Żużel. Iversen mówi m.in. o powrocie na tor po kontuzji i swojej przyszłości [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Niels Kristian Iversen
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Niels Kristian Iversen

- Z całą pewnością chcę kontynuować jazdę. Wróciłem po naprawdę bardzo ciężkiej kontuzji. Pokazuję, że nadal mogę się ścigać. Dodatkowo sądzę, że stać mnie na więcej, niż teraz - mówi 39-letni Niels Kristian Iversen, były drugi wicemistrz świata.

[b]

Stanisław Wrona (WP SportoweFakty): Na wstępie gratuluję wygranego meczu w Motali. Indianerna nadal walczy o play-offy, więc punkty były potrzebne. Startował pan w Piraternie już wcześniej. Co można powiedzieć o tym spotkaniu? Ponownie po opadach deszczu było chyba całkiem dobre ściganie?[/b]

Niels-Kristian Iversen: (Unia Tarnów, Kumla Indianerna, Esbjerg Vikings): Tak naprawdę deszcz nie był tego dnia jeszcze zbyt duży. Było całkiem w porządku. Jestem zadowolony ze swojego występu (11+1 - przyp. red.), nie licząc ostatniego wyścigu. Byłem trochę zawiedziony, ponieważ zdobyłem w nim tylko jeden punkt. Pozostałe biegi były dobre. Myślę, że miałem w tym meczu całkiem niezłe starty. Czułem się na motocyklu naprawdę nieźle, a to najważniejsze.

A co można powiedzieć o samej Motali? Lubi pan ten tor?

Przeważnie mi on odpowiada. Jest to dobry tor, dosyć mały, ale często można na nim całkiem dobrze się ścigać. Spędziłem w tym klubie dwa lata - 2017 oraz 2019. Bywałem tu również wiele razy z pozostałymi drużynami. Przeważnie radzę sobie na tym torze dosyć dobrze. Tak samo było również w tym spotkaniu.

ZOBACZ WIDEO Czy Hampel i Lampart mieli pretensje do Kubery?

Indianie nadal walczą o udział w fazie play-off, w której pojedzie sześć drużyn. Czy myśli pan, że jesteście w stanie sprawić jakąś niespodziankę? Pytam, ponieważ wasza drużyna nie będzie stawiana w roli faworytów.

Tak sądzę. Musimy wziąć pod uwagę fakt, że w meczu w Motali po raz pierwszy w tym sezonie pojechaliśmy w pełnym składzie, najlepszym jaki możemy zebrać. Wcześniej ja nie startowałem z powodu kontuzji, brakowało również Jonasa Jeppesena, a Max Fricke miał turnieje Grand Prix. Minęło zatem sporo czasu, aż udało nam się zebrać najlepszy skład. Sądzę, że w tym zestawieniu możemy również osiągnąć więcej - najpierw awansować do fazy play-off, a jeśli ktoś się tam już znajdzie, wszystko jest sprawą otwartą. To będzie nowa rywalizacja. Musimy trzymać się razem i mam nadzieję, że uda nam się zająć miejsce w play-offach.

Jak się pan teraz czuje? Wszyscy wiemy, że niedawno wrócił pan do ścigania, po fatalnym upadku na torze w Rybniku. Zdarzenie to było chyba dużo bardziej niebezpieczne od tego z początku sezonu, do którego doszło w meczu z rywalami z Gdańska. Po powrocie na tor spisuje się pan całkiem dobrze.

Tak, jak pan powiedział - w Rybniku był to bardzo poważny upadek. To jednak nie była moja wina, ja nie spowodowałem tej kontuzji. Oczywiście miałem bardzo dużo pecha. Czasami, jeśli sam popełniam jakiś błąd i chcę zrobić więcej, niż jestem w stanie osiągnąć, przez co upadam, można powiedzieć, że to dzieje się z mojej własnej winy. Kilka razy miałem jednak sytuację, w której nie byłem winny. To był poważny wypadek, miałem sporo urazów w całym ciele i spędziłem 11 nocy w szpitalu. Wróciłem na tor, być może nieco szybciej, niż ludzie się spodziewali. Dałem sobie jednak tyle czasu na odpoczynek, ile potrzebowałem. Nie wróciłbym do ścigania, gdybym nie był gotowy.

