Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Koronawirus nie odpuszcza. W związku z tym, co z kasą dla Unii Leszno?
Łukasz Borowiak, prezydent Leszna: W związku z pandemią mamy dziś inne problemy, ale jestem po rozmowie z zarządem Unii, ale też innych klubów z Leszna. Będą pieniądze dla żużlowej drużyny w ramach środków na promocję, jak ruszy liga. Ta sprawa była omawiana na spotkaniu z szefami klubów działających w radzie miejskiej Leszna. Planowaliśmy wypłatę na początku kwietnia, ale treningi zawieszone, pierwsze kolejki przełożone, więc czekamy. Niektóre kluby dostały środki, ale rozgrywki zostały zawieszone i teraz zastanawiamy się co zrobić. Zasadniczo mam duże obawy, gdy idzie o sport. Najlepszy jest przykład Stali Gorzów, gdzie wycofał się główny sponsor. Mam też informację, że sponsorzy Unii nie przekazują tak znaczących środków, jak w poprzednich latach.
A czy w międzyczasie środki na promocję nie zostaną obcięte?
Jest takie zagrożenie. To zależy od wielu czynników. Na przykład od tego, czy będzie korekta budżetu państwa. Samorządy dopłacają do oświaty, a nie mamy informacji, jaka będzie ostatecznie subwencja. Druga sprawa to zgłaszają się do nas duże firmy z prośbą o odroczenie płatności podatku od nieruchomości. Zgodnie z literą prawa możemy te płatności przesunąć, ale chyba nie muszę wyjaśniać, że dla budżetu jest to kłopot. Do tego wszystkiego dochodzą ogólnie niepokojące sygnały gospodarcze. W obecnej chwili zdecydowaliśmy więc wyłącznie o przekazaniu pół miliona złotych na wojewódzki szpital. Wkrótce uwolnimy też rezerwę na bezpieczeństwo i zdrowie.
Co stanie się z żużlem, ze sportem jako takim, jak już zaraza minie?
Może się to szybko nie podnieść. Jak czytam, że kluby piłkarskie mają problemy, jak słucham prezesa Zbigniewa Bońka, jakie są straty związane z tym, że nie udało się dokończyć ligi, to myślę, że będziemy mieli w sporcie armagedon. Jednak każdy będzie miał problem. Nam firmy schodzą z placu budowy, a urząd jest sparaliżowany, bo część osób wzięła opiekę na dziecko, a inne pracują zdalnie. Dzieje się bardzo źle. Odpukam w niemalowane, ale boję się, że wirus mocno uderzy w sport, zwłaszcza w speedway, który jest kosztowny. Prezesi klubów już zresztą mówią, że będzie konieczna zmiana warunków umów z zawodnikami.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"
Boję się, że żużlowcy, o ile w ogóle wyjadą na tor, to będą się ścigać za angielskie stawki.
Może się tak zdarzyć i to będzie szok, bo nasi zawodnicy są przyzwyczajeni do dużych pieniędzy. Część z nich, żeby sobie dorobić, będzie łapała starty w turniejach, którymi dotąd się nie interesowała, czy też podpisze kontrakty w ligach, które dotąd nie cieszyły się wielkim zainteresowaniem.
Prezydenci żużlowych miast przed wybuchem epidemii byli wyjątkowo aktywni. Co dzieje się teraz?
Mieliśmy zaplanowane spotkanie na 16 kwietnia, ale w tej sytuacji nie dojdzie ono do skutku. Jednak rozmawiamy i zastanawiamy się, co zrobić, żeby się z tego wszystkiego podnieść. Dostaliśmy obuchem w głowę. W Lesznie nie tylko żużel jest pod znakiem zapytania, ale i Dni Leszna, czy piknik szybowcowy, który miał być w maju. Bo nawet, jak wirus ustąpi, to przecież trzeba będzie poczekać, aż ludzie przestaną się bać. Kierownik noclegowni mówi, że pracownicy uciekają ze strachu. Z drugiej strony, jak rozmawiałem ostatnio ze Sławkiem Kryjomem, są tacy, którzy potrafią się rzucić bez opamiętania na promocję kurczaków w jednej z sieci.
Wspomniany przez pana dyrektor MOSiR-u miał ostatnio skargę i interwencję radia, bo nie chciał otworzyć hali dla człowieka, który trenuje maratony.
Jak otworzymy dla jednego, to zaraz przyjdą następni. A zresztą, jak temu jednemu coś się stanie, to co zrobimy. MOSiR zamyka stadion, hale, i inne obiekty sportowe, choć ma z tego tytułu ogromny problem, nie zarabia, ze względów bezpieczeństwa.
Wracając do prezydentów żużlowych miast. Dyskutujecie w ogóle o speedway'u?
Pochłania nas głównie koronawirus, bo dynamika zdarzeń związanych z epidemią jest naprawdę duża. Kiedy leciałem niedawno do Stanów, to po przylocie odpaliłem internet i okazało się, że w ciągu czterech godzin sprawy posunęły się naprawdę daleko. Na ostatnim spotkaniu Związku Miast Polskich były luźne rozmowy o żużlu, ale nie ma co ukrywać, że ważniejsze były tematy związane ze stagnacją gospodarczą i o ile mniej z podatku wpłynie do budżetów. Czekamy na pakiet osłonowy rządu. Pani skarbnik w międzyczasie liczy pieniądze i straty. Na ostatniej sesji, na którą już nie wszyscy chcieli przyjść, daliśmy tylko na szpital. To były środki z nadwyżki.
Przy okazji koronawirusa okazało się, jak bardzo mocno żużel podczepiony jest pod samorządy, jak bardzo jest od nich uzależniony.
Tak się ostatnio zastanawiałem nad tym, że jak plajtowały zespoły w Anglii i Szwecji, to tam samorząd nie reagował. U nas widać, jak bardzo żużel jest od tychże samorządów uzależniony. Dlatego Ekstraliga Żużlowa musi pamiętać, że my jesteśmy ważnym partnerem.
Ten ważny partner może się okazać tym ważniejszy, że słyszymy o mocnym kroku w tył sponsorów.
Są sponsorzy, co dają pieniądze i nawet ich reklama nie interesuje. Robią, to co robią od serca. Są też jednak tacy, co chcą być zauważeni, dla których jest to biznes. Jeśli nie będą mieli reklamy, to zapytają, za co niby zapłacili. Spokojnie mogą spać jedynie te kluby, które wyrobiły nadwyżkę.
W polskim żużlu nie ma nadwyżki.
Dlatego wszędzie będą cięcia etatów, ten armagedon, o którym wspomniałem. My się o to wszystko boimy, martwimy się o każdy klub w Lesznie. Każdy z nich jest pod naszą opieką. Zaznaczam jednak, że my nie utrzymujemy, bo nie od tego jesteśmy, a jedynie dotujemy. Zrobimy oczywiście wszystko, żeby nie zostawić klubów na lodzie, ale na pewno potrzebne są rozmowy.
Niedawno rozmawiałem z prezesem Unii Piotrem Rusieckim. Był wyraźnie załamany sytuacją.
Też ostatnio rozmawiałem z Piotrem. Gadaliśmy o tym, co na świecie i w kraju, a temat speedway'a był na drugim planie. Zwykle jak wymieniamy poglądy, to jest klub, kibice, a dziś każdy chce ratować swoją firmę. Udziałowcy Unii na tym się skupiają. To jednak w konsekwencji ważne dla klubu. Jak im się uda, to Unia będzie miała środki.
Wspomniał pan, że był w Stanach. Teraz, jak rozumiem, ma pan kwarantannę?
Tak, ale to jest taka kwarantanna, którą sam sobie narzuciłem. Wróciłem do kraju jeszcze przed wejściem przepisów o kwarantannie. Teraz jestem na L-4 i ten stan potrwa jeszcze tydzień. Cóż dodać, poza tym, że jesteśmy teraz w ponurych nastrojach. Jesteśmy smutni, bo nie wiemy, jaka będzie przyszłość samorządu i sportu. Cudownie nie będzie, tak kolorowo, jak przed kryzysem też nie.
Prezes Rusiecki twierdzi, że wrócimy do lat 80-tych, kiedy żużel zaczynał budować swoją siłę.
Z pewnością minie dużo czasu niż to wszystko wróci do czasu świetności. Myślę jednak, że kluby mogą liczyć na wiernych kibiców, którzy przyjdą na zawody i turnieje. To ważne, bo siła samorządów i sponsorów z pewnością nie będzie po wygaśnięciu epidemii taka, jak wcześniej.
Czytaj także:
Kownacki: Nie skakałem z radości, choć zegar tyka na moją korzyść
Plech: Proszę niebiosa, żeby z tatą było dobrze