powiedzieć, że to trochę taki głos środowiska, Grzesiek nie gryzie się w język, mówi to, o czym wielu zawodników myśli, jednak nie każdy jest w stanie powiedzieć o tym głośno. Na pewno dodaje transmisjom kolorytu i takich ludzi w telewizji brakuje. Grzegorz to top, jeśli chodzi o żużlowych ekspertów, świetnie wpisuje się w naszą ekipę i mam nadzieję, że będziemy dalej kontynuować współpracę.
W tym roku minęło 10 lat, odkąd pracujesz w mediach. Nadal towarzyszy ci taka sama trema jak wtedy? Zważywszy na fakt, że pracuje się przy transmisjach najlepszej żużlowej ligi świata.
Na początku oczywiście stres był ogromny. Nowe doświadczenie, nowi ludzie, kamera i to wszystko działo się na żywo. Wiedziałam, że nie ma miejsca na najmniejszy błąd. Dzisiaj ta trema nie jest już tak duża, jednak w tej pracy stres towarzyszy Ci zawsze. Nie jest on paraliżujący, wręcz przeciwnie, wyzwala adrenalinę i pozwala Ci wejść na wysokie obroty. Ja najbardziej stresuję się, kiedy słyszę odliczanie wydawcy, tuż przed wejściem na antenę. I nieważne czy to jest pierwsze, czy ostatnie studio w sezonie. Lubię ten stres, tę adrenalinę, bo to świadczy tylko o tym, że praca wciąż sprawia Ci ogromną ekscytację.
W minionym okresie transferowym kilka klubów znacząco się wzmocniło. Kto ci najbardziej zaimponował?
Myślę, że Apator Toruń. Patryk Dudek i Emil Sajfutdinow to są dwie turbo strzelby. Jestem ciekawa, na którym miejscu torunianie zakończą przyszły sezon, bo wiele zależy zawsze od juniorów, a tej kwestii zdecydowanie największą siłą będą dysponować Motor Lublin i Włókniarz Częstochowa. Nikogo jednak nie należy skreślać, być może młodzieżowcy Apatora pozytywnie nas zaskoczą.
Trzeba docenić również Jakuba Kępę za transfer Maksyma Drabika do Motoru Lublin. Myślę, że dla tego chłopaka to idealne miejsce na powrót do ścigania. W Lublinie panuje świetna atmosfera, prezes ma bardzo dobre relacje z zawodnikami, więc z pewnością Maks otrzyma pełne wsparcie i zaufanie. Jestem przekonana, że będzie równie dobrze spisywał się na torze, jak przed zawieszeniem, a być może nawet będzie jeszcze lepszym zawodnikiem.
Okres transferowy przyniósł nam także dopływ "świeżej krwi" do PGE Ekstraligi. Mam na myśli zawodników, którzy przychodzą z eWinner 1. Ligi. Czy postawy któregoś z nich jesteś szczególnie ciekawa?
Wspomniałam wcześniej o Patricku Hansenie, ale w jego przypadku jestem przekonana, że będzie zdobywał sporo punktów. Najbardziej ciekawi mnie postawa Davida Bellego. Myślę, że Francuz zaskoczy na plus. Sporo osób twierdzi, że Fogo Unia Leszno się mocno osłabiła, ale wcale tak nie musi być. David Bellego powinien dać sobie radę, a Unia może namieszać.
Beniaminkiem ligi w przyszłym roku będzie Arged Malesa Ostrów. Zespół złożony jest z bardzo doświadczonych zawodników i ten model sprawdził się w 1. Lidze. Teraz jednak poprzeczka idzie zdecydowanie wyżej. Działacze wykonali dobry ruch, stawiając na starszych zawodników?
Myślę, że to jest olbrzymi ukłon w stronę żużlowców, którzy wywalczyli awans. To jest na swój sposób "romantyczne podejście" do sportu, a trzeba przyznać, że w dzisiejszych czasach trudno się z takim spotkać. W Ostrowie wszyscy są ze sobą zżyci, zawodnicy świetnie znają ostrowski tor, a nad wszystkim czuwa trener Staszewski. Ta koncepcja może wypalić w sposób pozytywny. Dużo obiecuję sobie po nowym nabytku, Chrisie Holderze. Wydaje się, że po wielu latach spędzonych w Toruniu zmiana otoczenia może mu wyjść tylko na dobre. Będę trzymać kciuki za ostrowian.
Czytaj także:
Większa PGE Ekstraliga to więcej meczów. KSM skruszy ligowy beton
86. urodziny legendy Włókniarza. Bez Stanisława Rurarza nie byłoby wielkiego częstochowskiego żużla