Gdy zdecydowałem się na powrót, wiedziałem, że mogę to zrobić. Przed pierwszym występem trzy dni trenowałem i przygotowałem wszystko na tyle, żeby czuć się dobrze na motocyklu. Teraz czuję się naprawdę dobrze. Uważam, że nadal mogę jeździć lepiej, niż robię to teraz. Nie jestem w swojej najlepszej formie, ale nie jest źle. Punktuję wszędzie nieźle i sądzę, że to poziom, którego można oczekiwać, zwłaszcza po tak ciężkiej kontuzji. Nie za każdym razem łatwo się wraca. Wiele rzeczy chodzi wtedy po głowie. Zawsze powrót na tor sporo zajmuje. Jestem dosyć zadowolony z postępu, który zrobiłem. Sądzę, że w tym meczu jechałem lepiej, niż w zeszłym tygodniu. Jak na razie jest zatem całkiem dobrze (uśmiech).

Czy po tym upadku w Rybniku i spędzeniu 11 dni w szpitalu myślał pan, że to mógł być ostatni występ w tym sezonie?

Tak, była niestety taka możliwość. Wróciłem jednak do Danii, usiadłem z fizjoterapeutami i lekarzami, którzy mi pomogli. Ustaliliśmy wspólnie plan, dotyczący mojej rehabilitacji i możliwości powrotu na tor. Musieliśmy robić wszystko krok po kroku i tak właśnie się działo. Był to właściwy czas na powrót. Oczywiście bezpośrednio po upadku w Rybniku, gdy byłem w szpitalu, nie wiedziałem zbyt wiele na temat tego, kiedy będę w stanie wrócić. Nie myślałem o tym również za dużo, ponieważ najważniejszym było to, aby doprowadzić moje ciało ponownie do dobrej formy i później decydować. Oczywiście wielką stratą jest opuszczenie tak dużej części sezonu. Jak już mówiłem, zwłaszcza w tym przypadku uważam, że nie było w tym mojej winy. W takich sytuacjach musiałem po prostu pozbierać się i ruszyć do przodu.

W międzyczasie dotknęła pana też osobista strata - zmarł pański ojciec. Czy to wydarzenie było dodatkową motywacją, aby wrócić na tor? Oczywiście składam kondolencje z powodu tej straty.

Dziękuję. Być może byłem trochę bardziej zmotywowany, jednak mój tata był w naprawdę złym stanie. Spędziłem z nim sporo czasu w ciągu jego ostatnich dni, co było w pewien sposób dobre. Oczywiście nie jest zbyt dobrze oglądać kogoś w tym stanie, ponieważ on miał raka. Pod koniec był naprawdę bardzo chory. Z pewnością dobrze, że mogłem być wtedy z nim i resztą mojej rodziny. Można powiedzieć, że trochę mnie to motywowało, jednak gdy to działo się z moim ojcem, nie myślałem tak naprawdę o speedwayu. Całkowicie pozbyłem się tego z głowy. Być może to było dla mnie coś dobrego mentalnie. Czułem, że byłem tam w 100 procentach dla mojej rodziny.

Kilka słów o sytuacji Unii Tarnów, która została zdegradowana do 2. Ligi Żużlowej. Wszyscy widzieli, jak wyglądały kontuzje w drużynie przez cały sezon. Pan doznał urazu dwukrotnie, pauzowali również inni zawodnicy. Co pan sądzi o sytuacji tej drużyny? Czy była możliwość osiągnąć lepszy rezultat?

Zdecydowanie. W pełnym składzie mogliśmy walczyć z każdym. To bardzo niekorzystnie się jednak skończyło. Wszystko jednak układało się przeciw tej drużynie. Przez moje kontuzje nie mieliśmy możliwości zbyt często jechać w kompletnym zestawieniu. Zawsze bardzo ciężko się wygrywa, gdy nie ma się do dyspozycji wszystkich zawodników w drużynie. Wtedy pozostałe zespoły są mocniejsze. Z wszystkimi można rywalizować. Oczywiście cała sytuacja jest bardzo rozczarowująca. Uważam, że dla tego klubu to bardzo przykra sprawa.

Tarnów to duży ośrodek. Sądzę, że wszyscy, włącznie z kibicami, zasługują na więcej, niż to, co działo się w tym sezonie. Jestem rozczarowany tak samo, jak wszyscy inni, ponieważ dołączyłem do tej drużyny po to, aby robić, to co do mnie należy. Chciałem mieć swój wpływ na jej wyniki i odgrywać ważną rolę. Nie sądzę jednak, że w tym roku mi się to udało, głównie z powodu tych kontuzji. Co można powiedzieć? Szkoda, ale teraz w klubie są nowe osoby. Oni mają nowe plany. Mam nadzieję, że sprawy się odwrócą i sytuacja tego klubu będzie lepsza. Sądzę, że oni zasługują na więcej, niż ma to miejsce obecnie.

Wrócił pan do drużyny na mecz z Orłem Łódź i zanotował dobry rezultat. Kręci pan przecząco głową, jednak 8 punktów i dwa bonusy po takiej kontuzji nie były złym wynikiem. Wygrana w tym meczu była dobrym pożegnaniem z tarnowskimi kibicami, ponieważ udało się choć raz w sezonie wygrać na domowym torze.

Cieszyłem się z tego zwycięstwa. Było ono ważne zarówno dla klubu, jak i dla kibiców. Tak naprawdę mój występ nie był najlepszy. Prawdopodobnie był najsłabszy na domowym torze w tym roku. Było jednak tak, a nie inaczej. Ostatecznie wygraliśmy to spotkanie i wszyscy byli zadowoleni. Wiem, nad czym muszę popracować. Przed tym pojedynkiem nie brałem udziału w żadnym treningu, dlatego nie jechałem na tym torze ani raz, od czasu kontuzji. Nie wiem, czy to spowodowałoby jakąś różnicę. W tamtym tygodniu miałem jednak wcześniej dwa spotkania w Szwecji. Sądzę, że to było dobre przygotowanie do tego pojedynku, jednak mogłem spisać się trochę lepiej. Jak już jednak wspomniałem, wygraliśmy to spotkanie, a to było raczej najważniejsze dla klubu i naszej drużyny.

W meczu z Orłem nie wystąpił pan w kevlarze Unii, tylko w plastronie. Dlaczego?

Kevlar został uszkodzony po upadku w Rybniku. Rozcinano go wówczas i nie nadawał się do użytku. Jego naprawa nie była wcześniej zlecona, ponieważ wtedy tak naprawdę nie miałem pewności, że w tym sezonie będę mógł w nim jeszcze pojechać.

Czy wystąpi pan w niedzielnym spotkaniu w Gdańsku?

Tak, pojadę w Gdańsku. Na tyle, na ile mi wiadomo, ponownie wystąpimy w pełnym składzie. Nie mamy nic do stracenia. Musimy po prostu tam pojechać, cieszyć się jazdą i spróbować osiągnąć najlepszy wynik, jaki tylko potrafimy. Spróbujemy nieco uratować dumę pod koniec tego trudnego sezonu. Taki jest nasz cel na to spotkanie. Kto wie? Może uda nam się sprawić niespodziankę. Czas pokaże. Pojedziemy tam, wygraliśmy poprzedni mecz na domowym torze. Jak wspomniałem, nie mamy nic do stracenia. Możemy tam jechać bez żadnej presji i pokazać się z jak najlepszej strony.

Co pan sądzi o swojej przyszłości w Polsce? Unia Tarnów będzie startowała w 2. Lidze Żużlowej, czy zatem będzie pan szukał kolejnego klubu na przyszły sezon w eWinner 1. Lidze?

Szczerze mówiąc, tak naprawdę jeszcze nie wiem. To zależy od tego, co się pojawi i jakie oferty dostanę. Z całą pewnością chcę jednak kontynuować jazdę. Wróciłem po tej naprawdę bardzo ciężkiej kontuzji. Pokazuję, że nadal mogę się ścigać. Dodatkowo sądzę, że stać mnie na więcej, niż teraz, jeśli tylko będę więcej trenował i dobrze się z tym czuł. Nie mam żadnego zamiaru zwolnić. Najważniejsze jest, aby cały czas mieć motywację. Wiem, że nadal mogę to robić. To zależy od tego, co się pojawi, które kluby mogą być zainteresowane moją osobą i będą chciały dać mi szansę (uśmiech).

Czytaj także:
Dobra forma Michaela Jepsena Jensena. Bardzo dobry występ Seiferta-Salka
Zaległości w Ostrowie odrobione. Gospodarze górą w III rundzie półfinału DMPJ

Źródło artykułu: