Żużel. Słowacka strzała na wagę remisu we Wrocławiu. Czytał Woffindena jak otwartą książkę [BOHATER KOLEJKI]

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Kenneth Bjerre (z prawej) kontra Martin Vaculik.
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Kenneth Bjerre (z prawej) kontra Martin Vaculik.

Największą niespodzianką weekendowych spotkań był remis RM Solar Falubazu Zielona Góra we Wrocławiu. Główna w tym zasługa Martina Vaculika, który w ostatnim biegu przywiózł za swoimi plecami gwiazdy gospodarzy - Taia Woffindena i Macieja Janowskiego.

RM Solar Falubaz Zielona Góra jechał do Wrocławia jak na ścięcie. Wszyscy zastanawiali się z jakim bagażem punktowym wyjadą podopieczni Piotra Żyto ze stolicy Dolnego Śląska. Nikomu nawet nie drgała brewka na myśl o tym, że zawodnicy gości mogą osiągnąć korzystny wynik.

Długo zapowiadało się na sensację, jeszcze w połowie zawodów prowadzili zielonogórzanie. Później sprawy w swoje ręce zaczęli brać gospodarze. Niwelowali przespany początek zawodów, gonili, gonili, ale nie dogonili. Znak stopu postawiła słowacka strzała z Żarnovicy.

Martin Vaculik. To imię i nazwisko jest od niedzieli odmieniane po zielonogórskiej części województwa lubuskiego przez wszystkie możliwe przypadki. Nie było chyba człowieka, który przy remisie przed kończącym tę fascynując batalię wyścigiem na Stadionie Olimpijskim pokusiłby się o postawienie pieniędzy na Słowaka. Pod taśmą stawali przecież lokalni matadorzy tego owalu. Tai Woffinden i Maciej Janowski. Mieli Vaculika w kleszczach.

ZOBACZ WIDEO Dariusz Śledź zabrał głos w sprawie braci Curzytków i szkolenia w Sparcie

Mimo to uścisk wrocławian był niewystarczający, Martin wymknął się z spod topora. Vaculik uciekał od startu, ale Woffinden połykał metry, jakby ktoś ukradł mu najcenniejszy skarb. Napędzał się, gimnastykował na motocyklu, ale Vaculik nawet nie próbował się oglądać.

Był pewny siebie i obieranych ścieżek, wydawało się, że ma oczy z tyłu głowy, czytał każdy ruch Brytyjczyka niczym otwartą książkę. Na ostatnim łuku trzykrotny mistrz świata wyszedł nawet przed Vaculika, ale ten przeczuł jego ruch i skontrował go piękną przycinką wprawiając sztab Falubazu w szał radości.

Żelazna psychika i ustabilizowana forma to znak rozpoznawczy słowackiego uczestnika cyklu Grand Prix. Martin jest zaprogramowany na wygrywanie, uwielbia się ścigać i takie biegi tylko go nakręcają. Dla menedżerów i trenerów to wyjątkowa przyjemność posiadać ten typ żużlowca w składzie. Nie drży mu ręka nawet, kiedy ważą się losy spotkania. Więcej, on lubi, gdy może się pościgać, a wynik waha się na ostrzu noża. Jest wtedy w swoim żywiole.

Nic zatem dziwnego, że Marek Cieślak chciał Słowaka we Włókniarzu już rok temu. Pracował z nim w Unii Tarnów i zdążył poznać bardzo dobrze. Szkoleniowiec naszej kadry zdaje sobie sprawę z atutów i walorów zawodnika zza naszej południowej granicy. To uniwersalny żołnierz, który rzadko notuje wpadki, a gdy już złapie dołek, szybko wyciąga wnioski i błyskawicznie z niego wychodzi.

Powoli zaczynają się podnosić się głosy, że klubowi z grodu Bachusa będzie ciężko po sezonie utrzymać Vaculika. Do kolejki staną i swoje oferty przedstawi pewnie większość klubów PGE Ekstraligi. Najczęściej 30-latka łączy się z Gorzowem, skąd odszedł do odwiecznego rywala. Nie ma jednak wątpliwości, że podobnymi występami żużlowiec robi sobie doskonałą reklamę i umacnia negocjacyjną pozycję.

CZYTAJ TAKŻE: Prezes Stali pyta: Jaki walkower? Zostaliśmy bez stadiony, straty będą gigantyczne
CZYTAJ TAKŻEFalubaz sprawił, że liga będzie ciekawsza

Komentarze (1)
avatar
Kacper.U.L
6.07.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
I ta cisza na stadionie po takim biegu gdzie liderzy zostają zjedzeni mówi sama za siebie,że o tych przekleństwach w drodze ze stadionu nie wspomnę.Tak tak Kacperek.Teraz cwaniakujesz ale się z Czytaj całość