Zrobiła to jako pierwsza Polka. Potem dostała skandaliczną propozycję

Instagram / Na zdjęciu: Klaudia Szmaj
Instagram / Na zdjęciu: Klaudia Szmaj

Klaudia Szmaj dokonała historycznego wyczynu, który klub jednak szybko zniweczył. Padały żenujące propozycje: od matrymonialnych po rady, by motocykle woziła koleją. Na szczęście udało się jej wyzwolić z tego chorego układu.

Klaudia Szmaj to pierwsza Polka, która zdobyła żużlową licencję. Szybko i skutecznie wybito jej jednak żużel z głowy. - Gdybym była wtedy mądrzejsza o te wszystkie doświadczenia, z pewnością ta krótka i burzliwa kariera potoczyłaby się inaczej - mówi dziś była już zawodniczka, spełniająca się obecnie w zupełnie innej, znacznie bardziej odpowiedzialnej roli.

Polka na żużlu

Był lipiec 2013 roku, kilka miesięcy po pierwszej - nieudanej - próbie uzyskania żużlowej licencji. Wtedy na przeszkodzie stanęła typowa "świeca". W drugim podejściu Klaudia Szmaj zaliczyła oba etapy egzaminu praktycznego, przebrnęła też teorię. Efekt: uzyskała licencję "Ż".

ZOBACZ WIDEO Jakub Miśkowiak: Wejdziemy do czwórki i pokażemy jacy jesteśmy silni

To certyfikat uprawniający do startu w oficjalnych zawodach. 17-letnia wówczas sportsmenka z podwrocławskiej Żórawiny dokonała tego jako pierwsza Polka w historii tego sportu.

- Mocno się denerwowałam, ale zdołałam pokonać stres. Dziękuję serdecznie rodzinie oraz innym ludziom, którzy mi pomogli. Spotkałam się z ogromną życzliwością. Wszyscy mnie dopingowali i wspierali. Jestem bardzo zadowolona. Spełniłam jedno z marzeń i przede mną kolejne, chyba jeszcze trudniejsze kroki - mówiła na gorąco Szmaj.

O wychowance Stowarzyszenia Miłośników Miniżużla "Orlęta" Bąków zrobiło się bardzo głośno. Szansę na marketingowy zysk zwietrzył Falubaz Zielona Góra, który zaproponował jej kontrakt. Gdyby teraz dostała ofertę umowy z tego klubu, z pewnością nie złożyłaby pod nią podpisu.

Maskotka Falubazu

To, że Klaudię Szmaj ściągnął do siebie właśnie Falubaz Zielona Góra, nie było żadnym zaskoczeniem. Ten klub przez lata uchodził za zdecydowanego marketingowego lidera w polskim żużlu. Ba, z promocją wychodził także poza speedway.

Kuzynka reprezentanta Polski Macieja Janowskiego, na dodatek ładna i zdolna, to było coś, co miało się przełożyć na częstsze pojawianie się zielonogórzan w mediach. I tak faktycznie było.

Falubaz dzięki Szmaj zyskał potężną promocję, wszak losami filigranowej blondynki interesowały się największe media w Polsce. Sama zawodniczka dostała za to możliwość treningów obok najlepszych zawodników w kraju, pod skrzydła wziął ją też jeden ze sponsorów.

Została też uczestniczką Teamu Lotto, gdzie była uczennicą Piotra Protasiewicza (celem programu była pomoc "mistrza", polegająca na przekazywaniu wiedzy i swoich doświadczeń "uczniowi").

To, w połączeniu z możliwością startów w oficjalnych zawodach z mężczyznami, było dla Szmaj jak sen. Tyle że w miarę upływu czasu pojawiły się zgrzyty.

Na zdjęciu: Klaudia Szmaj
Na zdjęciu: Klaudia Szmaj

Skandaliczna propozycja

- Prawda jest taka, że w wyniku pewnej afery, z dnia na dzień, zaczęłam być traktowana jak jakiś pachoł - żaliła się Szmaj w rozmowie z WP SportoweFakty. Opisywała, że źle ją traktowano, że z umowy z LOTTO nie dostała ani grosza. - Zrobiła się gęsta atmosfera w klubie. Doszło nawet do renegocjacji mojego kontraktu. Wtedy usłyszałam wiele przykrych słów - opowiadała.

Zawodniczka wspomina też, jak prezes Falubazu - niby żartem - zasugerował jej małżeństwo z zawodnikiem Falubazu Zielona Góra, Aleksandrem Łoktajewem. To otworzyłoby mu drogę do polskiego obywatelstwa, o które się starał.

