Przypomnijmy, że zawody w Lesznie zakończyły się wygraną Bartosza Zmarzlika, który pierwszy raz w swojej karierze został mistrzem kraju. Dwukrotny mistrz świata przeprowadził kapitalną akcję w wielkim finale i pozostawił w pokonanym polu Macieja Janowskiego, Janusza Kołodzieja i Krzysztofa Kasprzaka.
- Od początku było widać, że mieliśmy zawody o coś. To było widoczne na torze. Pod względem emocji nie mogliśmy narzekać i to cieszy, bo okazuje się, że ranga mistrzostw Polski jest w dalszym ciągu bardzo duża. Szkoda, że w tej imprezie zabrakło jeszcze Patryka Dudka, bo na pewno dodałby kolorytu - mówi nam Rafał Dobrucki, trener żużlowej reprezentacji Polski. - Były również niespodzianki i to duże. Największą sprawił Krzysztof Kasprzak, co na pewno pomoże mu przed startującym za chwilę cyklem Grand Prix. Widać, że powoli i mozolnie buduje pewność siebie. W jego przypadku nadszedł najwyższy czas, żeby wejść na optymalny poziom. Praca jest widoczna. Efekty też - dodaje Dobrucki.
Po zakończeniu zawodów sporo emocji wywołała sytuacja, do której doszło podczas dekoracji zwycięzców. Maciej Janowski bardzo szybko opuścił podium, na którym zostali Bartosz Zmarzlik i Janusz Kołodziej. W mediach społecznościowych zawrzało. Od razu pojawiły się komentarze, że żużlowiec Betard Sparty nie okazał w ten sposób szacunku zwycięzcy.
ZOBACZ WIDEO: Ekspert zrównał z ziemią "Narodowy Model Gry" PZPN-u. "Można się nim podetrzeć"
Pomiędzy wrocławianinem a gorzowianinem iskrzyło już zresztą w trakcie zawodów. Po wyścigu dwunastym przed wjazdem do parku maszyn Zmarzlik podjechał pod Janowskiego. Trudno ocenić, czy jego postępowanie było zamierzone. Rywal dwukrotnego mistrza świata odpowiedział tym samym, a potem doszło do wymiany zdań pomiędzy żużlowcami.
Nic więc dziwnego, że obserwatorzy mówią o konflikcie dwóch liderów polskiej reprezentacji. - Na razie nie chcę tego rozdrapywać, bo wyraźnie swoje zrobiły emocje i adrenalina. Nie chce też tłumaczyć Maćka ani mówić, że dziś postąpiłby inaczej. Poza tym nie uważam, że to wszystko miało sens. Z szerszym komentarzem poczekam, aż opadnie kurz. Na pewno widziałem, że presja na wynik w tych zawodach była ogromna. Kiedy to ostygnie, to w pewnym momencie z pewnością dojdzie do rozmowy pomiędzy mną i zawodnikami. Moim zdaniem będzie warto ją przeprowadzić - podsumowuje Dobrucki.