Temat Bartłomieja Kowalskiego cały czas trafia na tapet, bo wokół zmiany barw klubowych przez młodzieżowca nie brakowało kontrowersji. Jedna z nich dotyczy ekwiwalentu za wyszkolenie, który, wedle przepisów, nie należał się Eltrox Włókniarzowi Częstochowa.
To w tym klubie przez trzy lata zainwestowano w Kowalskiego największe środki i de facto to właśnie Włókniarz miał rzeczywisty wpływ na jego rozwój. Częstochowski klub liczył na 240 tysięcy złotych z tytułu ekwiwalentu, ale został z niczym. Bartłomiej Kowalski oficjalnie jest bowiem wychowankiem krakowskiej Wandy, a w ogóle przygodę z żużlem zaczynał w UKS Jaskółki Tarnów, a później był w szkółce Janusza Kołodzieja.
We Włókniarzu byli rozgoryczeni faktem, iż nawet część naprawdę sporych pieniędzy zainwestowanych w młodzieżowca się nie zwróci. Swoje spojrzenie na sprawę ma Marian Maślanka, były prezes częstochowskiego klubu.
- Przepisy mówią jasno, jak wygląda kwestia ekwiwalentu. Tu trzeba się zabezpieczyć w momencie podpisywania kontraktu. Życie różne warunki dyktuje i młodzieżowiec w pewnym momencie może chcieć zmienić klub. Ten dotychczasowy, który w niego inwestował, powinien otrzymać pieniądze z tytułu szkolenia, ale to trzeba wpisać w kontrakt - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty Maślanka.
Z jego wypowiedzi można wywnioskować, iż nie skłaniałby się on do ogólnych zmian przepisów. To rolą klubu powinno być zadbanie o własny interes. - Myślę, że to musi być zawarte w kontraktach przez te kluby, które rzeczywiście szkolą danego zawodnika. Od razu, zaraz na początku kariery juniora. To wtedy należy określić długość kontraktu i ekwiwalent za wyszkolenie. Jeżeli obie strony się pod tym podpiszą, wówczas nie będzie żadnych niedomówień - podkreślił stanowczo były szef Włókniarza.
Zobacz również:
-> Najman drwi z prezesów PGE Ekstraligi. "Jakim prawem robią nagonkę?"
-> Abramczyk Polonia mogła być nawet mocniejsza! Prezes chciał jeszcze jednego zawodnika z PGE Ekstraligi
ZOBACZ WIDEO Żużel. Rafał Dobrucki kręci nosem! Poszło o zagranicznego juniora