- Raz padło to stwierdzenie publicznie, na wigilii klubowej. Przy całej grupie mężczyzn pan Robert Dowhan stwierdził, niby żartem, żebym wzięła ślub z zagranicznym zawodnikiem Falubazu. Wszyscy w śmiech, a ja z tej uroczystości wyszłam, bo zrobiło mi się bardzo przykro. Jakiś czas później klub ponowił propozycję - relacjonowała.

Do tego przy okazji jednej z rozmów usłyszała, że skoro nie chcę się przeprowadzić do internatu do Zielonej Góry, będzie woziła motocykle podmiejską kolejką, a gdy renegocjowała kontrakt i podała stawkę za punkt, usłyszała, że "klub to nie bank i nie daje pożyczek".

- Po tych słowach chciałam już tylko rozwiązać umowę. Zgłosiłam sprawę do Ekstraligi Żużlowej, ale Komisja Orzekająca Ligi odrzuciła mój wniosek. Przygoda z Falubazem nie miała już jednak sensu. Hasło bank ubodło mnie tak samo, jak wcześniej propozycja małżeństwa, czy sugestia, bym woziła motory koleją - komentowała Szmaj.

Sam klub nie chciał wchodzić w słowną wojenkę z byłą zawodniczką. - Życzymy jej powodzenia. Może w innym klubie jej talent żużlowy zostanie dostrzeżony. My ją zapamiętamy jako inteligentną i ładną dziewczynę - mówił ówczesny rzecznik prasowy Falubazu Marcin Grygier w odpowiedzi na post Szmaj, w którym żaliła się na traktowanie przez Falubaz.

Zniknęła z żużla

- Ta historia skończyła się dość szybko. Na tę chwilę nie mam żadnej styczności z żużlem, choć brakuje mi tych emocji i cudownych ludzi - mówi nam dziś Szmaj, która na dobre zniknęła ze środowiska.

- Nie otrzymałam żadnej propozycji powrotu w nowej roli. Miałam chwilowy epizod związany z rolą reporterki, ale samoistnie się to zakończyło. Podejmowałam jeszcze próby, ale być może nie byłam wystarczająco dobra? Być może było to związane z brakiem obiektywizmu wobec klubów - jasna była moja niechęć do jednego z nich - tłumaczy Szmaj, pijąc rzecz jasna do Falubazu.

- Gdybym była wtedy mądrzejsza o te wszystkie doświadczenia, z pewnością ta cała krótka i burzliwa kariera potoczyłaby się inaczej. To pokazuje, jak traktuje się młodych i ambitnych ludzi - stwierdza pierwsza Polka z żużlową licencją.

Po żużlu zostały już tylko wspomnienia. Ale i na rozpamiętywanie nie ma czasu, bo Szmaj spełnia się obecnie w zdecydowanie bardziej odpowiedzialnej roli. W czerwcu ubiegłego roku została mamą.

- Jestem nią na pełen etat. Mój czas w 100 proc. poświęcam synowi. Nie ukrywam, że to duże wyzwanie. Znacznie większe niż dotychczasowe. Byłam osobą niezależną i spontaniczną, obecnie każda decyzja podejmowana jest w sposób przemyślany, biorąc pod uwagę Stasia. To piękny czas, wyjątkowy dla mnie. To całkiem inna rola niż dotychczas - momentami bywa trudno, ale myślę, że świetnie daję sobie radę - przyznaje Szmaj.

Czuje się wykorzystana

- Czy z perspektywy czasu czuje się pani wykorzystana przez Falubaz? - dopytujemy Klaudię Szmaj. - Trochę tak. Dopóki prezesem był Marek Jankowski, to wszystko było naprawdę super. Gdy on odszedł, a władze nad klubem sprawował ktoś inny, było bardzo źle, padały okropne propozycje, przykre słowa - odpowiada.

Historia jej związku z Falubazem łączy się też ze spadkiem zielonogórzan z PGE Ekstraligi. Jeszcze kilka lat temu jeden z najbardziej rozpoznawalnych klubów w Polsce i zdecydowany numer jeden, jeśli chodzi o marketing w polskim żużlu, może nie rozmienił się na drobne, ale znalazł się na dużym zakręcie.

- Czy po spadku poczułam, że karma wróciła? Nie do końca, bo szkoda było mi kolegów z klubu, których darzyłam sympatią. Ale jeśli chodzi o zarząd, odpowiedź brzmi: tak - mówi Szmaj.

Zobacz też:
Żużel. Witold Skrzydlewski o Falubazie: Podbijali ceny. Dzwonili do zawodników, których nawet nie chcieli [WYWIAD]
Żużel. Stracili elitę, stracili największą gwiazdę. Tak źle dawno nie było

Źródło artykułu: