Żużel. Jerzy Kanclerz mówi o przyszłości Wiktora Przyjemskiego i zdradza, kto chce jeździć w Abramczyk Polonii [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Jerzy Kanclerz
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Jerzy Kanclerz

- Media rozpisują się szeroko na temat przyszłości Wiktora Przyjemskiego. Chciałbym już teraz zapewnić, że on nie odejdzie. Dobrze się u nas czuje, a z mojej strony nie będzie pokusy, by zarobić - mówi nam Jerzy Kanclerz, prezes Abramczyk Polonii.

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Abramczyk Polonia Bydgoszcz pokonała wysoko Aforti Start Gniezno, a jednym z bohaterów meczu był 16-letni Wiktor Przyjemski, który zdobył 10 punktów i dwa bonusy w czterech startach. Czy przypomina pan sobie tak doskonały debiutancki sezon bydgoskiego młodzieżowca?

Jerzy Kanclerz, prezes Abramczyk Polonii Bydgoszcz: Nie przypominam sobie. Jeśli pan pozwoli, to od razu chciałbym uciąć wszystkie spekulacje dotyczące jego przyszłości, bo niektóre media szeroko się na ten temat ostatnio rozpisywały. Wiktor ma ze mną ważny kontrakt na sezon 2022 i czuje się dobrze w Bydgoszczy. Nie ma zamiaru odchodzić. Zawodnik, jego rodzice i opiekun Marek Ziębicki o wszystkim mnie informują.

Zakładam jednak, że telefony z PGE Ekstraligi były.

Były, ale bezpośrednio do Wiktora i jego menedżera. Oni jednak mają tutaj sponsorów i czują się dobrze. Poza tym nie ma możliwości, żebym zgodził się na jego odejście.

ZOBACZ WIDEO Jest objawieniem PGE Ekstraligi, ale ma problem ze zrobieniem... pompki. Wszystko przez jeden upadek

Mógłby pan na takim transferze bardzo dobrze zarobić.

To nie jest kwestia pieniędzy. Naprawdę nie mam pokusy, żeby zarobić. Zawsze powtarzam, że finanse to w sporcie rzecz wtórna. Najważniejsze jest wypracowanie atmosfery, bo to przekłada się później na wynik.

Czy będzie chciał pan jak najszybciej odnowić kontrakt z Wiktorem Przyjemskim, żeby został w klubie jeszcze dłużej?

Nie wybiegam jeszcze myślami do sezonu 2023. Pozostał do niego szmat czasu. Wyznaję zasadę, że w sporcie sukcesy osiąga się krok po kroku. Teraz skupiam się na spotkaniu z Unią Tarnów. To rywal, który nie zdobył wprawdzie jeszcze punktów, ale może okazać się wymagający. Nikogo nie można lekceważyć. Liczy się dla mnie najbliższe wydarzenie, które nas czeka.

Abramczyk Polonia niesamowicie się rozpędziła. Inne kluby boją się trafić na was w półfinale play-off.

Na pewno jesteśmy rozpędzeni, ale ja dmucham na zimne. Cieszę się, że od meczu ze Zdunek Wybrzeżem jedziemy w pełnym składzie i oby tak pozostało już do końca. Wiem jednak, że rywale się nas obawiają. Ostatnimi meczami zapracowaliśmy sobie na szacunek i to jest wielka nagroda. Gdzieś obok pojawiają się już nawet komentarze, że będzie jakaś spółdzielnia, która ma doprowadzić do tego, że nie wejdziemy do czwórki. Ja podchodzę do tego z dystansem, bo uważam, że w sporcie trzeba przede wszystkim pomagać sobie samemu. Nie można oglądać się na wyniki, które padną w innych meczach. Trzeba robić swoje. Najważniejsze, że realizujemy cele, które postawiłem, kiedy obejmowałem klub. Teraz mamy dobre wyniki w lidze, ale przy Sportowej udało się wznowić rozgrywki międzynarodowe. Przypomnę, że o awansie do PGE Ekstraligi mówiłem w 2023 roku.

Rozumiem jednak, że nie zatrzyma pan tego pociągu.

Oczywiście, że nie zatrzymam. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to będę chciał osiągnąć cel wcześniej. Wtedy do pełni szczęścia będzie brakować jeszcze Grand Prix. Gdy i to się uda, to będę mógł powiedzieć, że spełniłem swoje wszystkie marzenia. Na razie jedziemy maksymalnie skupieni i skoncentrowani. Pamiętamy, że w tej chwili głównym celem pozostaje awans do fazy play-off. Do wykonania są jeszcze trzy ważne kroki. Jeszcze raz powtórzę, że nie oglądam się na innych. Wystarczy utrzymać formę ze spotkań ze Zdunek Wybrzeżem i Aforti Startem. Wtedy możemy wygrać każdy z pozostałych meczów, a to daje 23 "oczka". To w zupełności wystarczy, żeby jechać w play-off, bo przecież inne drużyny spotykają się ze sobą i ktoś musi stracić punkty.

Prezes Krzysztof Mrozek powiedział mi niedawno, że beniaminek po awansie do PGE Ekstraligi będzie mieć znowu wielkie problemy ze zbudowaniem zespołu, który powalczy o utrzymanie. Dodał też, że może mu pomóc tylko KSM. Jakie są pana odczucia?

Prezesa ROW-u bardzo szanuję, ale w tym przypadku się z nim nie zgadzam.

Dlaczego?

Do mnie już dzwonią zawodnicy, którzy pochodzą z Bydgoszczy lub okolic i chcą tutaj jeździć. Warunkiem jest oczywiście awans do PGE Ekstraligi, bo eWinner 1. Liga ich nie interesuje. Rozmów zatem nie ma, ale żużlowcy się zgłaszają. Nie mam wątpliwości, że po awansie można zbudować drużynę, która utrzyma się w elicie. KSM nie jest do tego potrzebny. Bydgoszcz logistycznie i sportowo dałaby sobie radę. Jeszcze raz jednak powtarzam, że do tego daleka droga. Najpierw musimy znaleźć się w fazie play-off. Poza tym, jeśli nie uda się awansować w tym roku, to cel pozostanie aktualny, ale realizacja zostanie nieco bardziej rozciągnięta w czasie.

A jak ocenia pan frekwencję podczas meczów w Bydgoszczy?

Bardzo się z tego powodu cieszę, bo widzę, że jest potencjał, tak samo, jak w Lublinie. Wielu kibiców po meczu z Aforti Startem podkreślało, że to jest Polonia, którą oni pamiętają z dawnych lat. Udaje nam się krok po kroku budować silny klub. Wczoraj na meczu było ponad pięć tysięcy kibiców. To pokazuje, że jest zapotrzebowanie. Dodam, że to spotkanie było przełożone, a przyszło 800 - 900 osób więcej. Praktycznie nie było zwrotów biletów. Widać, że żużel jest u nas sportem numer jeden. To budujące. Moje zadanie jako działacza polega na tym, żeby doprowadzić ten klub do miejsca, które jest związane z jego tradycją. Nie wiem, czy uda się już w tym roku, bo pozostałe kluby poza Unią Tarnów nadal są w grze. Na pewno będziemy jednak walczyć.

Zobacz także:
Greg Hancock: Maciej Janowski gotowi na złoto
Polska wojna na polskiej ziemi

Źródło artykułu: