Żużel według Jacka. Ten sezon będzie trudniejszy niż poprzedni. Nikt nie chce wyjść przed szereg [FELIETON]

WP SportoweFakty / Łukasz Forysiak / Na zdjęciu: mecz Fogo Unia - RM Solar Falubaz
WP SportoweFakty / Łukasz Forysiak / Na zdjęciu: mecz Fogo Unia - RM Solar Falubaz

- Nie chcę być złym prorokiem, ale ten sezon dla żużla może być trudniejszy niż poprzedni i przysporzy dużo większe kłopoty. Nikt nie chce wyjść przed szereg i powiedzieć otwarcie, że jest problem - pisze w swoim felietonie Jacek Gajewski.

"Żużel według Jacka" to cykl felietonów Jacka Gajewskiego, byłego menedżera Get Well Toruń.

***

Obawiam się, że ten sezon żużlowy, który jest przed nami może w wymiarze finansowym i organizacyjnym może być trudniejszy od poprzedniego. W minionym roku udało się wbić naszej dyscyplinie sportu w okres, gdzie były spadki zachorowań. Zaczęliśmy wówczas prawie normalnie funkcjonować. Patrząc na inne dyscypliny sportu, żużel miał naprawdę ogromne szczęście.

Obecnie trwa dyskusja, czy sezon należy opóźnić i poczekać na kibiców. Są różne grupy interesów, jeśli chodzi o kalendarz rozgrywek. Trochę inaczej wygląda kwestia w pierwszej i drugiej lidze, a inaczej w PGE Ekstralidze. Podstawowa sprawa dotycząca braku kibiców na trybunach sprowadza się tak czy inaczej do finansów.

ZOBACZ WIDEO Anders Thomsen gościem "Żużlowej Rozmowy". Obejrzyj cały odcinek!

W przypadku klubów ekstraligowych wpływy ze sprzedaży biletów kształtują się na poziomie około 30 procent całego budżetu. Gdy obserwowałem okres transferowy, wydawało mi się, że większość prezesów podeszła do tematu tak, jakbyśmy sezon 2021 mieli jechać na pewno z kibicami. Rozmowy odnośnie kontraktów przebiegały dynamicznie. Znaczący zawodnicy zmieniali barwy klubowe, czyli musieli otrzymywać lepsze oferty. Już wówczas sugerowałem, że niewielu przejmuje się tym, co będzie na wiosnę.

Wtedy już zastanawiałem się, czy kluby biorą pod uwagę to, że może dojść do zawirowań, jeśli chodzi o obecność kibiców na stadionach. Wydaje mi się, że chyba nie wszyscy poważnie o tym myśleli, gdy podpisywali kontrakty na sezon 2021.
Obecnie nikt nie chce wyjść jako pierwszy przed szereg i powiedzieć otwarcie, że jest problem, że jeżeli nie będzie wpływów z biletów, to może dojść do sytuacji podobnej jak w zeszłym roku, kiedy renegocjowano kontrakty z żużlowcami.

Póki co, wszyscy oglądają się jeden na drugiego i nikt nie chce być tym pierwszym, który może być później wytykany palcami przez pozostałych. Prezesi przecież powinni mieć świadomość, że liga może ruszyć bez kibiców.

Druga kwestia, która mnie osobiście dotyka to oglądanie widowisk sportowych w telewizji bez udziału publiczności. Obojętnie czy to są mecze piłkarskiej Ligi Mistrzów, czy tenisowy Australian Open bez kibiców, brakuje atmosfery sportowego święta. Oglądanie widowiska sportowego bez obecności widzów, dużo traci na jakości Liga Mistrzów. Na dużych stadionach wygląda nie jak mecz o wielką stawkę, ale niczym gierka treningowa.

Finanse, kibice, jakość widowiska to ważne kwestie. Kolejna sprawa to kalendarz, który ułożony jest tak, jakby nie było pandemii COVID-19. Jest rozbudowany, przypominający normalne lata sprzed 2020 roku. Domyślam się, że osoby, które o tym decydowały miały na względzie to, żeby kolejny rok nie uciekł chociażby w kwestii szkolenia młodzieży, stąd też sporo zawodów juniorskich. To jest kwestia ustalenia priorytetów, co w tych trudnych czasach jest ważne i najważniejsze. Wiadomo, że kalendarz PGE Ekstraligi budowany jest wokół Grand Prix, które są zawodami rangi mistrzostw świata. One mają pierwszeństwo i pod nie układany jest terminarz ligowy.

Kolejną istotną sprawą jest nowa umowa telewizyjna, o której bardzo dużo mówi się w kontekście PGE Ekstraligi. Nadawca wykłada pieniądze i wcale nie dziwię się presji, że chce, by rozgrywki ruszyły zgodnie z kalendarzem. Telewizja też przecież musi założyć sobie jakąś ramówkę i chce, by ona odbywała się według terminarza.

Narzekania klubów, że nie mogą jechać bez kibiców, telewizja może potraktować jako niepoważne. Inne rozgrywki przecież się odbywają. Jakoś pozostałe dyscypliny sportowe nie zgłaszają podobnych postulatów, że muszą koniecznie odbywać się z udziałem publiczności, bo inaczej będzie katastrofa finansowa.

W klubach niższych lig wpływy ze sprzedaży biletów mają pewnie jeszcze większy wpływ na budżet, bo tam z kolei pieniądze z kontraktu telewizyjnego są nieporównywalnie mniejsze niż w PGE Ekstralidze. Brak kibiców na trybunach eWinner 1. Ligi i 2.LŻ może rodzić jeszcze większe problemy finansowe niż w najwyższej klasie rozgrywkowej. Nie dziwi mnie zatem dyskusja o tym, czy jechać zgodnie z terminarzem, czy czekać na kibiców.

Zeszły sezon pokazał, że kwestię kalendarza da się jakoś zmodyfikować. W tym skumulowanym sezonie 2020 w krótkim odstępie czasowym udało się przeprowadzić praktycznie wszystkie imprezy rangi mistrzowskiej. PGE Ekstraliga ruszyła wcześniej, niższe ligi później. Przypuszczam, że teraz będzie również największa presja nadawcy telewizyjnego, by najlepsza żużlowa liga świata wystartowała zgodnie z kalendarzem rozgrywek.

Kibiców na stadionach póki co nie ma i nie wiadomo, kiedy będą. Sytuacja jest trudna i dynamiczna. Ciężko cokolwiek planować w dłuższej perspektywie. Tym bardziej jestem zdziwiony, że kluby jesienią tak ochoczo podpisywały lukratywne kontrakty z zawodnikami. To, że problem w sezonie 2021 będzie, wiadomo było nie od dziś. Sam z utęsknieniem czekam na sezon żużlowy, ale obawiam się, że może on być dużo trudniejszy niż poprzedni rok, po którym wszyscy myśleliśmy, że najgorsze już za nami.

Zobacz także: Przez COVID-19 nie wrócił do ojczyzny
Zobacz także: Specjalista od awansów teraz pomoże Kolejarzowi Opole

Źródło artykułu: