Przełom po wypadku mistrza świata? Zaplanowano kluczowe spotkanie

Materiały prasowe / Jakub Malec / Na zdjęciu: Tai Woffinden i stadion w Krośnie po jego wypadku
Materiały prasowe / Jakub Malec / Na zdjęciu: Tai Woffinden i stadion w Krośnie po jego wypadku

Projekt przeleżał 10 lat w szufladzie, ale wypadek Taia Woffindena otworzył oczy działaczom. W przyszłym tygodniu dojdzie do spotkania szefów PGE Ekstraligi z Tomaszem Muszalskim. To inżynier, który opracował rozwiązanie poprawiające bezpieczeństwo.

W niedzielę minie tydzień od wypadku Taia Woffindena na torze w Krośnie. Trzykrotny mistrz świata pechowo uderzył w dmuchaną bandę, która została też trafiona motocyklem. W efekcie "dmuchawce" uniosły się w górę, a zawodnik Texom Stali Rzeszów trafił w drewniane elementy. Doznał m.in. otwartego złamania kości udowej, skomplikowanego złamania łokcia i uszkodzenia wielu żeber. Przez kilka dni utrzymywany był w stanie śpiączki farmakologicznej.

Być może tragedii z Krosna dałoby się uniknąć, gdyby przed dziesięcioma laty nie schowano do szuflady pomysłu Tomasza Muszalskiego. Inżynier z Bydgoszczy opracował rozwiązanie, które ma zapobiegać wpadaniu żużlowców pod dmuchane bandy i zwiększać bezpieczeństwo na torach.

ZOBACZ WIDEO: Mrozek ostro odpowiada Komarnickiemu. "Zlepek powalczy"

Muszalski niedawno na łamach WP SportoweFakty tłumaczył, że jego rozwiązanie kosztowałoby ok. 50 tys. zł. - Jestem wściekły - mówił, odnosząc się do fatalnego wypadku Woffindena. Polski inżynier nie był w stanie pojąć, dlaczego nikt ze środowiska nawet nie chciał dać zgody na przetestowanie nowego rozwiązania.

Być może jednak nadchodzi przełom. Jak dowiedziały się WP SportoweFakty, w przyszłym tygodniu w Bydgoszczy ma dojść do spotkania szefów PGE Ekstraligi z Muszalskim. Po dziesięciu latach obie strony wrócą do pomysłu polskiego inżyniera i zastanowią się, czy może ono mieć zastosowanie na torach żużlowych i czy faktycznie zwiększy bezpieczeństwo.

Specjalne elementy zabezpieczające "dmuchawce" wywołują pewne wątpliwości u niektórych ekspertów. Istnieje ryzyko, że zawodnicy w momencie wypadku będą się odbijać od bandy i tym samym zostaną trafieni przez żużlowców jadących z tyłu. Sam Muszalski zmodyfikował jednak swój pierwotny projekt, aby zminimalizować to ryzyko.

Rozwiązanie bydgoskiego inżyniera wymaga też ingerencji w tor, a przede wszystkim - nie posiada licencji FIM. Ta jest konieczna, aby można je było stosować podczas oficjalnych zawodów.

Komentarze (25)
avatar
Adamspeedway
22 h temu
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Pamiętacie jak zaatakował kibica, chwytem od tyłu???? Karma wraca 
avatar
Chris FZ
6.04.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Te słabsze bandy można by było przedłużyć aż za wyjście z łuków gdzie nie ma już dmuchawców i też zdarzają się przykre wypadki. 
avatar
Chris FZ
6.04.2025
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
Witam. Mój pomysł na poprawienie bezpieczeństwa:
Pozostawić dmuchane bandy na łukach w obecnej postaci, dokonać wymiany band stacjonarnych za dmuchawcami na takie, które w momencie gdy zawodnik
Czytaj całość
avatar
DaraiusQuest
6.04.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ten projekt nie jest dobry i skutek będzie odwrotny od zamierzonego..
Bez przeprowadzenia testów nie da się przewidzieć jak to wszystko może zadziałać w praktyce..
A z tego co powiedział sam je
Czytaj całość
avatar
zielony pagór
5.04.2025
Zgłoś do moderacji
4
2
Odpowiedz
Taja z dużą siłą uderzyły motory. Banda nic mu nie zrobiła 
Zgłoś nielegalne treści