Żużel. FIM nie chciała monopolu Mitasa, czyli jak stworzono sobie problem z Anlasem

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Maciej Janowski (kask niebieski)
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Maciej Janowski (kask niebieski)

Mitas przez wiele lat miał monopol na żużlowe opony. Wejście Anlasa na rynek zmieniło układ gry. Na krótko, bo chwilowo ogumienie produkowane przez Turków jest zakazane. Federacja będzie jednak dążyć do tego, by zawodnicy mieli wybór.

Wielkie firmy oponiarskie od lat omijają żużel. Japoński Bridgestone czy francuski Michelin nigdy nie miały w swojej ofercie ogumienia dla "czarnego sportu". Produkowały je za to brytyjski Dunlop i włoskie Pirelli. Starsi zawodnicy twierdzili nawet, że opony tych producentów były lepsze niż czechosłowackie Mitasy. Skąd zatem wziął się monopol tej firmy?

W latach 80. zawodnicy woleli sięgać po opony Pirelli czy Dunlop, ale były one nie tylko lepsze, ale i droższe. Dlatego coraz częściej sięgano po tańsze produkty z Czech. Początkowo oferowane pod marką Barum, a następnie Mitas. Preferowali je zwłaszcza Polacy i inni zawodnicy z bloku wschodniego, z oczywistych względów.

Mitas monopolistą na żużlowym rynku

Lata 90. przyniosły rezygnację Dunlopa i Pirelli z rynku żużlowego. Obie firmy uznały, że jest on zbyt mały, aby produkowanie opon miało sens. - Prawdziwym powodem, dla którego Dunlop i Pirelli powiedziały "dość" była drastyczna zmiana przepisów przez FIM w tamtym okresie - mówił parę lat temu "Speedweekowi" Armando Castagna, który odpowiada za żużel w światowej federacji.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Brak złotego medalu w IMP nie uwiera Zmarzlika. Dopóki będzie jeździł, będzie walczył o tytuł

Efekt był taki, że Mitas wyrósł na potentata, który nie miał wielkiej konkurencji. Nawet jeśli pojawiały się małe firmy, które próbowały stworzyć własny produkt, to przegrywały na trudnym rynku. Zawodnicy albo bali się testowania nieznanych opon albo sprzedaż była tak niska, że utrzymywanie produkcji nie miało sensu.

O ile w Formule 1, MotoGP czy World Superbike zaczęto tworzyć opony o różnych mieszankach, a firmy stoczyły wojnę o to, kto stworzy najlepszy produkt, o tyle żużel stanął w miejscu.

- Nie chcemy, by jeden producent był monopolistą. Rynek żużlowy nie jest może tak duży, jak ten z oponami drogowymi czy crossowymi. Sprzedaje się mocno ograniczoną liczbę opon, ok. 50 tys. rocznie. To za mało dla dużych firm - tłumaczył Castagna w roku 2018, gdy przedstawiał markę Anlas.

To właśnie w roku 2018 Anlas zdecydował się wejść do żużla. Został przedstawiony jako oficjalny partner cyklu Speedway Grand Prix i producent nowych opon. - Nie będziemy zmuszać zawodników do stosowania Anlasów. Obecnie każdy korzysta z produktów Mitasa. Jest wolny wybór, a oni oferują najlepsze gumy. Jednak Turcy chcą wejść na najwyższy poziom. Dlatego zostali partnerem SGP - dodawał Castagna.

Umowę podpisano w roku 2018 na trzy sezony. Obecny jest ostatnim, w którym obowiązuje. Początkowo zamieszczono w niej prosty zapis - Anlas był zobowiązany dostarczyć na każde Grand Prix 120 opon. Jeśli jakiś zawodnik zdecydował się na wzięcie darmowego kompletu (pięć sztuk), to musiał już na nim jeździć.

Kontrowersje z Anlasem

Jednym z pierwszych, który współpracował z Anlasem był Greg Hancock. Były mistrz świata przypłacił to wieloma defektami. Turcy, w przeciwieństwie do Mitasa, zaczęli produkować opony bezdętkowe. Stały się one standardem w innych seriach wyścigowych, ale nie w żużlu. Jednak nowy patent często kończył się "kapciami", o czym Hancock może powiedzieć sporo.

Nikt nie przejąłby się jednak Anlasem, gdyby nie wydarzenia sprzed kilkunastu dni. Wtedy pojawiły się sugestie, że Turcy zaczęli produkować opony, które są zbyt miękkie i przez to nie spełniają regulaminowych norm. Na dodatek Maciej Janowski i Artiom Łaguta, czyli zawodnicy korzystający z produktów Anlasa, pojechali nad wyraz dobrze w turniejach SGP we Wrocławiu.

Przez środowisko przetoczyła się wielka afera, która zakończyła się tym, że tymczasowo zakazano korzystania z opon Anlasa. To dowód na to, że coś było nie tak z tureckim ogumieniem. Firma będzie mogła jednak poprawić swój produkt, a wtedy może wrócić znów do gry.

- Zwykle na tor przyczepny pomyślałbyś, że trzeba twardszej mieszanki. Jednak w żużlu tak nie jest. Każdy zawodnik dąży do tego, by mieć jak najbardziej delikatną i miękką mieszankę, bo w połowie wyścigu bieżnika i tak nie ma - mówił Castagna w roku 2018.

Anlas po kilkunastu miesiącach prac i testów dał takie opony zawodnikom. Tyle że były aż za delikatne. Czytaj za miękkie. Skończyło się tym, że w GP w Gorzowie znów cała stawka ścigała się na Mitasach. Monopolista z Czech może się cieszyć. Pytanie, jak długo?

Czytaj także:
Będzie nowy play-off w PGE Ekstralidze
Patryk Dudek. Bohater, który wyciągnął Falubaz z piekła

Komentarze (12)
avatar
Tomek z Bamy
17.09.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Lukasz,pisz Ty chlopie o F1,bo pojecie o zuzlu masz jak Olkowicz,Ryczel,Slak,Feddek,Majewski,Hynek,Borek,Gasior,Czosnek,Ostaf,Cugowski,Paczpan i lamotte-"najwiekszy znawca speedwaya w Europie" Czytaj całość
avatar
RECON_1
17.09.2020
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Castagna,eks zawodnik o slabych osiagnieciach i z nacji malozuzlowej decyduje i tym sporcie...to jest dopiero walek. 
avatar
Kacper.U.L
16.09.2020
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Kebaba zakazać,Gucci okularów i gaci Klajna,chrystianizację zacząć od maleńkiego i będzie po naszemu:) 
avatar
HR_Sparta
16.09.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
A może to krecia robota Mitasa? Opłacili Cegielskiego, żeby wywołał burzę w szklance wody. Maciek na Anlasach jeździł od początku sezonu i nikomu to nie przeszkadzało. Dopiero jak złapał formę Czytaj całość
avatar
Henryk Janusz Zarychta
16.09.2020
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Podczas wyboru na drugą kadencję Castagna nawet nie udawał, że żużel nie jest dla niego priorytetem.