Żużel. Plusy i minusy weekendu. Fogo Unia Leszno nie jest już hydrą. U Adriana Miedzińskiego wszystko po staremu

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Piotr Pawlicki w rozmowie z Piotrem Baronem.
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Piotr Pawlicki w rozmowie z Piotrem Baronem.

Największym plusem minionego weekendu jest to, że mimo pandemicznej rzeczywistości, ruszył nowy sezon żużlowy w Polsce. Porażka Fogo Unii Leszno świadczy o tym, że PGE Ekstraliga będzie ciekawsza. Tylko u Adriana Miedzińskiego nic się nie zmienia.

PLUSY

Start sezonu w pandemicznej rzeczywistości. Nie dość, że pogoda na Wielkanoc 2021 nie zachwyciła, to jeszcze za oknami mamy szalejącą pandemię koronawirusa. Mimo rekordowej liczby zakażeń w ostatnich dniach, rozgrywki PGE Ekstraligi i eWinner 1. Ligi ruszyły niemal zgodnie z planem. Niektóre spotkania trzeba było odwołać z powodu zakażeń wśród żużlowców, ale sytuacja mogła być jeszcze gorsza.

Start rozgrywek w dobie COVID-19 to dobra wiadomość, bo pozwala chociaż na chwilę zapomnieć o otaczającej nas rzeczywistości. Nawet jeśli zmagania trzeba oglądać z poziomu kanapy, a w trakcie telewizyjnej transmisji w oczy rzucają się puste trybuny na nowoczesnych obiektach.

Fogo Unia Leszno nie jest już hydrą. "Byki" w ostatnich latach były zespołem, który nie miał słabych punktów. Gdy zawodził jeden senior, to z rezerwy zastępował go świetny junior w postaci Bartosza Smektały czy Dominika Kubery. Obaj żużlowcy już nie tylko są seniorami, ale nawet nie ma ich w kadrze Fogo Unii Leszno. Mecz z Moje Bermudy Stalą Gorzów pokazuje, że zwiastuje to problemy.

ZOBACZ WIDEO Robert Lambert podpisał umowę z Anlasem. Tłumaczy, jak ważne w żużlu są opony

Wydaje się, że leszczynianie przestali być hydrą, odporną na ciosy rywali. Oczywiście to tylko jeden mecz i nie ma co skreślać "Byków", ale można zaryzykować tezę, że juniorzy nie będą już takim wsparciem dla drużyny prowadzonej przez Piotra Barona. Aby osiągać sukcesy, Fogo Unia będzie musiała liczyć na wysoką i równą formę wszystkich seniorów. Słabszy dzień któregokolwiek z nich skutkować będzie tym, co widzieliśmy w niedzielę.

Hołd dla ojca. Kacper Gomólski wystąpił w meczu ROW-u Rybnik z Cellfast Wilkami Krosno, mimo że kilkadziesiąt godzin przed spotkaniem niespodziewanie zmarł mu ojciec. W pierwszej chwili po tragicznych wieściach w Rybniku były obawy, czy nowo pozyskany zawodnik będzie w stanie skupić się na rywalizacji i przystąpi do zawodów.

Gomólski zachował się jak profesjonalista. Nie tylko wsiadł na motocykl, ale pojechał najlepsze spotkanie ligowe od lat. 14 punktów i bonus mówią same za siebie. Ojciec byłby dumny.

MINUSY

Adrian Miedziński ma nad czym myśleć. Niestety, coraz trudniej znaleźć mecz, w którym zawodnik eWinner Apatora Toruń nie zaliczy upadku. W niedzielnym starciu z Marwis.pl Falubazem Zielona Góra doświadczony zawodnik znów zapoznał się z nawierzchnią toru. Nawet obecny w studiu nSport+ Jacek Gajewski nie wytrzymał i nie próbował bronić żużlowca.

- W przypadku mężczyzny, który jeździ dwadzieścia lat na żużlu, takie szkolne błędy - powiedział Gajewski i zauważył, że Adrian Miedziński w takich sytuacjach nie dostrzega błędów u siebie i nie potrafi powiedzieć "przepraszam". Niestety.
One man show. Również Piotr Pawlicki wywołał w niedzielę kontrowersje i to w nadprogramowej ilości. Zacznijmy od upadku w biegu trzecim.

Jak trafnie zauważył w studiu nSport+ Leszek Demski, Pawlicki w pierwszym łuku wyciągał nogę przed siebie, by szukać kontaktu z rywalem, a sędzia miał podstawy do powtórki w pełnej obsadzie. Tymczasem chwilę wcześniej rywal z Gorzowa robił wszystko, by schować nogę i utrzymać się na motocyklu.

Później Pawlicki dorzucił jeszcze do tego ostre potraktowanie Martina Vaculika, za co powinien był otrzymać żółtą kartkę oraz atak na Rafała Karczmarza. Trochę za dużo tych kontrowersji jak na jeden mecz.

Sygnał ostrzegawczy dla Ljunga. Jeszcze w roku 2019 Peter Ljung był pierwszoplanową postacią rozgrywek na zapleczu PGE Ekstraligi. Krośnieńskie Wilki kontraktowały go z myślą, że będzie liderem zespołu. Na razie wygląda to jednak blado. Ljung nie zachwycił w przedsezonowym sparingu, również w Rybniku pojechał poniżej krytyki. Jeśli doświadczony Szwed nie obudzi się w porę, to beniaminek eWinner 1. Ligi będzie mieć spore problemy.

Czytaj także:
Czy będą transfery w Wilkach Krosno?
Znany komentator zakażony koronawirusem

Źródło artykułu: