Żużel. W Wandzie nie zarobił grosza, a teraz nie ma kasy na karę. Nie zapłaci, nie pojedzie

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Wojciech Lisiecki
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Wojciech Lisiecki

Wojciech Lisiecki rok temu jeździł w Wandzie. Nie zarobił ani grosza, ale w jednym z meczów dostał żółtą kartkę, za którą musi zapłacić do kasy związku. Nie ma jednak z czego. Problem w tym, że bez wpłaty nie zostanie potwierdzony do nowego klubu.

Mamy kolejną ofiarę prezesa Speedway Wandy Kraków Pawła Sadzikowskiego. Chodzi o Wojciecha Lisieckiego, który w sezonie 2019 jeździł charytatywnie w krakowskim klubie. Charytatywnie, bo nie dostał praktycznie ani grosza. Chciałby jednak kontynuować karierę. Problem w tym, że nie może być potwierdzony do Stainer Unii Kolejarza Rawicz, bo nie zapłacił kary za żółtą kartkę, którą dostał, jeżdżąc w Wandzie. - Nie ma z czego - mówi nam Krzysztof Cegielski, szef stowarzyszenia zawodników Metanol.

- Sprawa Lisieckiego, to jest temat do poważnej analizy - uważa Cegielski. - Wanda rok temu miała licencję nadzorowaną, do maja miała spłacić stare długi. Nie tylko tego nie zrobiła, ale narobiła kolejnych. Zawodnicy tacy jak Lisiecki musieli się stawiać na kolejne spotkania, bo w razie odmowy groziły im kary. Skończyło się tym, że Lisiecki w barwach Wandy dostał kartkę, za którą teraz musi zapłacić, żeby móc jeździć dalej. Pytanie, z czego ma zapłacić, skoro zarabiał tylko na papierze.

Czytaj także: On nie dał się nabrać na kroplówkę. Woli mięso

- Przepisy teoretycznie sprzyjają zawodnikom, bo jak klub nie rozliczy w 60 dni faktury, to żużlowiec może rozwiązać kontrakt i poszukać nowego pracodawcy - komentuje Cegielski. - Tyle że w takich klubach jak Wanda mamy sytuacje, w których prezes przychodzi do zawodników i prosi, żeby nie wystawiali faktur, bo teraz nie ma kasy, ale będzie miał za chwilę. Poza graniem na zwłokę działaczy mamy też obawy samych żużlowców. Wystawienie faktury wiąże się z obowiązkiem zapłacenia podatku i VAT-u. Czasem są to spore sumy. Z czego je zapłacić, jak w kieszeni pusto.

Cegielski mocno zaangażował się w ratowanie kariery Lisieckiego. Mówi, że gdyby Zespół ds. Licencji bardziej przycisnął Wandę, to być może nie byłoby tych problemów. W PZM zdają się rozumieć racje szefa stowarzyszenia. Inna sprawa, że związek od lat ma dylemat, jak postępować z klubami, które mają długi. Ośrodków jest mało, a zawsze istnieje obawa, że w razie radykalnych działań drużyna zniknie z mapy na dobre. Wydaje się jednak, że darowanie kary Lisieckiemu byłoby krokiem we właściwym kierunku.

Czytaj także: Dudek nie ma żadnych dobrych rad dla Drabika

ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a

Źródło artykułu: