Przypomnijmy, że bydgoszczanom udało się ściągnąć Mateja Zagara, Adriana Miedzińskiego, Kennetha Bjerre i Romana Lachbauma. Poza tym klub pozyskał Olega Michaiłowa i Przemysława Koniecznego, a także zatrzymał Daniela Jeleniewskiego i Wiktora Przyjemskiego.
Nic więc dziwnego, że bydgoszczanie są uważani za jednego z faworytów do awansu. Prezes Jerzy Kanclerz zbudował bardzo mocną drużynę i przekonuje, że udało mu się ściągnąć większość zawodników, na których mu zależało. Szef Abramczyk Polonii żałuje tylko, że nie udało się doprowadzić do transferu jednego żużlowca.
- Jest jeden zawodnik, który u nas nie wylądował, a naprawdę mi na nim zależało. To Krzysztof Buczkowski - mówi nam Kanclerz. - Rozmowa została przeprowadzona, zanim pojawiły się pomysły z transferami Kennetha Bjerre, Adriana Miedzińskiego czy Mateja Zagara. Stwierdziłem, że Krzysztof bardzo by się przydał. Dodatkowym atutem było to, że mieszka blisko Bydgoszczy. Niestety, podjął inną decyzję, którą należało uszanować - dodaje prezes.
Kanclerz ma zresztą swoją teorię, dlaczego transfer Buczkowskiego nie doszedł do skutku. Przypomnijmy, że 35-latek zdecydował się ostatecznie na podpisanie kontraktu ze Stelmetem Falubazem Zielona Góra.
- Mówimy o zawodniku, który ma ekstraligowe aspiracje. Kiedy z nim rozmawiałem, to Krzysztofowi zapewne się wydawało, że Stelmet Falubaz ma solidniejsze fundamenty niż Abramczyk Polonia. My byliśmy wtedy w powijakach, bo krótko po stracie Wadima Tarasienki i Davida Bellego, a zielonogórzanie takich kłopotów nie mieli. Dziś Krzysztof mógłby podjąć już inną decyzję, gdyby znał nasz skład. Wybrał na tamten czas zespół, który miał największe szanse na awans - podsumowuje Kanclerz.
Zobacz także:
Staszewski o transferze Holdera
Miedziński namawiał prezesa na Zagara
ZOBACZ WIDEO Żużel. Mocne słowa Cegielskiego. Jest odpowiedź Przewodniczącego GKSŻ